20 maj 2015

XXIV

Następnego ranka, obudził ją wesoły głos Luke’a.
                - No choodźmyy! – mówił głośno.
                - Paniczu, nie sądzę, by był to dobry…
                - No chodź! Jest już po dziewiątej! – przerwał Sebastianowi.
                Dziewczyna zaskoczona zerknęła na zegarek. Faktycznie, było w pół do dziesiątej. Z westchnieniem, usiadła na łóżku. W tej samej chwili do pokoju wszedł blondyn Na jej widok uśmiechnął się szeroko.
                - Mai! Już nie śpisz!
                - Mhm – mruknęła sennie, przeczesując palcami grzywkę.
                - Jej! Co dzisiaj porobimy?
                - Spokojnie, mały. Może najpierw się przebiorę?
                - A… przepraszam – zmieszał się lekko. – To ja…
                - Zaczekaj na mnie w salonie. Niedługo przyjdę.
                - Ok!
                Blondyn wybiegł radośnie z pokoju. Ledwo jego czupryna zniknęła za framugą, dziewczyna spoważniała i spojrzała na lokaja.
                - Więc?
                - Rodzice rozpaczliwie szukają syna, ale nikt nie wierzy, że go porwano. Krążą plotki, że uciekł, albo rodzina próbuje znów zwrócić na siebie uwagę – powiedział cicho.
                Dziewczyna skrzywiła się. Ludzka głupota i brutalność nie zna granic.
                - Porozmawiam z nim dzisiaj. Możesz odejść – mruknęła.
                Demon skłonił się i wyszedł. Zamyślona, nie zauważyła smutku w jego oczach.
                              

                Jakeś dziesięć minut później, siedziała już z chłopcem na kanapie, zajadając mini-kanapki na śniadanie. Wcześniej włączyli telewizor, więc głosy i śmiechy z jakiejś bajki wypełniały całe pomieszczenie.
                Luke wyglądał na zadowolonego.
                - Hej, mogę o czymś z tobą pogadać? – spytała po dłuższej chwili.
                - Mhm, a o czym? – niebieskooki spojrzał na nią ciekawie.
                - Nie tęsknisz za domem?
                - … tęsknię – odparł cicho. Uśmiech zniknął. – Ale boję się wrócić.
                - Czemu?
                - Bo… nie chcę znowu zawieść rodziców. Może byłoby dla nich lepiej gdybym zniknął?
                - Nie gadaj głupot – potargała mu włosy. – To, że jakiś krytyk wyżył się na tobie w swoim pisemku, nie znaczy, że twoja rodzina przestała cię kochać.
                - Skąd wiesz? – spytał zaskoczony.
                - Mówiłam, że pracuję w policji – uśmiechnęła się lekko. – Twoi rodzice cię szukają. Siostra na pewno się o ciebie martwi.
                - Ale…
                - Żadnych ale.
                Chwila ciszy.
                - Luke, lubisz grać na pianinie?
                - Kocham! – wykrzyknął, a oczy mu pojaśniały.
                - Więc wróć i pokarz im wszystkim. I nie graj dla krytyków. Graj dla siebie. Czerp przyjemność z tego, co robisz. Daj rodzicom powód, by byli z ciebie jeszcze bardziej dumni.
                - Ok! … Mai?
                - Tak?
                - Ale będę mógł cię czasem odwiedzać? Obiecałaś mi pokazać jak walczysz! – popatrzył na nią błagalnie.
                - Pewnie. Tylko spytaj się wcześniej o pozwolenie – znów potargała mu włosy.
                - Zgoda!
                - Skoro to już ustaliliśmy, to chciałabym jeszcze wiedzieć, jak się znalazłeś w lesie?
                - Średnio pamiętam – wyznał. – Wracałem ze szkoły do domu, gdy nagle poczułem, że ktoś mnie chwyta od tyłu. Obudziłem się związany w jakiejś furgonetce. Byłem sam i nie wiedziałem, co się dzieje. Jakoś wyplątałem się z tego sznurka, a gdy samochód zwolnił, wyskoczyłem i zacząłem biec. Potem obudziłem się tutaj – wzruszył ramionami.
                - Hm… okej. Nie bałeś się?
                - No co ty! – nadął się teatralnie.
                - Heh. Dzielny jesteś – uśmiechnęła się, lecz myślami była daleko stąd…



