9 maj 2015

XXII

                - Masz bujną wyobraźnię, mały – powiedziała Mai i potargała włosy blondyna.
                Ten nadął policzki i spojrzał na nią spod byka.
                - Ale to prawda. Cały czas na ciebie patrzy takim dziwnym wzrokiem. Tak samo moja siostra patrzy na ciasteczka. Uwielbia je.
                - Naprawdę? – zachichotała. – To może powinnam się trzymać z dala od Sebastiana, by mnie nie schrupał?    
                - Heeej, przestań – zaprotestował Luke, ale też się zaśmiał. – Mimo to, nadal myślę, że cię lubi.
                - Jest moim lokajem i ochroniarzem, chce mnie chronić, a nie całować.
                - Fu – skwitował, a dziewczyna nie mogła powstrzymać delikatnego uśmiechu. Dzieci.
                - A po co ci ochroniarz? Coś ci grozi? – spytał po chwili.
                - Pracuję w policji i szukam groźnych przestępców, więc czasem przyda się jakaś pomocna dłoń.
                - Oooo, a umiesz się bić? – zarumienił się aż z podekscytowania.
                - Mhm.
                - A pokażesz??
                - Może. – mruknęła.
                - Proooszęę!!
                - Zobaczymy. Teraz skończ jeść.
                Lekko naburmuszony Luke ugryzł kolejny kawałek kanapki. Mai patrzyła na niego. Mimo że znali się od pięciu minut, już go polubiła. Był szczerym, wesołym, ciekawskim dzieckiem. Zwykły dziewięciolatek. Tylko nadal zastanawiało ją, jak się znalazł po środku lasu?
                Gdy skończył, wypił wodę duszkiem i podziękował. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
                - Jesteś cały brudny. Może umyjesz się pod prysznicem, a ja wrzucę twoje ciuchy do pralki? – zaproponowała. Chłopiec zawahał się przez chwilę, ale kiwnął głową na znak, że się zgadza.
                - W takim razie chodź, znajdziemy ci jakiś ręcznik i ubrania na zmianę, okej?
                - Mhm! – zeskoczył z krzesła i ruszył za nią.
                Po drodze rozglądał się dookoła z otwartymi ustami.
                - Ale wieeelkie! Jak duży jest ten pałac? – spytał.
                - Hmm, pałacem bym go nie nazwała, ale masz rację, budynek jest ogromny. Ma Trzy piętra i szklarnię na dachu, a do tego wilki ogród. Potem możemy tam pójść, jak chcesz.
                - Chcę! Mieszkasz tu sama?
                - Z Sebastianem.
                - A twoja rodzina?
                - Zostałam sama – odpowiedziała, patrząc przed siebie.
                - Nie żyją? – zapytał cicho. Uznał moje milczenie, za potwierdzenie. – Przepraszam…
                - Spokojnie, mały – potargała mu włosy. – Nic się nie stało.

                Lokaj zapukał do sypialni, ale nikogo nie było w środku. Westchnął i położył filiżankę i ciasteczka na stole, zabierając brudne naczynia. Zaniósł je do kuchni i z powrotem wszedł na górę, by sprawdzić, co robiła jego pani. Już z daleka usłyszał wysoki głos chłopca i ciche odpowiedzi dziewczyny. Ruszył w kierunku pokoju, skąd dochodziły dźwięki rozmowy.
                - Panienko? – odezwał się, stając w wejściu.
                Kucała przed jedną z komód, uśmiechając się lekko. Gdy wszedł, odwróciła się do niego, a radość znikła z jej twarzy. Na ten widok poczuł lekkie ukłucie w piersi, ale nie dał niczego po sobie poznać.
                - Mogę w czymś pomóc?
                - Znajdź jakieś ubranie na zmianę i ręcznik dla Luke’a. – rozkazała. Sebastian skłonił się i wyszedł.
                Nigdy nie mówiła, że lubi dzieci. Widać było, że polubiła chłopca. Chciała z nim rozmawiać, droczyć się. Z tym  d z i e c k i e m. Nie do końca wiedział dlaczego, ale budziło to w nim złość. Nagle zapragnął wrócić i odciągnąć Dziewczynę od blondyna. Należała do niego, jej wiernego lokaja i tylko do niego.
                Gdy tylko ta myśl przeszła mu przez umysł, zamarł. Co właśnie pomyślał? Zachowywał się irracjonalnie. Burzyło to jego wszelkie granice rozsądku i normalności. Nie. Nie może tak…

