—
Panienko, robi się już ciemno, a panienka praktycznie nic dzisiaj nie zjadła –
po raz kolejny natarczywy baryton przerwał jej pracę.
—
Słyszałam to za pierwszym razem – wycedziła, przenosząc wzrok na początek
akapitu.
—
Jednak postanowiła panienka zignorować moje zalecenia. Jeśli dalej będzie się
tak panienka zachowywać, będę zmuszony przystąpić do działania.
— Daj
mi spokój – jęknęła, rzucając mu zirytowane spojrzenie. – Zjadłam lunch, który
zapakowałeś. Poza tym nie jestem głodna.
Demon
jednak uparcie stał przy jej krześle, patrząc na nią z góry tym przeszywającym
spojrzeniem, który był odpowiednikiem milczącej dezaprobaty.
— Jeśli
tak bardzo ci zależy, możesz mi przynieść coś na wynos. – Machnęła lekceważąco
ręką.
— Nie
sądzę, by był to dobry pomysł. Przy takim trybie życia, powinna panienka
odżywiać się wyjątkowo ostrożnie. Te… namiastki posiłku sprzedawane na ulicach
nie spełniają tych warunków – mówił skrzywiony. Nigdy nie był fanem street
foodu czy knajp. Uważał je za zniewagę i za każdym razem, gdy o nich
wspominała, głośno wyrażał swoje obrzydzenie.
—
Proszę, Sebastianie. Udało załatwić mi się tylko jeden dzień w Biblioteca Angelica. Chcę wyciągnąć z
tego wszystko, co się da. – wskazała na książkę oraz stosy dokumentów i
zapisanych kartek leżących na blacie. Większość z nich to były tłumaczenia, czy
pojedyncze cytaty. Aplikacje i słowniki stały się niezbędne do przebrnięcia
przez lekturę.
—
Rozumiem panienki powód, ale nie mogę pozwolić, by panienka się zaniedbała. Zostało
mi przydzielone zadanie i zamierzam je sumiennie wykonywać.
Mai
westchnęła ciężko. I to niby ona była uparta? Obrzuciła kamerdynera ponurym
spojrzeniem i chwyciła do ręki telefon.
— Niech
ci będzie, wracamy, tylko daj mi zrobić zdjęcia. A i mam zamiar jeszcze dzisiaj
to skończyć, więc nie będziesz ganiał mnie do spania. – Nie widziała jego
twarzy, robiąc telefonem zdjęcie każdej strony z osobna, ale wiedziała, że nie
był zadowolony.
Nie było tego zbyt wiele, więc
pięć minut później byli z powrotem na zewnątrz. Faktycznie, był już późny
wieczór i zrobiło się chłodniej, jednak uliczki wciąż były tłoczne, a lampki,
szyldy i ozdoby na witrynach sklepów pięknie rozświetlały noc. Wysokie
kamienice wydawały się jeszcze wyższe i bardziej tajemnicze, a rzeźbione
elementy rzucały miękkie cienie, tworząc fantazyjne wzory. Wszystko było
dokładnie takie, jak zapamiętała. Dlatego też maszerując w milczeniu wśród
tłumów, rozglądała się i chłonęła widoki. Chciała wyryć sobie ten obraz w
umyśle, bo było wielce prawdopodobne, że już tu nie wróci…
— Panienka pozwoli… - Zobaczyła,
jak demon wyciąga dłoń, by zabrać jej torbę. Nie było w tym nic niezwykłego, a
biorąc pod uwagę, że przez wypełniające ją kartki zrobiła się dość ciężka, tym
chętniej ją oddała. Chwilę potem poczuła na ramionach miękki materiał narzuty.
– Wieczorem robi się chłodno. Powinna panienka czymś się okryć.
