4 lip 2015

XXVIII


                Lokaj leżał sztywno na plecach, przyciskając mocno ręce do tułowia. Usta zacisnął w wąską kreskę, a oczy jarzyły się czerwienią.
                - Kazała mi… panienka zostać – wydukał, cały czas patrząc w baldachim.
                - Nie – odparła marszcząc czoło.
                - Rozkazała mi panienka położyć się obok niej i zostać – drążył uparcie.
                Przez chwilę wpatrywała się w jego ledwo widoczną sylwetkę. Tylko lekki błysk jego spojrzenia zdradzał, gdzie jest jego twarz. Był napięty jak struna i trzymał się jak najdalej od niej. Mai z westchnieniem ścisnęła nasadę nosa.
                - Ech… coś musiało mi się przyśnić, wybacz. Możesz iść.
                Ledwo skończyła, a demon w nadludzkim tempie zerwał się z posłania i stanął po drugiej stronie pokoju. Lekko zakuło.
                - Rozumiem, że masz mnie dość, ale bez przesady – mruknęła pod nosem.
                Zatopiła twarz w pościeli, odwracając się na drugi bok. Po chwili zorientowała się, że kamerdyner nie ruszył się na krok. Otworzyła oczy, patrząc na dwa świecące się punkciki.
                - Coś jeszcze?
                Zrozumiał aluzję. Szybkim krokiem ruszył do drzwi i zamknął je za sobą, mrucząc ciche „Dobranoc”.
                Czarnowłosa odwróciła się na plecy i przetarła dłońmi twarz. Poparzona dłoń zabolała lekko. Co się stało? Czyżby znowu mówiła przez sen?
                - Co to ma być? – mruknęła zirytowana i zamknęła oczy, pragnąc jak najszybciej zasnąć.

                Rano obudziła się, wtulona w poduszkę. W półśnie zaciągnęła się kuszącym zapachem. Słodyczy, czekolady i… Usiadła gwałtownie, aż jej się zakręciło w głowie. Zamknęła oczy i oparła czoła na dłoni, aż zawroty minęły. Wtedy rozległo się ciche pukanie.
                - Panienko?
                - Wejdź – mruknęła, mrugając kilka razy.
                Zerknęła z wyrzutem na poduchę i opuściła nogi na ziemię.
                - Wszystko w porządku? – spytał lokaj.
                - Mhm – odmruknęła, wstając ostrożnie.
                - Śniadanie czeka już w jadalni – oznajmił i wyszedł bez słowa.
                Dziewczyna patrzyła za nim przez chwilę, zaskoczona. Nawet na nią nie spojrzał. Był zimny. Jakby… Pokręciła głową, otrząsając się ze zbędnych myśli. I tak jutro wszystko się skończy…
                Wygrzebała w szafy jakieś ubrania i nawet na nie nie patrząc, weszła za parawan i ubrała się. Związała włosy w luźny kucyk, który w połowie przewiązała kolejną gumką, by włosy nie latały dookoła niej. Zeszła boso na dół, wzdrygając się lekko, gdy dotykała stopami chłodnych paneli.
                - Posiłek cze… - Sebastian urwał na jej widok.
                Ignorując go, ruszyła prosto do jadalni. Opadła ciężko na krzesło i z westchnieniem sięgnęła po widelec. Lokaj przygotował dla niej sałatkę owocową i kubek czarnej herbaty. Bez entuzjazmu wkładała kolejne kawałki do ust, popijając od czasu do czasu gorącym napojem.
                Gdy skoczyła, wstała i chciała już iść na górę, gdy nagle zobaczyła sylwetkę demona. Stał w tej samej pozycji, w której wyminęła go przed posiłkiem. Wpatrywał się w nią zszokowany.
                - Co? – mruknęła niezadowolona. Nie miała dzisiaj nastroju.
                - Co ma panienka na sobie? – wydukał.
                - Ubrania – odpyskowała, marszcząc czoło. Wiedziała, że zachowuje się dziecinnie, jednak reakcje jej sługi doprowadzały ją do szaleństwa. 
                - Czy widziała panienka siebie w lustrze? Nie, czy w ogóle widziała panienka, co na siebie wkłada? – spytał lekko się otrząsając z szoku.
                - Co…? – nie zdążyła dokończyć, gdyż demon złapał ją za nadgarstek i poprowadził do  najbliższego lustra, wiszącego w korytarzu.
                Miała na sobie prawie przeźroczystą, szarą bluzkę na ramiączkach z odsłoniętymi plecami i dużym dekoltem. Zwykle wkładała ją latem, na strój kąpielowy, by się nie spalić. W żadnym wypadku nie był to ciuch do noszenia na co dzień. Zwłaszcza, że przód się obniżył i było widać sporą część czarnego, koronkowego stanika. Całości dopełniły shorty z wieloma ozdobnymi przetarciami, które również pokazywały zbyt wiele.
                Patrzyła przez moment na swoje odbicie. Naprawdę się w to ubrała? Zerknęła na lokaja. Patrzył przed siebie z nieprzeniknionym wyrazem twarzy, jednak po jego oczach widać było, że się mocno powstrzymuje.
                - Cholera – mruknęła pod nosem i wbiegła po schodach.
                Szybko otworzyła szafę i wyciągnęła bardziej… odpowiednie ubrania. Przebrała się w szarą bluzę kangurkę i shorty bez dziur. Gdy wyszła zza parawanu, zauważyła, że w drzwiach stoi Sebastian. Przyglądał jej się ze zmartwionym wyrazem twarzy. Dziewczyna westchnęła i opadła na łóżko. Lokaj podszedł i uklęknął przed nią tak, że ich twarze znajdowały się na tym samym poziomie.
                - Panienko, co się dzieje? – spytał poważnie.
                - Nic – odmruknęła przeczesując palcami włosy. – Kiepsko spałam.
                Wpatrywał się w nią intensywnie, najwyraźniej czekając na ciąg dalszy.
                - Przez kilka ostatnich tygodni dziwnie się panienka zachowuje. Rozumiem, że wiele się wydarzyło, a jutro ma panienka szansę to wszystko zakończyć, jednak… niepokoję się panienki zachowaniem.
                - Niepotrzebnie – odpadła chłodno, patrząc mu w oczy.

