- Masz
bujną wyobraźnię, mały – powiedziała Mai i potargała włosy blondyna.
Ten
nadął policzki i spojrzał na nią spod byka.
- Ale
to prawda. Cały czas na ciebie patrzy takim dziwnym wzrokiem. Tak samo moja
siostra patrzy na ciasteczka. Uwielbia je.
-
Naprawdę? – zachichotała. – To może powinnam się trzymać z dala od Sebastiana,
by mnie nie schrupał?
-
Heeej, przestań – zaprotestował Luke, ale też się zaśmiał. – Mimo to, nadal
myślę, że cię lubi.
- Jest
moim lokajem i ochroniarzem, chce mnie chronić, a nie całować.
- Fu –
skwitował, a dziewczyna nie mogła powstrzymać delikatnego uśmiechu. Dzieci.
- A po
co ci ochroniarz? Coś ci grozi? – spytał po chwili.
-
Pracuję w policji i szukam groźnych przestępców, więc czasem przyda się jakaś
pomocna dłoń.
- Oooo,
a umiesz się bić? – zarumienił się aż z podekscytowania.
- Mhm.
- A
pokażesz??
- Może.
– mruknęła.
-
Proooszęę!!
-
Zobaczymy. Teraz skończ jeść.
Lekko naburmuszony Luke ugryzł
kolejny kawałek kanapki. Mai patrzyła na niego. Mimo że znali się od pięciu
minut, już go polubiła. Był szczerym, wesołym, ciekawskim dzieckiem. Zwykły
dziewięciolatek. Tylko nadal zastanawiało ją, jak się znalazł po środku lasu?
Gdy
skończył, wypił wodę duszkiem i podziękował. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
-
Jesteś cały brudny. Może umyjesz się pod prysznicem, a ja wrzucę twoje ciuchy
do pralki? – zaproponowała. Chłopiec zawahał się przez chwilę, ale kiwnął głową
na znak, że się zgadza.
- W
takim razie chodź, znajdziemy ci jakiś ręcznik i ubrania na zmianę, okej?
- Mhm!
– zeskoczył z krzesła i ruszył za nią.
Po
drodze rozglądał się dookoła z otwartymi ustami.
- Ale
wieeelkie! Jak duży jest ten pałac? – spytał.
- Hmm,
pałacem bym go nie nazwała, ale masz rację, budynek jest ogromny. Ma Trzy
piętra i szklarnię na dachu, a do tego wilki ogród. Potem możemy tam pójść, jak
chcesz.
- Chcę!
Mieszkasz tu sama?
- Z
Sebastianem.
- A
twoja rodzina?
-
Zostałam sama – odpowiedziała, patrząc przed siebie.
- Nie
żyją? – zapytał cicho. Uznał moje milczenie, za potwierdzenie. – Przepraszam…
-
Spokojnie, mały – potargała mu włosy. – Nic się nie stało.
Lokaj
zapukał do sypialni, ale nikogo nie było w środku. Westchnął i położył
filiżankę i ciasteczka na stole, zabierając brudne naczynia. Zaniósł je do
kuchni i z powrotem wszedł na górę, by sprawdzić, co robiła jego pani. Już z
daleka usłyszał wysoki głos chłopca i ciche odpowiedzi dziewczyny. Ruszył w
kierunku pokoju, skąd dochodziły dźwięki rozmowy.
-
Panienko? – odezwał się, stając w wejściu.
Kucała
przed jedną z komód, uśmiechając się lekko. Gdy wszedł, odwróciła się do niego,
a radość znikła z jej twarzy. Na ten widok poczuł lekkie ukłucie w piersi, ale
nie dał niczego po sobie poznać.
- Mogę
w czymś pomóc?
-
Znajdź jakieś ubranie na zmianę i ręcznik dla Luke’a. – rozkazała. Sebastian
skłonił się i wyszedł.
Nigdy
nie mówiła, że lubi dzieci. Widać było, że polubiła chłopca. Chciała z nim
rozmawiać, droczyć się. Z tym d z i e c
k i e m. Nie do końca wiedział dlaczego, ale budziło to w nim złość. Nagle zapragnął
wrócić i odciągnąć Dziewczynę od blondyna. Należała do niego, jej wiernego
lokaja i tylko do niego.
