"Zabij go!"
Siedzieli
w milczeniu przez kilka minut. Mai widziała jak blondyn próbuje się pozbierać,
jednak jego oczy wciąż były szeroko otwarte z niedowierzania.
- To
powinno odpowiedzieć na większość pańskich pytań, panie Wells – mruknęła po
chwili, opuszczając wzrok.
Odchyliła
się do tyłu na krześle, przeciągając się. Zesztywniała od kilkugodzinnego
siedzenia. Wstała więc i zaczęła iść w kierunku drzwi, wymijając agenta.
- Masz
rację… - odezwał się nagle. – Jednak chciałbym zadać ci jeszcze jedno pytanie.
Czy zabiłaś tych wszystkich ludzi?
Jako że
stała do niego plecami, nie mogła widzieć jego miny, lecz ton jego głosu
podpowiadał jej, że się bał.
-
Dobranoc, panie Wells – szepnęła, wychodząc.
- Co tu
panienka robi o tej porze? – spytał Sebastian, podchodząc do dziewczyny.
Było
grubo po północy, gdy przechadzał się po rezydencji i zauważył przez okno postać
siedzącą na ławce w ogrodzie za rezydencją. Zanim się obejrzał, już był za
zewnątrz.
- Nie
widać? Oglądam gwiazdy – mruknęła cicho, wciąż patrząc w niebo.
- Mimo
że mamy lato, noce bywają chłodne, przeziębi się panienka.
- Nic
mi nie będzie.
Zapadła
cisza. Demon przez chwilę przyglądał się swojej pani, a potem podążył za jej
spojrzeniem. Z na tle czarnego nieboskłony skrzyły się jasno miliony punkcików.
Nawet jako istota bez uczuć potrafił docenić piękno tego widoku. Jednak nie
potrafił nigdy odgadnąć, co czują ludzie, obserwując go godzinami.
-
Panienko, co myślisz, gdy spoglądasz w gwiazdy? – spytał cicho po chwili.
- Co
myślę? Nie mam pojęcia.
- W
takim razie co czujesz? – zmienił pytanie.
-
Melancholię… tęsknotę. Gdy ludzie podnoszą wzrok na niebo, nagle zdają sobie
sprawę, że są mali i nieważni w stosunku do wszystkiego, co ponad nimi. Chyba
się tym od nich zbytnio nie różnię – mówiła cicho, a księżyc miękko oświetlał
jej twarz, nadając tajemniczego, smutnego wyglądu.
-
Chyba?
- Mhm –
mruknęła i przesunęła się na ławce, robiąc mu miejsce.
Po
chwili wahania usiadł obok niej i znów uniósł spojrzenia.
- A ty?
Co czujesz siedząc tu ze mną i patrząc w gwiazdy? – spytała nagle.
Czy w
ogóle coś czuje? Skupił się na moment, starając się wyłapać pojedyncze myśli ze
zgiełku w swojej głowie.
- Chciałbym,
by ten moment nigdy się nie skończył.
Nie był
pewien, czy ta pomyślał, czy powiedział. Jednak tak właśnie czuł.
- Ja
też – odszepnęła.
Tak
więc siedzieli ramię w ramię, nie patrząc na siebie, lecz czując swoją
obecność. Nagle Mai poruszyła się i jej głowa opadła na jego ramię. Zaskoczony
spojrzał w dół. Jego usta rozciągnęły się w lekkim uśmiechu, gdy zauważył, że
jego pani zasnęła.
- Jeśli
będzie tu panienka spać, to na pewno panienka zachoruje – mruknął cicho.
Nie
uzyskawszy odpowiedzi, delikatnie wziął dziewczynę na ręce, by jej nie zbudzić
i powoli zaczął iść ścieżką w kierunku rezydencji.
Gdy Mai
zeszła do jadalni na śniadanie, przy stole siedział już agent zajadając jajecznicę
z bekonem. W tym samym czasie prowadził wesołą konwersację z demonem, po
którego minie wywnioskowała, że tylko siła woli powstrzymuje go od rozszarpania
mu gardła.
Na jej
widok oboje podnieśli głowy: agent patrzył na nią z ciekawością, kamerdyner z
ulgą. Westchnęła cicho i usiadła na swoim miejscu.
- Dziś przygotowałem
dla panienki naleśniki z sosem truskawkowym i śmietaną oraz owoce leśne
zapiekane w cieście francuskim. Do tego proponuję sok pomarańczowy podany na
zimno. Smacznego – powiedział lokaj, po kolei stawiając przed nią naczynia z
jedzeniem.
Nie
była głodna, lecz wzięła do ręki widelec i zaczęła jeść. Musiała odzyskać siły.
