1 maj 2015

XX


UWAGA!! 

Tekst zawiera drastyczne sceny, nieodpowiednie dla ludzi poniżej 12 roku życia i tych o słabych nerwach. Jeśli takową jesteś, to omiń akapity zaznaczone kursywą :3


~*~
                Sebastian zamknął za sobą drzwi i zamarł. Co to było? Co się właśnie między nimi wydarzyło? Coś pękło. To wiedział na pewno. Runęła jakaś bariera, która ich od siebie oddzielała. Czuł to i nie wiedział, jak ma na to zareagować. Dotknął jej. Zrobił to bez wyraźnego powodu, łamiąc zakaz pani, a ona się nie zezłościła. Wręcz przeciwnie, rozbawiło ją to.  C o  s i ę  d z i e j e ?! 
                Zszedł na dół, by przygotować się na kolejny dzień. Słyszał, że Mai poszła spać. Martwił się o nią. Dziewczyna na co dzień sprawiała wrażenie zimnej i opanowanej, ale wiedział, że gdzieś tam ukrywa się nieśmiała nastolatka, która potrzebuje jakiegoś światła w jej mrocznym świecie. I jakby dopasowując się do jej potrzeb, lokaj poczuł jakby w jego wnętrzu błysnęła ciepła iskra. Mimo że już zniknęła, to nadal odczuwał jej ciepło. Niepokoiło go to.
                Jutro będzie ciężki dzień. Wiedział, co planuje jego pani. Smith, a raczej Willson nie wygada się tak jak Kate. Z jednej strony nie mógł doczekać się wrzasków, błagań o litość i tego bezlitosnego spojrzenia Mai, z drugiej zaś obawiał się, że to w jakiś sposób na nią wpłynie i pogorszy jej stan. Cóż…