                Po południu rozległ się dzwonek. Mai złapała Luke’a za rękę i stanęła w krótkim korytarzu tuż przed wejściem. Sebastian otworzył drzwi, wpuszczając do środka chłodne powietrze. W wejściu stała kobieta średniego wzrostu o brązowych włosach i  jasnoniebieskich oczach. Trzymała za rączkę może pięcioletnią dziewczynkę, która wyglądała jak mniejsza, dziewczęca wersja chłopca, który stał obok czarnowłosej. Za nimi niespokojnie przechadzał się wysoki mężczyzna. Miał może trzydzieści lat i jasne włosy. To zdecydowanie byli rodzice Luke’a.
                Jak tylko go zobaczyli, od razu rzucili się w jego stronę.
                - Synku! – zaszlochała kobieta i przytuliła go.
                - Cześć, mamo.
                - Jesteś cały, nic ci nie jest? – dopytywał się ojciec.
                - Luuuuke! – krzyknęła głośno dziewczyna, wczepiając się w nogawkę blondyna.
                - Wszystko jest okej. Dzięki Mai! – krzyknął szeroko uśmiechnięty, wtulając się w rodziców.
                - Dziękujemy ci, jeśli możemy jakoś…
                - Nie ma potrzeby – przerwała im. – Po prostu sprawcie, by był szczęśliwy.
                - Dziękujemy – powtórzył mężczyzna i położył jej rękę na ramieniu.
                Starała się powstrzymać odruch cofnięcia się o krok i patrzyła jak szczęśliwa rodzina rusza w kierunku wyjścia. Już chciała się odwrócić i pójść na górę, gdy nagle poczuła jak Luke przytula ją mocno w pasie.
                - Dziękuję, Mai! Do zobaczenia! – pomachał jej na odchodnym i wybiegł na dwór.
                Dziewczyna patrzyła za nimi przez chwilę. Potem odwróciła się, a lokaj zamknął drzwi. Echo zamka przez chwilę odbijało się od ścian holu. Rezydencja znowu stała się cicha i pusta. I ponownie będzie sam na sam z demonem.
                - Wszystko w porządku, pani? – spytał.
                - Nie. Nic nie jest w porządku – odparła.
               
                Usiadła na łóżku, trzymając na kolanach laptopa. Przeglądała stare raporty i dokumenty. Kolejny element wskoczył na swoje miejsce, dając jej ogólny zarys obrazka.
                Domyślała się, co on przedstawiał. I wcale jej się to nie podobało.

~~*~~

               Powoli akcja się rozkręca, jednak znowu rozdział jest krótki. Myślę nad tym, żeby przez jakiś czas dodawać posty raz w tygodniu. Nie mam na nic siły, a wolałabym, żeby rzeczy, które Wam pokazuje miały jakąś treść i przyzwoitą długość :)

               Tak więc zobaczymy. Mam nadzieję, że chociaż Wam się spodobało ^^

Do napisania! 

6 komentarzy:

  1. Jeee, przez chwilę się bałam, że to koniec Luke'a. Lubię go, szczególnie za ten tekst o kochaniu :P
    wolałabym dwie notki w tygodniu, ale jeśli nie dakesz rady, to to uszanuję, nie wiem, jak łazienka.
    Ja nie wiem, jak to możliwe, bo taki brak Seby, a ten chłód między nimi czułam przez cały rozdział <3
    czekam na newsa i życzę Ci dużo weny, siły i humoru :*
    Ach, pees. Pokarz ci wskoczyło gdzieś. Aż musiałam sprawdzić, bo jestem ortograficzną sierotą, ale to chyba błąd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Omg, jaki wstyd o.o Wczoraj byłam tak zmęczona, że napisałam "minóta", więc nie dziwię się, że jeszcze coś się wkradło x.x już poprawiam. I cieszę się, że mimo wszystko Ci się podobało.
      Z tą częstotliwością jeszcze zobaczę, ale w przyszłym tygodniu na 90% pbędzie tylko jedna notka, bo mam zawaloną każdą minutę dnia :<

      Usuń
  2. Taa, pokaż xD to boli moje oczy.
    Nie wiem co sądzić o tym wszystkim :3 powiało pustką, ale może to z czasem minie.
    Co do Seby. Jakoś go tak nie było widać xD
    Weny, ochoty i innych rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wybacz... mówiłam, że będzie kiepsko x.x
      Ale postaram się z następnym, by to wszystko wynagrodzić

      Usuń
  3. Rozdział może i krótki, ale robi małe wprowadzenie do dalszego rozwinięcia akcji. Czuje, że jeszcze nas czymś zaskoczysz :*
    Luke, słodki dzieciak :D Zawsze wprowadzasz jakieś fajne postacie :D
    Pozdrawiam i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) Cieszę się, że komuś to się spodobało. Naprawdę poprawia mi to humor ^^
      Tobie również dużo weny i do napisania!

      Usuń