                - Tu jest łazienka. Pod prysznicem masz wszystkie potrzebne rzeczy – powiedziała Mai otwierając jedne z wielu drzwi.
                - A ubrania i ręcznik? – spytał chłopiec, patrząc świecącymi oczami na luksusowe pomieszczenie.
                - Sebastian ci je przyniesie jak będziesz się kąpał. Ja będę u siebie w pokoju; drzwi będą otwarte, więc będziesz mógł mnie znaleźć.
                - Okej! – zakrzyknął i wszedł do środka.
                Czarnowłosa uśmiechnęła się lekko na odchodnym i ruszyła w stronę sypialni. Od razu położyła się na łóżku, zanurzając twarz w pachnącą jej szamponem poduszkę. Dręczyły ją słowa Luke’a. Był bystry i szybko łączył fakty. Jednak w jaki do jasnej cholery sposób odkrył coś, czego ani ona, ani sam demon nie podejrzewali.
                Wiedziała, że w Sebastianie zaczynają budzić się emocje. Co gorsza, dobre emocje. Co jeszcze gorsze, były one skierowane w jej stronę. Próbowała się bronić rękami i nogami, odpychać go od siebie. Nie chciała tego. Pragnęła tylko zemsty, a potem zapłacić za życie. Na co jej był rozmiękły demon-sługa? Potrzebowała kogoś zimnego, twardego, kto nie pozwoli, by jej rany się zagoiły, by osłabła. Przez te lata uporczywie dusiła w sobie wszystko, by przetrwać. Żadnych trosk. Żadnych wątpliwości. Żadnych uczuć.
                Westchnęła ciężko. Czemu ten idiota wszystko niszczył?
                - Panienko…? – rozległ się niepewny głos. O wilku mowa.
                - Hm? – mruknęła, nie podnosząc głowy. Nie chciała, by widział ją w tym stanie.
                - Czy coś się stało? – dźwięk zbliżył się.
                Spięła się. Jego zmartwiony głos był kolejnym sztyletem wbitym w jej ciało.
                - Nie – twarda odpowiedź sprawiła, że zamilkł.
                - Proszę o wybaczenie, ale ośmielę się nie zgodzić. Ostatnio panienka dziwnie się zachowuje.
                - Kto to mówi – szepnęła, by nie załamał jej się głos. Nie. Stop. Żadnej słabości.
                - Nie rozumiem.
                Podniosła głowę i spojrzała na niego.
                - To zrozum wreszcie!

