-
Znowu. Cholera.
Dziewczyna osunęła się po ścianie, nie
zwracając uwagi na lodowatą wodę, która spływała jej po twarzy. Znowu to samo.
Miała dość tego wszystkiego. Zamknęła oczy i próbowała się wyciszyć. Ponownie
znieczuliła się na wszystko, starając się połatać dziury w sercu. Ciekawe, czy
się zagoi…
Lokaj
siedział przy biurku w swoim pokoju. Myślał intensywnie nad ostatnimi
wydarzeniami. Coś ważnego się zmieniło, a on nie miał pojęcia jak powstrzymać
tą lawinę. Jakby wszystko, na co tak ciężko pracował, zaczęło się rozpadać.
Westchnął
ciężko. O co mogło jej chodzić? Czemu zadawała pytania, na które znała już
odpowiedzi? Czy to jakiś wstrząs? Może jest chora…? Nie mógł zrozumieć
zachowania swojej pani. Było sprzeczne z jej sposobem bycia. Co ma zrobić, by
to powstrzymać?
Następnego
dnia Mai obudziła się z bólem głowy. Uciążliwe pulsowanie rozsadzało jej
czaszkę, nie pozwalając zebrać myśli. Usiadła i ucisnęła palcami skronie,
jednak to nie pomogło.
-
Panienko? – rozległ się głos zza drzwi.
- Wejdź
– mruknęła.
- Czy
coś się stało? – spytał Sebastian, stawiając tacę ze śniadaniem na stole i
klękając obok łóżka.
- Głowa
mnie boli. Przynieś jakieś lekarstwo.
- Tak,
pani – skłonił się i wyszedł.
Nie
minęły dwie sekundy, jak lokaj wrócił z białą tabletką i szklanką wody w dłoni.
Dziewczyna szybko połknęła lek, popijając chłodnym płynem. Przez cały czas
demon przyglądał jej się uważnie.
- Co? –
warknęła zirytowana.
-
Przepraszam – odparł. – Jak się panienka czuje?
- Źle.
Wstała
z łóżka i zaczęła po kolei wyciągać ubrania z szafy. Potem zniknęła za
parawanem i zaczęła się przebierać. Między nimi panowała niezręczna cisza. To
napięcie w powietrzu coraz bardziej złościło Mai. Wolała zapomnieć o ostatnich
dniach i wrócić do codziennej rutyny. Zamiast jednak powiedzieć coś
nierozsądnego, wzięła głęboki oddech i zdusiła w sobie emocje, tak jak robiła
to już tysiące razy.
Sebastian
wytężał wszystkie zmysły, by dowiedzieć się, co czuje jego pani. Nie rozumiał
jej złości. Zachowywała się dziwnie. Wtedy wszystko zniknęło. Jakby w jednej
chwili pozbyła się wszystkich emocji. Zaniepokoił się.
-
Panienko…?
- Hm? –
mruknęła.
-
Wszystko w porządku?
- Tak –
ucięła.
Zamilkł.
Podszedł do parawanu tak, że kiedy ubrana dziewczyna chciała wyjść, o mało na
niego nie wpadła.
- Co ty…?
– zaczęła, ale nie dokończyła.
Lokaj pochylił
się lekko, by móc spojrzeć jej w oczy. Ich twarze dzieliły centymetry. Szukał w
jej spojrzeniu czegoś, co tłumaczyłoby to wszystko. Znalazł nieufność i
wyzwanie, które kusiło go, by zbliżył się jeszcze bardziej. Zamiast tego spytał:
- Co
się ostatnio z panienką dzieje?
Zamarła.
Jej spojrzenie stwardniało, tworząc mur odgradzający go od jej umysłu.
- Nie
twoja sprawa, demonie – szepnęła zimno.
Cios.
Poczuł, jakby go uderzyła. Nie wiedział czemu, ale posmutniał.
- Ależ
oczywiście, że moja, pani – mruknął cicho.
Co było
z nim nie tak?! Ten ton głosu, przygnębiony wzrok. Jakby go zraniła. Idiota!
