Luke
wręcz podskakiwał, czekając na dziewczynę przed schodami. Ten widok sprawił, że
ciężar w jej klatce piersiowej lekko zelżał. Ich problemy mogą zaczekać. Teraz
należało się zająć chłopcem.
-
Gotowy na długą wycieczkę? – spytała. Blondyn rozpromienił się.
- Tak!
Chodźmy!
Opowiadała
przez kilka godzin, oprowadzając niebieskookiego po rezydencji. Ten chłonął
każde jej słowo, rozglądając się dookoła. Zagadywała go tak, by zapominał o
miniętych pokojach lub zamkniętych szafkach, których nie chciała pokazywać
dziecku. Jego świat był zupełnie inny od tego, który ona znała. Weselszy,
czystszy.
Gdy
weszli do sali muzycznej, aż zamarł. Otworzył buzię z wrażenia, a jego wzrok
skupiał się po kolei na każdym instrumencie w pokoju. Każdy miał swoje miejsce;
był starannie wypolerowany i ustawiony.
- Łał…
Umiesz grać na wszystkich? – spytał.
- Nie,
nauka zajęłaby mi całe życie. Potrafię grać co najwyżej na kilku z nich. Ale
Sebastian zagra chyba na każdym – umilkła po tym zdaniu. Nie chciała o nim
mówić. Jednak nieświadomy jej stanu chłopiec załapał temat.
- On
mnie trochę przeraża.
-
Czemu?
- Nie
wiem… Czuję od niego coś dziwnego. Po prostu.
Potem
umilkł i podszedł do fortepianu. Spojrzał na Mai błagalnie. Ta uśmiechnęła się
lekko i skinęła głową. Luke z uśmiechem uniósł klapę i usiadł na szerokim
stołku. Jego palce przez chwilę gładziły śnieżnobiałe klawisze, a po chwili
nieśmiało zaczął grać.
Dziewczyna
podeszła, zdziwiona.
-
Sonata księżycowa? – spytała.
- Mhm –
odparł wesoło, nie przestając grać. – Lubię Beethovena.
- Hm..
mogę?
Kiwnął
głową, a ona usiadła obok i zaczęła grać niskie tony. Muzyka niosła się cichym echem po pomieszczeniu,
nadając brzmieniu głębi. Gdy skończyli, blondyn uśmiechnął się szeroko.
- To
było super!
- Jeśli
wczujesz się w utwór, ten zawsze będzie brzmiał super.
Później
zjedli obiad i ruszyli dalej. Obejrzeli oranżerię na dachu i zeszli na dół.
Chłopiec biegał po podwórku, zachwycając się rybami w stawie i kolorowymi
kwiatami, które zaczynały kwitnąć. Cały czas się uśmiechał.
Gdy
wrócili, ledwo żył. Oczy mu się zamykały,
bełkotał pod nosem zamiast mówić. Jednak widać było, że jest szczęśliwy.
Mai wzięła go za rękę i zaprowadziła do sypialni. Tam Luke rzucił się na łóżko
i zasnął od razu, jak jego głowa dotknęła poduszki. Dziewczyna cicho chichocząc
przykryła go kołdrą i zgasiła światło.
-
Dobranoc – szepnęła na odchodnym.
Usiadła
przy biurku i włączyła laptopa. Zaczęła szukać. Przeczesywała serwery
policyjne, zwykłe wiadomości i wiele innych. Wypatrywała jednej konkretnej
rzeczy, by upewnić się w swojej teorii.
W końcu
znalazła. Oparła się wygodnie o oparcie krzesła i wcisnęła przycisk wmontowany
w blat biurka. Po chwili do pomieszczenia wszedł Sebastian.
- Tak,
pani?
Bez
słowa odwróciła laptop w jego stronę. Zaciekawiony lokaj, pochylił się i zaczął
czytać. Wielki nagłówek głosił: „MŁODY GENIUSZ NA KONCERCIE W LONDYNIE!”. Do
artykułu dołączone było zdjęcie. Przedstawiało ono chłopca o jasnych włosach,
grającego na fortepianie w teatrze.