                Nie wiedział, o co jej chodzi. Płomienny wzrok dziewczyny wwiercał się w jego twarz. Jej usta drżały, a emocje były w kompletnej rozsypce, mimo że starała się je poskładać. Wyczuł jedynie złość i upór.
                Najgorsza była jednak świadomość, że to wszystko jego wina. Jego pani się zmieniała. Przez niego. To sprawiało, że czuł się rozdarty.
                - Panie… - zaczął, ale mu przerwała.
                - Przejrzyj wreszcie na oczy! Niszczysz sam siebie, przy okazji robiąc to samo ze mną! Masz być moim sługą, a nie oprawcą! Więc przestań wreszcie! – Krzyknęła.
                Zabolało. Po raz pierwszy usłyszał jak podniosła głos. Zawsze była opanowana, czy to w gniewie, czy w innej sytuacji.  W nim teraz też trwała burza. Świadomość, że zawiódł, ten ból mieszał się z irytacją. Ta słaba, ludzka istota… ta waleczna, piękna dziewczyna… irytująca dziewucha… droga mu pani…
                Przyłożył dłoń do skroni, chcąc uspokoić myśli. Znowu to samo. Zaczynał czuć. Emocje, które powinny być zapieczętowane, zamknięte w niedostępnym nawet dla niego miejscu, zaczynały wydostawać się z klatki i siały spustoszenie w jego głowie.
                - Ja… nie wiem… nie wiem.
                - To się dowiedz! Mam tego dość! Jesteś demonem. Demonem! Stworzeniem bez uczuć, skrupułów, czy sumienia! A kiedy na ciebie patrzę, wyglądasz jak słaby człowiek! Weź się w garść! – jej ostre słowa wżerały się w jego umysł niczym kwas.
                Nie wiedział, jaki ma w tym cel, ale zorientował się, że Mai za wszelką cenę próbuje go od tego odgrodzić. Zapieczętować, przywrócić do porządku. Ale czy on tego chciał…? Co za gadanie, oczywiście, że chciał.
                Czy aby na pewno? Nieznośny głos w głowie siał wątpliwości.
                - Mai…? – cichy głosik Luke’a przerwał burzę myśli.
                - Coś się stało, mały? – spytała dziewczyna wstając z łóżka i podchodząc do chłopca.
                - Przepraszam, przeszkodziłem…?
                - Nie ważne. Potrzebujesz czegoś? – jej łagodny głos tak bardzo różnił się od jej tonu chwilę temu, że aż zaszokowało to lokaja. Zmuszał ją do takich rzeczy…
                - Chciałem tylko porozmawiać…
                - W takim razie chodź. Oprowadzę cię po rezydencji. Co ty na to? – zaproponowała.
                - Pewnie! – szeroki uśmiech rozjaśnił twarz blondyna.
                - To idź już na dół i zaczekaj na mnie przed drzwiami, okej? Dokończę pewne sprawy i zaraz do ciebie dołączę.
                - Ok! – rzucił szybkie spojrzenie demonowi i zniknął w korytarzu.
                Gdy umilkły kroki, dziewczyna nadal stała do niego plecami. Sprawił, że robiła rzeczy, których nie chciała. Budził w niej emocje. Może nawet obrzydzenie. Miał być jej wsparciem, lojalnym sługą, a nie ciężarem.
                Ta myśl ciążyła mu niczym głaz. Nawet jeśli budziły się w nim emocje, to nie mógł nimi obarczać Mai. Nie ją. Miała własne problemy, z którymi, co dopiero zauważył, ledwo sobie radzi. Gdyby dołożyć jeszcze jego, coś by w końcu pękło. Chciał tego uniknąć.
                - Błagam o wybaczenie, pani – ukląkł na jedno kolano i spuścił głowę. – Zawiodłem cię jako sługa, sprawiłem, że robiłaś rzeczy wbrew sobie. To się już nie powtórzy.
                - Trzymam cię za słowo, Sebastianie – nadal na niego nie patrzyła, ale jej lodowaty ton mówił sam za siebie. Wyszła, zostawiając go samego.

                Wtedy po raz pierwszy poczuł prawdziwy smutek. 

~~*~~

                 Hejoo! :3 Mam nadzieję, że ten przepełniony myślami rozdział Wam się spodobał ^^ Z Waszych komentarzy wywnioskowałam, że na to czekaliście, więc starałam się wymyślić coś, co sprosta Waszym oczekiwaniom i jednocześnie będzie pasować do mojego planu ;)
Czekam z niecierpliwością na opinie i pomysły! :D 

                 Pozdrawiam i do napisania ^^ 

4 komentarze:

  1. Jezu, on cierpi :O
    nie wiem, czy płakać, czy skakać z radości. Więcej czegoś takiego! Jaram się, jak snop suchego siana, czy inne łatwopalne cośtam <3
    komentowalabym dalej, ale poza pisaniem jak kocham Sebę nic bym nie napisała ambitnego, więc w tym momencie poprzestanę xD
    weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Łoooooo <3
    Matko, to jest takie prawdziwe. Tyle w tym smutku... Żal mi Seby, ale dzisiaj jakoś wyjątkowo podoba mi się to, jak cierpi :P Słyszałam, że u Ciebie nie mogę spodziewać się romansu, ale widocznie tak bywa xd
    no i Luke- zżera mnie od środka ciekawość.

    OdpowiedzUsuń