                Jej twarz była niczym maska, jednak wyczuwał w niej smutek. Smutek i desperację. Nie rozumiał, co mogło w niej spowodować takie emocje. Nigdy nie spodziewał się po swojej pani takich odczuć. Westchnął.
                - Najwyraźniej nie chce mi panienka nic powiedzieć. Jednak czuję, że coś jest nie tak. I nie odpuszczę.
                - W takim razie będziesz musiał mnie przesłuchiwać siłą, demonie. – jej lodowaty ton sprawił, że poczuł gęsią skórkę.
                - Wiesz, pani, że nie chcę i nie mogę tego zrobić – skłonił się lekko, przybierając kamienny wyraz twarzy.
                - Ale nie zaprzeczysz, że byś chciał.
                Milczał. Miała rację. Czasem pragnął tylko wydusić z niej prawdę. Wszystko, co przed nim ukrywała. Jednak nie mógł.
                - Ha – odwróciła głowę z ironicznym uśmiechem. Zobaczył jednak błysk bólu w jej oczach. – Idź już. Nie mam ochoty na przekomarzanie się.
                - Nie – odparł cicho po chwili.
                - Powiedziałam; wyjdź – mruknęła cicho.
                - Nie. Mam obowiązek dbać o zdrowie fizyczne i psychiczne mojego pana. Więc nie wyjdę, dopóki panienka nie wyjaśni mi swojego zachowania. Co się stało? – dokończył łagodniejszym tonem.
                Mai z ciężkim westchnieniem położyła się na plecach. Przez chwilę nic nie mówiła, wpatrywała się tylko w baldachim łóżka.
                - Nie wiem – szepnęła w końcu. – Nic. Wszystko. Nie wiem. To mnie wykańcza.
                Mimo tych słów, jej ton nadal był wyzuty z emocji. Spojrzał na nią łagodniej.
                - Pani, wciąż jesteś młoda. Mimo twojej twardej powłoki, w środku jesteś taka sama jak inni ludzie. Taka sama, a jednocześnie wyjątkowa.
                - Nie pomagasz – burknęła. Uśmiechnął się lekko. Wstał i usiadł obok niej, by widzieć jej twarz. Skrzywiła się na moment, lecz chwilę później znów nie można było nic odgadnąć po jej minie.
                - Jedną z rzeczy, których nauczyłem się żyjąc wśród ludzi to to, że każdy człowiek jest na pewien sposób unikalny. Łączy on powszechne, różnorakie emocje i tworzy z nich niepowtarzalną mieszankę. Dlatego najprawdopodobniej nikt prócz ciebie nie zrozumie tego, co czujesz i myślisz.
                - Psycholog się znalazł – powiedziała.
                Lokaj zachichotał pod nosem. Uwielbiał ich słowne potyczki.
                - Cóż, jako twój sługa, pani, muszę być wykształcony w wielu dziedzinach.
                - Tak, tak. Bo piekielnie dobry z ciebie lokaj. Żeś też taki tekst sobie wymyślił.
                - Cóż, z biegiem czasu gusta się zmieniają.
                - Tak… - dziewczyna zawiesiła głos. – Sebastianie?
                - Tak, pani?
                - Które stulecie najbardziej lubiłeś? – spytała po chwili wahania.
                Demon zastanowił się chwilę. Sięgnął pamięcią setki, tysiące lat wstecz. Przed oczami pojawiały mu się obrazy jego „właścicieli”, nieskończona ilość scen z jego życia.
                - Mimo że starożytność i średniowiecze miało swoje uroki, to najciekawszym okresem wydawał mi się przełom osiemnastego i dziewiętnastego wieku.
                - Hm… Bale, intrygi, rozwój technologii.
                - A panienka, gdyby była taka możliwość, kiedy chciałaby żyć? – spytał z lekką ironią w głosie.
                - Obojętnie.
                Zaskoczony, otworzył szerzej oczy.
                - Naprawdę?
                - Mhm. Każdy okres ma w sobie coś charakterystycznego. Czasem były to dobre, a czasem złe rzeczy. Jednak to, że można w ogóle żyć, jest chyba wystarczające – mówiła cichym głosem.