Wywróciła oczami na jego
nadopiekuńczość, ale wsunęła ręce w cienkie rękawy. Faktycznie, po jej ciele
rozległo się przyjemne ciepło, którego nie ochładzała już nocna bryza. Nie
wiedziała tylko, czy było ono spowodowane cieplejszym ubraniem, czy czymś innym…
Po kilkunastu minutach dotarli na
miejsce: Hotel Pantheon znajdujący się tuż przy zabytku o tej samej nazwie. Nie
był wyjątkowo luksusowy, czy świetnie wyposażony, jednak spełniał swoje
zadanie. Ich bagaże były już w pokoju. Przeszli przez pięknie wyglądającą
recepcję i ciasną klatkę schodową z białego marmuru. Z zewnątrz budynek
wyglądał jak każda inna włoska kamienica: prosta, wysoka z lekko odłażącym
tynkiem w pomarańczowym odcieniu, drewnianymi okiennicami i ozdobnymi drzwiami,
a to wszystko wciśnięte w wąską brukowaną uliczkę. W środku miał jednak swój
urok. Podobał jej się.
Ich pokój był dwa razy mniejszy
niż jej sypialnia w rezydencji w Anglii, nadrabiał jednak dobrze rozplanowaną
przestrzenią, jasnymi kolorami i wielkim lustrem na jednej ze ścian, które
optycznie powiększało pomieszczenie. Dziewczyna rzuciła tęskne spojrzenie na
wielkie łóżko i usiadła przy biurku. Wyciągnęła rękę do Sebastiana po torebkę,
on jednak zabrał ją poza jej zasięg.
— Najpierw kolacja.
— Możesz ją tu przynieść.
— Wtedy panienka wymówi się pracą
i jej nie zje. – uniósł brew, czekając na jej odpowiedź. – Idziemy.
— Ugh. Nie cierpię cię czasami,
wiesz? – burknęła, wstawiając z krzesła i ruszyła do drzwi.
— Tylko czasami? – usłyszała
rozbawiony głos zza pleców.
— Haha.
— A panu coś podać? – spytała
kelnerka łamaną angielszczyzną.
— Nie, dziękuję – kamerdyner
uśmiechnął się grzecznie, a dziewczyna zarumieniła się i odeszła szybkim
krokiem, potykając się po drodze.
Mai rzuciła jej krótkie,
współczujące spojrzenie i wróciła do swojego talerza. Miętowe risotto z
groszkiem, które zamówiła, pachniało tak przyjemnie, że od razu zabrała się do
jedzenia. Wraz z pierwszym kęsem jej usta wygięły się w lekkim uśmiechu.
— Nie często widzę panienkę tak
zadowoloną z jedzenia. Może powinienem się doszkolić? – powiedział Sebastian
półżartem.
— Szczerze, to gotujesz naprawdę
dobrze jak na kogoś, kto nie czuje smaku – przyznała szczerze, nabierając
kolejną porcję maślanego ryżu. – Tu chodzi bardziej o pełne doświadczenie
posiłku.
— To znaczy?
— Mamy piękny, ciepły wieczór w
Rzymie, siedzimy w hotelu, tuż obok panteonu, sala jest udekorowana ze smakiem
– przejechała spojrzeniem po świecach w kinkietach, obrazach wiszących na
ścianach i bukietach kwiatów porozkładanych po całym pomieszczeniu. – A do tego
przede mną stoi świeżo zrobione risotto z miejscowych składników. Połączenie
scenerii, nowych smaków i dobrego humoru sprawia, że człowiek odbiera pewne
rzeczy inaczej.
— Ach tak? – Uśmiechnął się
lekko. – Interesujące. Poza tym myślałem, że jest panienka na mnie zła?
— Raczej niepocieszona tym, że
masz rację, a mi to nie w smak. – Wskazała na niego widelcem. – Nie lubię,
kiedy przerywasz mi pracę z tak błahych powodów.
— Zdrowie i dobre samopoczucie
panienki wcale nie jest błahym powodem.
Mai tylko wywróciła oczami.
— A jeśli mowa o pracy,
dowiedziała się panienka czegoś użytecznego?
