29 lip 2015

XXXI

                - Nie pozwalasz sobie na zbyt wiele? – spytała cicho.
                Zimny ton głosu jasno dawał do zrozumienia, że nie podoba jej się ta sytuacja. Czuła się osaczona, a to, że jego twarz oddalona była tylko o parę centymetrów, nie polepszało sprawy. Serce waliło jej jak oszalałe. Wiedziała, że lokaj to słyszy.
                - Ależ skąd, pani. Chcę tylko godnie wypełniać moje obowiązki… - szepnął.
                - Przestań się ze mną bawić! – warknęła w odpowiedzi.
                Dźgnęła go palcem w pierś i przybliżyła się tak, że praktycznie stykali się nosami.
                - Jesteś zwykłym, odrażającym demonem, który myśli, że wszystko mu wolno. Otóż nie. Dopóki nasz kontrakt obowiązuje, to TY jesteś moją zabawką. Tak więc zachowuj się tak, jak wiernemu słudze przystoi i siedź na tyłku, dopóki ja nie powiem, że możesz się ruszyć. Jeśli mi się to nie spodoba, to nie kiwniesz nawet palcem. Jak sam to uparcie powtarzasz, jestem twoją panią, a ty moją własnością. Nie zapominaj o tym.

                Kiedy to mówiła, jej rysy stwardniały. Była zła. To sprawiło, że uśmiechnął się lekko. W końcu. Nareszcie reakcja, jakiej oczekiwał. Jej słowa zaś sprawiły, że po plecach przebiegł mu zimny dreszcz. Widział tylko jej piękne, rozzłoszczone oczy. Nabrał przemożonej ochoty, by ją pocałować. Jednak powstrzymał się po chwili namysłu. Nie tu. Nie teraz.
                - Cieszę się, że wróciła panienka do normalności – powiedział, odsuwając się lekko. Z uśmiechem przyłożył rękę do piersi i pochylił głowę.

                Jego zachowanie zbiło ją z tropu. To był jakiś test? Czy próbował po prostu zmienić jej nastrój?
                Wpatrywała się w niego intensywnie. Mroczna aura zniknęła, a oczy kamerdynera wróciły do swojej pierwotnej, czerwonobrązowej barwy.  Czyli miała rację. Drażnił się z nią, by się na nim wyładowała.
                Po chwili przykryła dłonią oczy i pokręciła głową wzdychając.
                - Coś nie tak, pani? – usłyszała.
                - Tak. Jesteś niemożliwy – wzięła rękę i rzuciła mu rozbawione spojrzenie.
                - Do usług – pokłonił się.
                - Nawet nie próbuj tego powtarzać.   
                - Jak sobie panienka życzy – powiedział niby poważnym tonem, jednak na jego twarzy błądził uśmiech.
                Dziewczyna prychnęła cicho. Nagle przypomniała sobie coś ważnego.
                - Kupiłeś rzeczy z listy, którą ci dałam?
                - Oczywiście, panienko. Wszystko czeka na panienkę w sypialni.
                - Dobrze.
                - Chciałbym jednak, by panienka zajęła się tym po obiedzie. Będzie gotowy za dziesięć minut.
                - Niech będzie.
                Z tymi słowami ruszyła do wyjścia. Stanęła jednak w progu.
                - Sebastian? – odezwała się cicho, nie odwracając się.
                - Tak, panienko?
                - Dziękuję – dodała po chwili wahania i ruszyła do siebie.

                Przez resztę dnia nie mieli okazji porozmawiać. Mai ładowała po kolei broń i kładła je na łóżku lub wkładała do torby. Przyszykowała wszystko, co będzie jej potrzebne.
                Gdy skończyła, bazgrała coś w bloku, co chwilę zerkając na zegarek. Po dłuższej chwili zauważyła, że bezwiednie narysowała kruka z rozłożonymi skrzydłami. W zamyśleniu przejechała palcem po jednym z nich, lekko rozmazując węgiel. Westchnęła. Odłożyła szkicownik i położyła się na plecach. Włosy zwisały jej ponad krawędzią łóżka, luźno układając się na podłodze. Chciała oddalić się myślami od dzisiejszej nocy, jednak zamiast tego przychodziła jej do głowy tylko jedna rzecz. A właściwie to osoba.
                Nie walczyła z tym i pozwoliła obrazom płynąć. Przed oczami przewijały się różne sceny z jej życia. Cofała się coraz bardziej wstecz, widząc ciągle tą samą twarz. Wtedy przypomniała sobie Ich początki.