                Odwróciła się na bok, a jej wzrok gładko przesuwał się po jego twarzy. Jak zwykle, gdy widział to ciemne spojrzenie, po plecach przebiegł mu dreszcz. Mai nawet jeśli to zauważyła, to nie dała tego po sobie poznać.
                - Zastanawiałeś się może kiedyś, co pcha ludzi do dalszego działania? Do wojen, morderstw, poświęcenia, samobójstw, ucieczek?
                - Nie jeden raz, pani. To chyba największa zagadka ludzkości, którą od wielu lat staram się rozwiązać.
                - Jedni mówią, że miłość. Inni, że chciwość i nienawiść. Może nawet głupota. Lecz gdyby spojrzeć na to z innej strony, powiedziałabym, że to instynkt.
                - Instynkt? – powtórzył zaskoczony. Dziewczyna spojrzała mu oczy, hipnotyzując.
                - Tak. Ludzie to zwierzęta. I tak jak każde zwierzę ma zakodowane w genach, co ma robić, by przeżyć i przedłużyć swój gatunek, tak ludzie mają narzucone pewne zachowania i reakcje. Jednak w przeciwieństwie do innych, nasz umysł jest elastyczny. Mimo że wzór jest ten sam, czynniki zewnętrzne zmieniają go tak, że to, co dla jednego człowieka jest normalne, dla innego jest zupełnie nie do pomyślenia. I nie chodzi mi tu o kulturę, czy wychowanie. Tylko o świadomość. Świadomość i emocje.
                Dzięki tej jaźni możemy decydować o sobie i naszych odczuciach. Kierujemy naszym losem, powodując ciąg zdarzeń, które nasz kształtują. – Jej wzrok się zamglił, jakby widziała coś dziesiątki kilometrów dalej. – Dlatego ty nigdy nie zrozumiesz mnie, a ja ciebie. Mimo swojej potęgi, nie możesz przewidzieć wszystkiego, co się zdarzy.
                Przez moment wpatrywał się w nią intensywnie, rozmyślając nad tym, co powiedziała.
                - A co to wszystko ma do twojego samopoczucia, pani.
                - Wszystko. I nic.
                Skrzywił się.
                - Zawsze uważałem, że takie paradoksalne wypowiedzi do niczego nie prowadzą.
                - A sam je często stosujesz – wytknęła mu. – Chciałam powiedzieć, że sama doprowadziłam się do tego stanu. Moje decyzje sprawiły, że jestem tu, gdzie jestem, w tej właśnie sytuacji. I sama muszę z tego wybrnąć.
                - Czyli cała ta przemowa sprowadza się do tego, że nie chce mi panienka nic powiedzieć.
                - Właśnie – wstała i przeciągnęła się. – Nie wtykaj nosa, tam gdzie nie trzeba i przynieś mi coś słodkiego.
                - Dopiero panienka zjadła śniadanie – mruknął z dezaprobatą.
                - Do zrób herbatę do tego.

                Westchnął zrezygnowany.
                - Tak, pani.


~~*~~ 

Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał :3 czekam z niecierpliwością na reakcje i komentarze ^^ 

8 komentarzy:

  1. Początek sprawił, że się popłakałam. Wiem, że jestem straszliwie zmęczona i w ogóle, no ale mnie to rozbiło. Niech oni chociaż przez moment będą szczęśliwi TT_TT bo chociaż kocham ten ich chłód, to kurna znowu płaczę, bo im współczuję. Co Ty mi robisz, dziewczyno xD
    Było cudownie, kocham Cię.
    Tylko jedną literówkę znalazłam, na samym końcu, kiedy już straciłam nadzieję, że któreś z nich wyzna, co czuje TT_TT "Do zrób herbatę"
    Pozdrawiam i czekam na nowy rozdział, bardzo bardzo czekam.

    OdpowiedzUsuń
  2. uh , liczyłam na coś więcej, ale nic, wytrzyma się ;)
    nom , żal mi ich. To jest takie smutne... i rzeczywiście, początek rozbija. Liczyłam na inną odpowiedź z jego strony :3
    Ale i tak było słodko :)

    OdpowiedzUsuń