— Mówisz, jakbyś był pewien, że
poszłam tam na próżno. – Nie uzyskawszy odpowiedzi, westchnęła. – Dla twojej
wiadomości, nie uważam czasu spędzonego w Biblioteca
Angelica za stracony. Wręcz przeciwnie.
— Ach tak? – wydawał się szczerze
zaskoczony. – Czy mogę spytać, cóż takiego panienka znalazła?
— Spytać możesz – odgryzła się. –
Ale odpowiedzi ode mnie nie dostaniesz.
Demon uniósł brew, robiąc minę.
— Wiem, że znasz zawartość tej
książki.
— Czyżby?
— Mhm. Tłumacząc, cytowałeś mi
całe wersy, choć pytałam tylko o parę słów. Ciężko by było, gdybyś nigdy
wcześniej nie widział kodeksu na własne oczy, nie uważasz?
— Dobrze pomyślane – pochwalił
ją.
— Możesz myśleć, że to tylko stek
bzdur, ale nawet głupoty i kłamstwa wykorzystane we właściwy sposób mogą się do
czegoś przydać. Jeszcze cię tym kiedyś zaskoczę.
—
Zawsze mnie panienka zaskakuje. – Uśmiechnął się ciepło, aż musiała
odwrócić wzrok. Było ciężej, niż myślała...
—
Panienko, jest trzecia w nocy. Rozumiem, że to tłumaczenie jest dla panienki
bardzo ważne… – zaczął, ale dziewczyna przerwała mu w pół zdania.
—
Wyraźnie powiedziałam, że chcę to dzisiaj skończyć. Posłuchałam cię wcześniej
pod jednym warunkiem: nie będziesz mnie ganiał do spania jak nieposłusznego
dzieciaka. – Zirytowana, rzuciła mu piorunujące spojrzenie.
Demon
westchnął ciężko i pokręcił głową z dezaprobatą, ale jego pani z powrotem
pogrążyła się w lekturze. Jako że on nie potrzebował snu, na czas pobytu w
Rzymie dzielili pokój. Najwyraźniej jego ciągła obecność irytowała czarnowłosą,
nie rozkazano mu jednak się usunąć, więc stał w kącie pokoju patrząc
intensywnie na jej profil. Dziewczyna co jakiś czas wzdrygała się lekko, ale
ani razu się nie odwróciła. Obserwował więc, jak pracuje. Z fryzury, którą
zrobił jej rano, teraz wychodziło kilka luźnych kosmyków. Nawijała je
bezwiednie na palec, gdy próbowała rozszyfrować zawiłości greckiego języka.
Kiedy trafiała na wyjątkowo trudny kawałek, między jej brwiami tworzyła się
niewielka zmarszczka. Przez chwilę poczuł impuls, by ja wygładzić, powstrzymał
się jednak. Takie gesty nie były mile widziane. Żadne z nich nie chciało czuć
tego, co czuje. Nie mieli jednak wyboru. Tak więc kamerdyner przyglądał się ze
swojego miejsca tym drobnym gestom; sposób, w jaki bawiła się długopisem, jak
zaginała róg kartki lub niecierpliwy ruch palca, gdy chciała wpisać nieznane
jej słowo do aplikacji w telefonie. Błahostki, nic nie znaczące czynności. To
właśnie one składały się na osobę, która go urzekła. Która mogła zostać mu
odebrana…
Skup się… skup się, skuuuup! Powtarzała
to sobie ciągle w myślach, nie mogła się jednak w pełni skoncentrować na
zadaniu. Lokaj wręcz wiercił dziurę w jej policzku. Gdy byli w bibliotece,
jakoś zdołała to ignorować, teraz jednak, gdy przebywali razem w dość
niewielkim pomieszczeniu, zaledwie trzy metry od siebie, jej uwaga co chwilę
umykała w jego stronę. Coraz bardziej ją to złościło, więc uparcie czytała ten
sam fragment w kółko, próbując w końcu zrozumieć jego sens.
Qui cum patre regnat in aterna… zaraz.