Gdy
tylko ta myśl przeszła mu przez umysł, zamarł. Co właśnie pomyślał? Zachowywał
się irracjonalnie. Burzyło to jego wszelkie granice rozsądku i normalności.
Nie. Nie może tak…
- Tu
jest łazienka. Pod prysznicem masz wszystkie potrzebne rzeczy – powiedziała Mai
otwierając jedne z wielu drzwi.
- A
ubrania i ręcznik? – spytał chłopiec, patrząc świecącymi oczami na luksusowe
pomieszczenie.
-
Sebastian ci je przyniesie jak będziesz się kąpał. Ja będę u siebie w pokoju;
drzwi będą otwarte, więc będziesz mógł mnie znaleźć.
- Okej!
– zakrzyknął i wszedł do środka.
Czarnowłosa
uśmiechnęła się lekko na odchodnym i ruszyła w stronę sypialni. Od razu położyła
się na łóżku, zanurzając twarz w pachnącą jej szamponem poduszkę. Dręczyły ją
słowa Luke’a. Był bystry i szybko łączył fakty. Jednak w jaki do jasnej cholery
sposób odkrył coś, czego ani ona, ani sam demon nie podejrzewali.
Wiedziała,
że w Sebastianie zaczynają budzić się emocje. Co gorsza, dobre emocje. Co
jeszcze gorsze, były one skierowane w jej stronę. Próbowała się bronić rękami i
nogami, odpychać go od siebie. Nie chciała tego. Pragnęła tylko zemsty, a potem
zapłacić za życie. Na co jej był rozmiękły demon-sługa? Potrzebowała kogoś
zimnego, twardego, kto nie pozwoli, by jej rany się zagoiły, by osłabła. Przez
te lata uporczywie dusiła w sobie wszystko, by przetrwać. Żadnych trosk.
Żadnych wątpliwości. Żadnych uczuć.
Westchnęła
ciężko. Czemu ten idiota wszystko niszczył?
-
Panienko…? – rozległ się niepewny głos. O wilku mowa.
- Hm? –
mruknęła, nie podnosząc głowy. Nie chciała, by widział ją w tym stanie.
- Czy
coś się stało? – dźwięk zbliżył się.
Spięła
się. Jego zmartwiony głos był kolejnym sztyletem wbitym w jej ciało.
- Nie –
twarda odpowiedź sprawiła, że zamilkł.
-
Proszę o wybaczenie, ale ośmielę się nie zgodzić. Ostatnio panienka dziwnie się
zachowuje.
- Kto
to mówi – szepnęła, by nie załamał jej się głos. Nie. Stop. Żadnej słabości.
- Nie
rozumiem.
Podniosła
głowę i spojrzała na niego.
- To
zrozum wreszcie!
Nie
wiedział, o co jej chodzi. Płomienny wzrok dziewczyny wwiercał się w jego
twarz. Jej usta drżały, a emocje były w kompletnej rozsypce, mimo że starała
się je poskładać. Wyczuł jedynie złość i upór.
Najgorsza
była jednak świadomość, że to wszystko jego wina. Jego pani się zmieniała.
Przez niego. To sprawiało, że czuł się rozdarty.
- Panie…
- zaczął, ale mu przerwała.
-
Przejrzyj wreszcie na oczy! Niszczysz sam siebie, przy okazji robiąc to samo ze
mną! Masz być moim sługą, a nie oprawcą! Więc przestań wreszcie! – Krzyknęła.
Zabolało.
Po raz pierwszy usłyszał jak podniosła głos. Zawsze była opanowana, czy to w
gniewie, czy w innej sytuacji. W nim
teraz też trwała burza. Świadomość, że zawiódł, ten ból mieszał się z irytacją.
Ta słaba, ludzka istota… ta waleczna, piękna dziewczyna… irytująca dziewucha…
droga mu pani…
Przyłożył
dłoń do skroni, chcąc uspokoić myśli. Znowu to samo. Zaczynał czuć. Emocje,
które powinny być zapieczętowane, zamknięte w niedostępnym nawet dla niego miejscu,
zaczynały wydostawać się z klatki i siały spustoszenie w jego głowie.