Wells cały czas coś mówił, lecz ignorowała go układając sobie w głowie plan
dnia. Jednak ćmiący ból i paplanina agenta skutecznie ją rozpraszały. Po kilku
minutach odłożyła sztućce, zamknęła oczy i zaczęła masować sobie skronie.
-
Wszystko w porządku, panienko? – nagle usłyszała głos obok siebie.
Wzdrygnęła
się i powoli opuściła dłonie. Zauważyła, że blondyn umilkł i uważnie ją
obserwował.
- Tak –
odparła, prostując się w krześle.
- Na
pewno? – mruknął demon i uniósł rękę do jej czoła, by sprawdzić jej
temperaturę.
Zareagowała
instynktownie i uderzyła go, nie chcąc, by ją dotknął. Nawet od chwilowego
zbliżenia, ból gwałtownie rosnął. Nie była na tyle wytrzymała, by go znieść.
- Nic
mi nie jest – burknęła, wstając z siedzenia.
Wyminęła
zaskoczonego demona i agenta, wychodząc z jadalni. Ruszyła szybko do swojego
pokoju. Zamknęła za sobą drzwi i oparła się o nie. Jęknęła cicho. Myślała, że
objawy osłabły. Wczoraj w nocy wszystko było w porządku. Czuła się jak dawniej.
A teraz…
Zabij… Zabij go!
Usłyszała
głos, który niczym sztylet ugodził ją w serce. Osunęła się na kolana.
Zabij! Zniszcz go, wykończ!
-
Przestań, zamknij się – jęknęła chwytając się za głowę. Zacisnęła mocno
powieki. Nagle poczuła, jakby coś rozrywało ją od środka, próbując wydostać się
na zewnątrz. Walczyła z tym, jednak wiedziała, że przegra.
ZABIJ!
Krzyknęła,
nie mogąc już tego znieść.
-
Panienko! – usłyszała krzyk z oddali.
Otworzyła
oczy, lecz wszystko było rozmazane. Jedyne, co widziała, to ciemne podłużne
kształty wirujące wokół niej.
-
Panienko! – znów ten krzyk.
Do kogo
on należał? Czuła, że powinna rozpoznać ten głos, że coś dla niej znaczył.
Jednak jej przemyślenia urwały się, gdy straciła przytomność.
Obudziła
się w swoim łóżku. Nic ją już nie bolało, ale czuła się wyczerpana. Zupełnie
jakby coś wyssało z niej całą energię. Gdy otworzyła oczy, w pokoju panował
półmrok. Ktoś zasłonił rolety. Nie miała siły się ruszyć, więc tylko ruszała
oczami, starając rozpoznać się w sytuacji.
-
Panienko… - usłyszała cichy szept przy swojej twarzy.
Spojrzała
w tamtą stronę. Sebastian klęczał przy wezgłowiu, przyciskając dłoń bez
rękawiczki do jej czoła.
- Jak
się czujesz? – spytał. Miał zmartwiony wyraz twarzy, a jego oczy wydawały się
smutne i zacięte zarazem.
- Słabo
– jęknęła. Westchnęła cicho, znów zamykając oczy.
- Co się
stało?
- Nie
wiem – odparła szczerze.
Uczucie
wycieńczenia pokrywało jej ciało niczym ciężki welon, nie pozwalając się
ruszyć. Jednak poza tym nic jej nie dolegało. Obecność demona nie sprawiała jej
bólu. W tej chwili nie liczyło się nic więcej.
- Która
jest godzina? – szepnęła.
-
Leżała panienka dwie godziny – powiedział cicho.
Jego
dłoń była przyjemnie chłodna. Nie chciała, by ją zabierał, a lokaj jakby czytał
w jej myślach, wciąż przyciskał ją do czoła swojej pani.
-
Sebastian… co się ze mną dzieje? Co się dzieje z tobą…? – mruczała, będąc w
stanie zawieszenia pomiędzy snem a jawą.
- Proszę
się tym nie martwić. Wszystkim się zajmę. W końcu piekielnie dobry ze mnie
lokaj.
Parsknęła
cicho, ale niepokój w jej sercu trochę zelżał.
- Tak…
może masz rację… - to mówiąc, zasnęła.
Przez
chwilę wpatrywał się w twarz czarnowłosej. Była blada i miała lekką gorączkę,
ale poza tym chyba wszystko było w porządku. Demon westchnął cicho i przejechał
palcami po jej miękkim policzku. Potem spojrzał na czarne pióra leżące na ziemi
i jego twarz spoważniała. To zaszło już za daleko.
~~*~~
Witajcie po tygodniowej przerwie! Wybaczcie mi prak posta, ale komputer postanowił się fochąć i usunąć mi plik z nowymi rozdziałami... Dlatego też ten dzisiejszy może nie powalać. Ale mam nadzieję, że mimo wszystko Wam się spodobał :D
Cóż, tu się będę rozpisywać, do napisania! :3