Aterna? Aeterna. Nawet łacina wydawała się być trudniejsza niż
zwykle, choć lubiła uczyć się nowych języków obcych i znała ją całkiem nieźle.
A to wszystko przez tego złośliwego, niemożliwego…
— Ugh… –
stęknęła, niedelikatnie opierając się
czołem o blat biurka.
—
Panienko? Wszystko w porządku?
— Nie –
burknęła.
— Mogę
w czymś pomóc? – Jego głos znajdował się bliżej niż wcześniej. Musiał podejść
bliżej.
Już
chciała mruknąć, że pomógłby jej brak jego obecności, ale powstrzymała się.
Sprawiłaby mu tym tylko przyjemność.
— Nie… –
powiedziała zamiast tego.
— Czy
coś się stało?
Pytał
ją o to za każdym razem, gdy nie rozumiał jej zachowania. Czyli praktycznie
cały czas. Z jednej strony często ułatwiało jej to uporanie się ze swoimi
problemami, z drugiej jednak było to niezwykle irytujące. Ponownie przygryzła
wargę, by nie wypowiedzieć cisnących się jej na usta słów.
— Nic
nowego.
— Jest
panienka zmęczona?
Czytaniem?
Nie. Tym całym bagnem, w które się wkopała? Jak najbardziej. Ciągłym
powstrzymywaniem własnych emocji? Jeszcze gorzej.
— Tak. –
Wyprostowała się i spojrzała w górę na demona sennym wzrokiem. – Bardzo zmęczona.
— Może
powinna panienka odpocząć? – spytał łagodnie. Domyślił się, że nie mówiła o
stanie fizycznym, lecz emocjonalnym. Oczywiście. Przecież zawsze wiedział.
—
Powinnam. Ale nie chcę jeszcze zasypiać…
—
Czasem trzeba ulec zmęczeniu, by zebrać siły na kolejny dzień.
Dialog
pełen podtekstów, grali razem w grę, której żadne z nich nie mogło wygrać. Kontynuowali
ją jednak, mając świadomość nadchodzącej porażki.
— Nie
poddam się – groźba, ostrzeżenie, obietnica.
— Z wzajemnością,
panienko. – szkarłatne spojrzenie patrzące na nią z delikatnością, której nigdy
nie chciała ujrzeć.
— Jak
chcesz.
Westchnąwszy,
wstała z krzesła i nie patrząc na demona, wzięła z łóżka schludnie złożoną
piżamę i zamknęła się w łazience. Szybki gorący prysznic rozluźnił jej mięśnie,
nie udało się mu jednak odprężyć umysłu zagubionej dziewczyny. Dlatego też
wychodząc do sypialni, przywdziała maskę obojętności, by lokaj nie zobaczył jej
zmartwienia. Zakopała się w ciepłej pościeli i skuliła w kłębek, odwracając
plecami do mężczyzny.
—
Dobranoc, Sebastianie.
—
Dobranoc, panienko – smutny głos, który sprawił, że gdzieś głęboko w środku
zakłuło ją serce. I to uczucie ukołysało ją do snu.
~~*~~
*Wchodzi na bloga i zostawia rozdział*
*Nie ma zielonego pojęcia co pod nim napisać...*
Ekhem...
Mai :*
Znowu nie pamiętam, co było poprzednio TT_TT.
OdpowiedzUsuńMam robić streszczenie w kilku słowach na początku każdego rozdziału? Może by pomogło. Bo nie mam raczej możliwości częstszego dodawania, nie wyrobiłabym się :<
UsuńW sumie ti niegłupi pomysł. Albo chociaż jakieś dwie czy trzy linijki z poprzedniego, bo tak to wchodzę i nie wiem, kto z kim i dlaczego xD.
UsuńOk, w takim razie od następnego działu będą recapy ^^
UsuńBędzie kolejna część? Uważam, że to opowiadanie jest genialne i nie mogę doczekać się następnego rozdziału .
OdpowiedzUsuńTeż chce poznać zakończenie
Usuń