-
Przestań – powiedziała głośno. Sebastian spojrzał na nią zaskoczony. – Nie widzisz,
co robisz?
- O co
panience chodzi?
-
Pomyśl. Co się ostatnio z tobą dzieje? Ogarnij się, albo wpakujesz się w niezłe
bagno.
Lokaj
zmarszczył czoło, intensywnie myśląc. Czasem naprawdę miała go dość. Podniosła
rękę i pstryknęła go w czoło. Aż się wyprostował. Mai wyminęła go i wyszła z
pokoju. Zbiegła po schodach i chwyciła kurtkę. Zarzuciła ją na ramiona, włożyła
buty i otworzyła drzwi. Widać było, że to już wiosna. Trawa przestała być
brązowa, drzewa zaczynały puszczać pierwsze pączki, a na grządkach rosły
krokusy.
Dziewczyna
ruszyła w kierunku bramy. Miała zamiar pospacerować po lesie, by uspokoić myśli
i zastanowić się, co dalej. Musiała powstrzymać demona, zanim zrobi coś, czego
oboje będą żałować. Szła znaną sobie ścieżką, chłonąc zapachy drzew i
wilgotnych liści. Czuła jak powoli emocje opadają, a jej umysł przestaje
przypominać jeden wielki kłębek strachu i złości.
Podświadomie
zaczęła nucić jakąś piosenkę. Kojarzyła skądś melodię, ale nie pamiętała słów.
Mruczała więc pod nosem, patrząc przed siebie. Jej buty wybijały powolny rytm,
jeszcze bardziej kojąc nerwy.
Wtedy kątem
oka zauważyła mały biały punkt. Mimo że był dość daleko, jasny kolor odznaczał
się wyraźnie na tle brązu i zieleni. Wiedziona przeczuciem, zeszła ze ścieżki zmierzając
do tajemniczego obiektu. Im bliżej była, tym jej serce biło coraz szybciej. Z
marszu przeszła w trucht, aż w końcu sprintem dobiegła do małego chłopca
leżącego na ściółce. Był szczupły i niewysoki. Miał jasne włosy, które pewnie
często wpadały mu do oczu. Nie ruszał się.
Mai
pochyliła się nad jego twarzą. Oddychał.
- Hej,
mały, żyjesz? – spytała, lekko nim potrząsając. Nie odpowiedział.
Z
racji, że nie wyglądał na rannego, podniosła dziecko i zarzuciła na plecy. Był
zaskakująco lekki. Nie mógł mieć więcej niż dziesięć lat. Pewnie nie
zauważyłaby go, gdyby nie biała bluza, którą miał na sobie.
Biegnąc
równym rytmem, ruszyła w stronę rezydencji. Nie wiedziała, jak chłopiec się tu
znalazł i co mu się stało, ale czuła, że coś jest nie tak.
Po paru
minutach, lekko zdyszana, stanęła przed drzwiami. Sebastian otworzył i szybko
oceniając sytuację, wziął dziecko z jej pleców i zaniósł na górę. Dziewczyna
szybko pozbyła się butów i kurtki i pobiegła za lokajem. Ten położył blondyna
na łóżku w jednym z pokoi gościnnych i ściągnął mu bluzę. Zaczął go dokładnie
oglądać, sprawdzając, czy nie ma żadnych obrażeń.
-
Oprócz paru otarć i siniaków, nic mu nie jest – orzekł. Odetchnęła z ulgą. – Co
się stało?
- Leżał
nieprzytomny w lesie.
Kiwnął
głową na znak, że zrozumiał i przykrył chłopca ciepłym kocem. Zawarli niepisaną
umowę, że na razie nie będą wracać do kłótni. Demon wyszedł z pomieszczenia, a
Mai usiadła na krześle, czekając aż malec się obudzi.
Minęła
prawie godzina, gdy w końcu otworzył oczy. Rozglądał się ze strachem dookoła,
aż błękitne spojrzenie padło na nią. Gwałtownie usiadł, odsuwając się.