               
                Sebastian stał przed salą numer trzy, zgodnie z rozkazem. Około południa, dziewczyna wyłoniła się zza zakrętu i ruszyła w jego stronę. Miała na sobie luźną, białą bluzkę z długim rękawem i leginsy. Jego uwagę przyciągnęła jednak duża torba, którą przerzuciła przez ramię.
                Zobaczymy - pomyślał.
                Podał dziewczynie szarą teczkę i otworzył drzwi. Weszli do pomieszczenia. Był to pokój bez okien, z dźwiękoszczelnymi ścianami i podłogą wyłożoną płytkami. Przy jednej ze nich stał biały laminowany stół, na który jego pani rzuciła torbę i usiadła na blacie. Otworzyła teczkę i spojrzała na związanego mężczyznę po czterdziestce. Siedział na środku przywiązany specjalnymi pasami do solidnego krzesła.
                - Simon Williams. Lat czterdzieści pięć, wdowiec, bezdzietny, zniknął trzy i pół roku temu. Rodzina za tobą nie przepadała, prawda? – spytała Mai przeglądając akta.
                - Kim jesteś? – spytał wściekły mężczyzna.
                - Że się jeszcze nie domyśliłeś – wywróciła oczami. – Podpowiedź: znasz moje imię.
                - Nie będę się z tobą bawić! – krzyknął.
                - Oj, będziesz. Jakbyś nie zauważył, jesteś związany jak prosiak, nie masz żadnych szans na ucieczkę, a ja nie należę to przyjemnych osób.
                - Zobaczymy, czy będziesz tak ładnie śpiewać, kiedy twój dom będzie stał w ogniu – warknął.
                - Jeśli myślisz, że ktoś przyjdzie cię uwolnić, to nie mogłeś bardziej się mylić. Twoi „ochroniarze” zostali… wyeliminowani.
                - Jak to… kim ty jesteś?! – wrzasnął.
                Mai skrzywiła się lekko.
                - Nie wydzieraj się tak. Powiedziałam: znasz moje imię.
                - Nigdy w życiu cię na oczy nie widziałem. Ty… - zaczął mamrotać przekleństwa pod nosem.
                Demon na znak pani podszedł i wykręcił mężczyźnie palce tak, że zaczął krzyczeć z bólu.
                - Może trochę grzeczniej? – cisza. – Tak już lepiej. Mogłeś mnie nigdy nie widzieć, ale na pewno słyszałeś. Przecież mnie szukałeś…
                Williams otworzył szeroko oczy i wwiercił spojrzenie w twarz dziewczyny.
                - Word? Mai Word? To… - nie dokończył.
                - Niespodzianka – mruknęła, jednak zabrzmiało to bardziej jak groźba niż żart.
                Lokaj cały czas uważnie przyglądał się swojej pani. Zachowywała się jak zwykle. I jak zwykle, kiedy ją taką widział, przechodziły go ciarki. Ten błysk w oku, ta postawa, mroczny humor. Lubiła to. Uwielbiał to w niej. Zamiast wyprzeć się i zapomnieć o swojej przeszłości i szkoleniach, pielęgnowała je, rozwijała i wykorzystywała. To sprawiało, że służenie jej było… ekscytujące.
                - Nie szczerz się tak, Sebastianie – mruknęła, nawet na niego nie patrząc.
                Wiedziała, jak na niego działa. Kiedy ona wchodziła w swój trans, on tryumfował.
                - Wybacz mi, pani, ale nie mogę się powstrzymać – drapieżny uśmiech wykwitł na jego twarzy.
                - Dziwak – skwitowała, rzucając mu rozbawione spojrzenie.
                Była w swoim żywiole. Ale wiedział, że niedługo dostanie więcej…
                - Wracając… Mów, co wiesz o organizacji – powiedziała prosto z mostu do milczącego zakładnika.
                - Pomarz sobie – odparł.
                - Oh, pomarzę. Co więcej, zrobisz to.
                - Bo? – popatrzył na nią wyzywająco.
                Widać było, że zachowanie mężczyzny ją bawi. Nakręcała się. Lokaj patrzył, podekscytowany, jak Mai rozsuwa zamek torby i wysypuje jej zawartość na stół. Ich oczom ukazała się pokaźna kolekcja noży, sztyletów i różnorakich przyrządów, które mogły służyć tylko do jednej rzeczy. Do zadawanie niewyobrażalnego bólu.
                - Bo inaczej się z tobą nieźle zabawię – szepnęła, jakby już nie mogła się doczekać.
                Tak jak na co dzień była chłodna, opanowana i bezuczuciowa, tak teraz aż kipiała z niecierpliwości. Jej oczy błyszczały niepokojąco, mówiła więcej niż zwykle, opadały mury, które zwykle oddzielały ją od świata. To była dziewczyna, którą Sebastian ubóstwiał.
                - Co ty…? – jęknął Williams, patrząc z przerażeniem to na narzędzia tortur, to na Mai.
                - Mów.
                - Ja nic nie wiem! – wrzasnął.
                - Ach tak? W takim razie zaczynamy – kiwnęła na niego głową, a lokaj podszedł i zaczął układać przyrządy na blacie. Dziewczyna cały czas na nim siedziała, więc co jakiś czas ich ramiona ocierały się o siebie, jednak żadne z nich nie zwracało na to uwagi.
                - Numer trzy proszę – odezwała się po chwili.
                Lokaj podał jej ostry jak brzytwa nóż. Jego pani zeskoczyła ze stołu i podeszła do zakładnika.
                - To jest jeden z najostrzejszych noży, jakie możesz obecnie dostać na rynku. Jego cięcie jest prawie niewyczuwalne, jednak rana bardzo mocno krwawi. Wiesz, że im bardziej tępe jest ostrze, tym mocniejszy jest ból?
                Nagle, bez słowa ostrzeżenia, przesunęła mu ostrzem po przedramieniu, a na kafelki spadł cienki jak papier plasterek skóry.
                - Przestań! Zabieraj to! – wrzeszczał, jednak przyłożenie zakrwawionego noża do gardła skutecznie go uciszyło.
                - Wiesz, co to jest lingchi? – spytała cicho. Cisza. – Była to niegdyś popularna metoda tortur we wschodniej Azji. Kara tysiąca cięć. Odkrawano po kolei plastry ciała, aż do śmierci ofiary. Co prawda, powinnam cię najpierw czymś nafaszerować, byś nie zemdlał… oraz zacząć ciąć od klatki piersiowej, ale cóż. Mówi się trudno.
                Mężczyzna drżał. Jego krew skapywała na posadzkę , tworząc niewielką kałużę.
                - Szykuj się. Ramiona, brzuch, żebra, uda, plecy… jak długo wytrzymasz? – szeptała mu do ucha.
                Gdy nie uzyskała odpowiedzi, błyskawicznym ruchem odcięła kolejny kawałek skóry.
                - Lepiej zacznij mówić.
                Williams zaczął się szamotać i wrzeszczeć, ale lokaj przytrzymał go, blokując ruchy. Zabawa dopiero się zaczyna.             