                - Zostaw mnie – powiedziała odsuwając się od demona.
                - Ale panienka ledwo trzyma się na nogach. Muszę panienkę zanieść w bezpieczne miejsce i opatrzyć.
                - To może poczekać – odparła i zaczęła powoli kuśtykać między trupami. Przyglądała się każdej mijanej twarzy, teraz wykrzywionych przez przerażenie.
                - Zabiłeś wszystkich? – spytała cicho.
                - Tak, jak panienka rozkazała.
                - Dobrze – mruknęła, nie zwracając uwagi na lekko zaskoczone spojrzenie nowego sługi. – Uwolnij wszystkie dzieci.
                - Mam je zaprowadzić do ich rodzin? – spytał.
                - Nie, poprowadź je na granice miasta. Niech znajdzie je policja. Wtopię się w tłum.
                - Tak, moja pani – skłonił się nisko, uśmiechając się z satysfakcją.
                - Jak się nazywasz? – spytała po chwili.
                - Będę z godnością nosił imię, jakie mi nadasz.
                - Wybierz sam. Nie jesteś moim psem – burknęła w odpowiedzi.
                - W takim razie, od dziś zwę się Sebastian Michaelis.



~*~

                - Mówiłam ci, byś mnie nie dotykał – warknęła cicho, gwałtownie zabierając rękę.
                - Gdyby panienka nie dotknęła gorącego garnka, nie musiałbym panienki opatrywać – odparł uprzejmie, z lekkim uśmiechem.
                - Daruj sobie tą ironię, zrozumiałam – burknęła i podała mu dłoń.
                Wzdrygała się za każdym razem, gdy czuła chłodny materiał jego rękawiczek na skórze.
                - Gotowe – odezwał się po chwili.
                - Dziękuję – wymamrotała pod nosem.
                - Zawsze do usług – jego szeroki uśmiech sprawił, że się skrzywiła.
                - Nie męczy cię to ciągłe bieganie za ludźmi?
                - Co ma panienka na myśli.
                - To, że w porównaniu do ciebie, wszyscy ludzie są słabi, beznadziejni i głupi. To, co dla ciebie jest błahostką, dla takich istot jak ja jest niemożliwe. To wygląda tak, jakbym ja miała służyć mrówce.
                - Ciekawa porównanie – zachichotał. – Odpowiedź brzmi: nie. Nie męczy mnie to. Mimo swoim dość nędznym możliwościom, część ludzi ma w sobie coś, czego nie mogę zrozumieć. Z każdym wiekiem dowiaduję się czegoś innego, patrząc, jak świat staje się waszym królestwem. Poza tym, każda dusza, którą pielęgnuję, jest nagrodą wartą wszelkiego zachodu.
                - Hmm… czyli rozumiem, że zrobisz dosłownie wszystko, będziesz się płaszczył przed największą ofermą, by potem dostać trofeum, które sam kształtowałeś.
                - Można tak to ująć.
                - Rozumiem. W takim razie nie zawiodę cię, demonie.
                - Wiem, pani. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości.


~*~


                - Proszę – powiedział, podając jej wilgotny ręcznik. Wzięła go i wytarła zakrwawione ręce. Obejrzała się za siebie, krzywiąc z obrzydzeniem.
                - Żałosne.
                - Nie brzydzi się panienka tego? Mogłaby panienka mi zlecać podobne zlecenia.
                - Nie trzeba. To moja zemsta, więc sama będę do niej dążyć. Bez względu na przelaną krew, czy odebrane życia. Wiem, jaki koniec mnie czeka, więc nic mnie nie powstrzymuje.
                - Rozumiem… w takim razie, będę kroczyć u twego boku, aż do tego czasu – uśmiechnął się drapieżnie.


~*~


                - Pani? Czas się szykować – nagle rozległ się cichy głos.

                Szybko wstała i spojrzała na zegarek. Nareszcie.

~~*~~ 

                 Mam nadzieję, że rozdział przypadł Wam do gustu! :D
Jutro wyjeżdżam i nie będzie mnie 12 dni, więc rozdział będzie później. Nie chcę dodawać z automatu takich kawałków xD  Tak więc proszę, czekajcie na mnie i nie znienawidźcie za kolejny koniec i niespełnione miłostki :*


                 Do napisania! 

5 komentarzy:

  1. Ah, szkoda, że nie ma emotki wyrażającej minę, jakà zrobiłam na sam koniec. (**^**)
    Jejku, to było coś! Taki szczególny klimat :3 I jak tu znieść ten czas bez next'a? ;.;

    OdpowiedzUsuń
  2. ><
    Miał ochotę ją pocałować, ale jest żałosną demoniczną sierotą i tylko oszukije wszystkich wokół, że jest taki pewny siebie. Cholerny demon.
    Daj mi wreszcie ten pocałunek, bo w depresje wpadnę xD
    Znaczy oczywiście było super, tylko kurde dlaczego ja tak bardzo chce i nie chce tego pocałunku. Jezu XD
    Wracaj z tych wakacji i posz, bo jeśli do końca tomu swrio nic się niebwydsrzy, to będę puakać xD
    Miłej zabawy :*

    OdpowiedzUsuń
  3. www.kuroshitsujizbior.blogspot.pl
    W międzyczasie, wpadnij do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę do Ciebie wejść, bo mnie przekierowuje n inną stronę, wybacz :(

      Usuń
  4. Nie ma słów, aby wyrazić, jak bardzo mi się ten rozdział spodobał. Sebastian jak zawsze kurtuazyjny.

    OdpowiedzUsuń