-
Spokojnie, nic ci nie zrobię. Znalazłam cię nieprzytomnego w lesie, jesteśmy w
moim domu – mówiła spokojnie. – Nazywam się Mai. A ty?
- Luke –
szepnął.
- Ładne
imię. Ile masz lat?
-
Dziewięć – odparł. Wydawał się mniej przerażony niż chwilę temu, ale nadal
niespokojnie się rozglądał.
- Opowiesz
mi, co się stało? – spytała.
Chłopiec
wzdrygnął się i opuścił wzrok.
-
Rozumiem. Nie musisz mówić jak nie chcesz.
-
Naprawdę? – jego zaskoczony ton rozbawił dziewczynę.
- Mhm.
Nie będę cię do niczego zmuszać. Dobrze się czujesz?
- Mogę
dostać coś do picia?
- Mhm –
mruknęła i wcisnęła guzik wbudowany w ścianę koło łóżka.
Chwilę
później do pokoju wszedł Sebastian z dużą szklanką wody i talerzem z kanapkami.
Położył wszystko na stoliku i uśmiechnął się zachęcająco do Luke’a.
- Życzę
smacznego.
- Kim
jesteś? – spytał.
- To
Sebastian; mój lokaj – wyjaśniła Mai.
-
Lokaj? Jesteś bogata?
Zapomniała
już, jakie dzieci są bezpośrednie. Ich spostrzegawczość często zadziwiała
dorosłych. Cóż, trudno się dziwić.
- Można
tak powiedzieć. Jeśli będziesz czegoś potrzebować, możesz śmiało poprosić go o
pomoc.
-
Fajnie – uśmiechnął się.
Kiedy
blondyn zajadał kanapki, dziewczyna wbiła wzrok w demona. Przez chwilę trwała
między nimi bitwa na spojrzenia. Jednak nikt nie chciał się poddać. W końcu
oboje odwrócili głosy, zarządzając remis. Wciąż jednak czuła na sobie płomienne
spojrzenie mężczyzny.
Dopiero,
kiedy zerknęła na niebieskookiego, zorientowała się, że ich obserwuje. Nic nie
mówił, tylko zajadał się kanapkami.
-
Przynieś mi herbaty – powiedziała do kamerdynera. Ten skłonił się i wyszedł.
-
Jesteście parą? – spytał wprost Luke, jak tylko umilkły kroki w korytarzu.
- Nie.
Skąd to przypuszczenie?
- A
kochasz go? – puścił pytanie mimo uszu.
- Nie –
zmarszczyła czoło. Dokąd to zmierzało?
- Bo on
ciebie kocha.
~~*~~
Ekhem... mam nadzieję, że mnie nie zabijecie. ^^ Tak jakoś mnie napadło i tadaaa! Tak oto powstał wrzód na tyłku zimnej, oschłej relacji lokaj-pan xDD
Chętnie poczytam, co o tym myślicie i czego chcecie w kolejnych rozdziałach. Ale ostrzegam: nie liczcie na gorące romanse :P
Pozdrawiam i do napisania :D
No i dobrze, bo jak się nie pocałowali to mi ciśnienie skoczyło. Już lubie tego dzieciaka^^
OdpowiedzUsuńHaha, to chyba dobrze x3
UsuńBezpośrednie dzieci są fajne, z wyjątkiem tych, które krzyczą za tobą na Ulicy 'Daj dupy'.
OdpowiedzUsuńCzuje, ze naszę społeczeństwo się stacza.
Aczkolwiek akcja fajnie się rozkręca.
Buzki :*
Hahahaha, rozwaliłaś mnie xD
UsuńI ciesze się, ze Ci się podoba x3
Boże...
OdpowiedzUsuńCo Ci tu napisać? Słodko <3
Dużo cukru *.* Ale to dobrze!~
Co tu w miarę kreatywnego napisać?? Ciekawi mnie ten spostrzegawczy chłopczyna, reakcja Mai na jego słowa i wgl :3 Haha, my to się mamy z tymi endingami xD
Uhh... xD <3
Usuń