~*~ 

                Po paru godzinach, cała posadzka była we krwi. Zakładnik siedział nieprzytomny na krześle. Dziewczyna zdawała się słyszeć, jak ulatuje z niego życie. Miał nienaturalnie powykręcane palce, a zamiast paznokci ziały ciemne dziury. Jakoś nie sprawiło jej to przyjemności. Trwało to zdecydowanie za długo. Wciąż słyszała wrzaski mężczyzny, a w jej ustach pozostał nieprzyjemne posmak. Zdobyła informacje, których potrzebowała i pozbyła się problemu. Simon właśnie wydał swoje ostatnie tchnienie.
                Dziewczyna spojrzała krzywo na swoje zakrwawione ręce. Jej palce zesztywniały od zaciskania zgniataczy, noży i innych narzędzi.
                - Za dużo babrania – mruknęła.

                Lokaj patrzył na Mai płomiennym wzrokiem. Wciąż widział przed oczami błysk satysfakcji w jej oczach, gdy ten śmieć mówił o organizacji. Mógł sam to z niego wyciągnąć, ale ona wolała zrobić to osobiście. Miał ochotę pokazać ją światu. Delektować się jej brutalnością, jednocześnie nie zatracając jej delikatnego charakteru. Anielica tańczyła z diabłem, tworząc wybuchową mieszankę, która była dla niego niczym narkotyk.
                - Pani – mruknął, podając jej mokry ręcznik, którym zaczęła wycierać dłonie.
                On zaś innym skrawkiem materiału przecierał dziewczynie policzki i szyję. Teraz, po wszystkim, na jej twarzy z powrotem pojawiło się znudzenie i obojętność.
                - Wszystko w porządku, panienko? – spytał się.
                - Mhm. Długo to trwało – mruknęła marszcząc czoło.
                Mimo że demon był zachwycony przebiegiem wydarzeń, wiedział, że musi szybko przywrócić panią do rzeczywistości.
                - Pozwoli panienka? – spytał wystawiając przed siebie ręce.
                Ta długo patrzyła mu w oczy, aż w końcu kiwnęła głową. Kamerdyner wziął ją na ręce i w ułamku sekundy przeniósł ją do jej łazienki. Postawił ją delikatnie w kabinie prysznica, by nie pobrudziła podłogi krwią.
                - Jesteś teraz cały brudny – mruknęła, dotykając palcem jego marynarki.
                Coś było nie tak. Nie powinna go tak dotykać. Ani się nim przejmować. Czyżby wczorajsze wydarzenia jakoś na nią wpłynęły?
                - Panienko? – spytał niepewnie.
                - Sebastianie? – mruknęła po chwili ciszy.
                - Tak?
                - Powiedz mi: czy ty czujesz? – pozornie niewinne pytanie wywołało burzę w umyśle demona.
                Czemu go o to pytała? Przecież wie, że istoty takie jak on są wolne od przyziemnych odczuć.
                - Co to za… - zaczął, ale mu przerwała.
                - Nie odpowiadaj od razu. Zastanów się. Sięgnij pamięcią do ostatnich miesięcy. Czujesz coś? – wczepiła się palcami w jego ubranie.
                - Ja…
                Lokaj zagłębił się w odmęty swoich wspomnień. Może i faktycznie ostatnio działo się z nim coś dziwnego… Ale to przecież niemożliwe, by… prawda?
                - Ja nie wiem. Przepraszam – odpuścił głowę.
                Mai długo patrzyła mu w oczy. W końcu, opuściła ręce luźno wzdłuż boków.
                - Rozumiem – z jej twarzy nie dało się nic wyczytać. – Przebierz się i posprzątaj na górze, a ja to z siebie zmyję – mruknęła.
                - Jak sobie życzysz, pani – skłonił się i wyszedł. Idąc korytarzem usłyszał dźwięk puszczanej wody i odgłos pięści uderzającej o drzwi kabiny.        