- To
Luke – to nie było pytanie.
Znów
bez jakiegokolwiek komentarza, dziewczyna przełączyła stronę. Tym razem notka
była o wiele krótsza, lecz o zupełnie innym wybrzmieniu. Obrzucano w nim
pianistę z błotem za „okropny koncert”. To jedno wystąpienie zburzyło całą jego
karierę. Zerknął na datę. Artykuł opublikowano pół roku temu.
- Od
tamtej pory zniknął ze sceny. Żadnych wzmianek, śladów. Po prostu zniknął –
powiedziała cicho.
- Skąd
pochodzi?
-
Mieszka jakieś trzydzieści mil stąd. W bazach policji nie ma żadnej wzmianki o
zaginięciu, więc albo porwano go niedawno i nie zaktualizowali jeszcze baz
danych, albo po prostu nikt nie zgłosił porwania.
- Co
teraz panienka zrobi?
-
Porozmawiam z nim. Nie mam zamiaru go do niczego zmuszać. Jednak nie może tu
zostać.
Milczała
przez chwilę bawiąc się warkoczem.
-
Znajdź jego rodzinę, ale nie kontaktuj się z nimi. Zdasz mi potem raport –
rozkazała. Lokaj skłonił się i wyszedł.
Napięcie
jakie między nimi panowało było nie do zniesienia. Sprawa blondyna opóźniła konfrontację,
jednak prędzej czy później dojdzie do kolejnej. Oboje to wiedzieli, jednak
nadal trwali w ułudzie pokoju.
Demon
westchnął. Odkąd odkrył przyczynę wszystkich ostatnich anomalii, było coraz
gorzej. Zorientował się, że to nie była nagła zmiana, tylko trwało to od dłuższego
czasu. Może nawet od samego początku. Po prostu ostatnie zajścia były swego
rodzaju katalizatorem. Kroplą, która przelała czarę i spowodowała lawinę zdarzeń.
Otworzył
drzwi i wyszedł za dwór. Skoczył w noc, by wykonać zadanie, które powierzyła mu
jego pani.
Mai
wyłączyła komputer i wszystkie światła. Położyła się na łóżku, napawając
ciemnością, która otulała ją niczym koc. Wciągnęła głęboko powietrze. Poczuła
zapach jej szamponu, delikatną woń wanilii, którą kochała i czegoś jeszcze.
Czegoś, co ją intrygowało, a jednocześnie irytowało. Coś… Czemu czuła tu j e g o ? Przewróciła się na brzuch i wtuliła
twarz w poduszkę, ale woń lokaja nie znikła. Był to aromat słodyczy, które tak
często dla niej przyrządzał, z nutką tajemniczości, lepszą niż jakiekolwiek
perfumy. To ona siała w jej umyśle taki mętlik, prześladowała ją po nocach.
Skuliła
się w kłębek. Nie tylko Sebastian walczył z emocjami.
~~*~~
Zastanawiam się, czy jutro czegoś nie dodać, bo tak jakoś ten rozdział jest przykrótki.... hm....
Przecież Ci się udało. Prawda, było lekko krótkie, ale ciekawe. :)
OdpowiedzUsuńYee, w końcu wiadomo, kim jest Luke ;3 I ta "burza" Mai i Seby <3 słodko :D
Hehe :3
UsuńTag, tak, dodawaj! I więcej, tym lepiej!
OdpowiedzUsuńeeej, dlaczego ja nie dostałam info, że jest notka? :(
Jezu, oni czują, ja chcę więcej <3 tak mi się humor poprawił przez to ich wzajemne cierpiejia, ahahahahahaha wredna jestem dla nich, wiem xD
btw u mnie też news, ale nie miałam siły powiadamiać, bo umiersm na bezsenność.
A Ty się yrzymaj i cokolwiek jest nie tak, to będę trzymac4 kciuki, żebyś szybko sobie z tym poradziła :*
Przepraszam, ale nie wiedziałam, czy coś dopiszę, czy nie, a nie chciałam Ci dawać niepewnych informacji :<
UsuńAle cieszę się, że się podobało :3 Już zaglądam do Ciebie!