- Ja…
nie wiem… nie wiem.
- To
się dowiedz! Mam tego dość! Jesteś demonem. Demonem! Stworzeniem bez uczuć,
skrupułów, czy sumienia! A kiedy na ciebie patrzę, wyglądasz jak słaby
człowiek! Weź się w garść! – jej ostre słowa wżerały się w jego umysł niczym
kwas.
Nie
wiedział, jaki ma w tym cel, ale zorientował się, że Mai za wszelką cenę
próbuje go od tego odgrodzić. Zapieczętować, przywrócić do porządku. Ale czy on
tego chciał…? Co za gadanie, oczywiście, że chciał.
Czy aby na pewno? Nieznośny głos w
głowie siał wątpliwości.
- Mai…?
– cichy głosik Luke’a przerwał burzę myśli.
- Coś
się stało, mały? – spytała dziewczyna wstając z łóżka i podchodząc do chłopca.
-
Przepraszam, przeszkodziłem…?
- Nie
ważne. Potrzebujesz czegoś? – jej łagodny głos tak bardzo różnił się od jej
tonu chwilę temu, że aż zaszokowało to lokaja. Zmuszał ją do takich rzeczy…
-
Chciałem tylko porozmawiać…
- W
takim razie chodź. Oprowadzę cię po rezydencji. Co ty na to? – zaproponowała.
-
Pewnie! – szeroki uśmiech rozjaśnił twarz blondyna.
- To
idź już na dół i zaczekaj na mnie przed drzwiami, okej? Dokończę pewne sprawy i
zaraz do ciebie dołączę.
- Ok! –
rzucił szybkie spojrzenie demonowi i zniknął w korytarzu.
Gdy
umilkły kroki, dziewczyna nadal stała do niego plecami. Sprawił, że robiła
rzeczy, których nie chciała. Budził w niej emocje. Może nawet obrzydzenie. Miał
być jej wsparciem, lojalnym sługą, a nie ciężarem.
Ta myśl
ciążyła mu niczym głaz. Nawet jeśli budziły się w nim emocje, to nie mógł nimi
obarczać Mai. Nie ją. Miała własne problemy, z którymi, co dopiero zauważył,
ledwo sobie radzi. Gdyby dołożyć jeszcze jego, coś by w końcu pękło. Chciał
tego uniknąć.
-
Błagam o wybaczenie, pani – ukląkł na jedno kolano i spuścił głowę. – Zawiodłem
cię jako sługa, sprawiłem, że robiłaś rzeczy wbrew sobie. To się już nie
powtórzy.
- Trzymam
cię za słowo, Sebastianie – nadal na niego nie patrzyła, ale jej lodowaty ton
mówił sam za siebie. Wyszła, zostawiając go samego.
Wtedy
po raz pierwszy poczuł prawdziwy smutek.
~~*~~
Hejoo! :3 Mam nadzieję, że ten przepełniony myślami rozdział Wam się spodobał ^^ Z Waszych komentarzy wywnioskowałam, że na to czekaliście, więc starałam się wymyślić coś, co sprosta Waszym oczekiwaniom i jednocześnie będzie pasować do mojego planu ;)
Czekam z niecierpliwością na opinie i pomysły! :D
Czekam z niecierpliwością na opinie i pomysły! :D
Pozdrawiam i do napisania ^^
Jezu, on cierpi :O
OdpowiedzUsuńnie wiem, czy płakać, czy skakać z radości. Więcej czegoś takiego! Jaram się, jak snop suchego siana, czy inne łatwopalne cośtam <3
komentowalabym dalej, ale poza pisaniem jak kocham Sebę nic bym nie napisała ambitnego, więc w tym momencie poprzestanę xD
weny :*
Hahaha, cieszę się Twoim szczęściem xD
UsuńŁoooooo <3
OdpowiedzUsuńMatko, to jest takie prawdziwe. Tyle w tym smutku... Żal mi Seby, ale dzisiaj jakoś wyjątkowo podoba mi się to, jak cierpi :P Słyszałam, że u Ciebie nie mogę spodziewać się romansu, ale widocznie tak bywa xd
no i Luke- zżera mnie od środka ciekawość.
Heheszki, zobaczymy x3
Usuń