~~*~~ 

                 Podobało się? ^^ Wreszcie wyszły na jaw moje sadystyczne zapędy xD Wybaczcie :* Mam nadzieję, że nie stracę przez to czytelników ^^ Możecie śmiało pisać, co o tym wszystkim myślicie, z chcęcią przyjmę każdą krytykę. (ale bez hejtów, ok? ;-;) 
               Pozdrawiam wszystkich serdecznie i do napisania :D

8 komentarzy:

  1. Chcę więcej sadyzmu. Sadyzm jest dobry. Chociaż poczytałabym więcej o flakach, jelitach i rozlewającej się na posadzkę zawartości żołądka xD tak, jestem maniaczką horrorów. Kiedyś pisałam sporo scen gore, dlatego teraz od tego odchodzę, ale mam ochotę opisać coś krwaqego teraz^^
    No i wreszcie kurde oni się do siebie zbliżają. Masz pisać dalej. Chcę rozdziału dłuższego niż każdy dotychczasowy, pełnego tego, co działo się już po śmierci tego gościa. Tag, proszę. Jaram się <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sadystki, łączmy się! >:D
      Niedługo będzie dłuższy, ale nwm kiedy XD Obiecuję, że w kolejnych rozdziałach emoci nie zabraknie :*

      Usuń
  2. ŁAAAAAAAAAA
    CUDO. SLODKOSCI AŻ ZA WIELE, ale dzięki Tobie zjem dzisiaj mniej słodyczy xD
    *.* Awww, nie wiem co powiedzieć. I ts scena w łazience- <3 <3 mój mózg bardzo ładnie mi ją zobrazował. Aww xD
    A sadyzm mógł być jakoś tak bardziej satyryczny. Ale nie było źle (i Seba i Mai byli świetni). Oby to dalej szło w tę stronę :3
    Nie wiem, czy już Ci mowilam, ale u mnie automat wstawi newsa we srode :D
    I jak ja przeżyję te cztery dni bez waszych opowiadań?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, cieszę się, że tak się podoba xDD Myślałam, że to będzie klapa, ale najwyraźniej się myliłam xD Nie dostań tylko cukrzycy! :D Masz się dobrze tam bawić ^^

      I mimo że z automatu, to będę czekać z niecierpliwością :3

      Usuń
  3. Była krew, było brutalnie więc nic więcej do życia mi nie potrzeba <3
    Jedynie zmieniłabym nieco scenę pod prysznicem... Mai zdecydowanie powinna pomóc Michaelisowi pozbyć się tych brudnych ubrań. Jak to tak żeby kamerdyner chodził w uwalonym fraku !
    Mateczko, chcę już dalszy ciąg :D
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, striptiz przełóżmy może na późniejszy okres, ok? XDD
      I cieszę się, że Ci się podoba :D

      Usuń
  4. Zapraszam na nowy rozdział ;-)
    http://kuroshitsujimojahistoria.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń