UWAGA!!
Tekst zawiera drastyczne sceny, nieodpowiednie dla ludzi poniżej 12 roku życia i tych o słabych nerwach. Jeśli takową jesteś, to omiń akapity zaznaczone kursywą :3
~*~
Sebastian
zamknął za sobą drzwi i zamarł. Co to było? Co się właśnie między nimi
wydarzyło? Coś pękło. To wiedział na pewno. Runęła jakaś bariera, która ich od
siebie oddzielała. Czuł to i nie wiedział, jak ma na to zareagować. Dotknął
jej. Zrobił to bez wyraźnego powodu, łamiąc zakaz pani, a ona się nie
zezłościła. Wręcz przeciwnie, rozbawiło ją to.
C o s i ę d z i e j e ?!
Zszedł
na dół, by przygotować się na kolejny dzień. Słyszał, że Mai poszła spać.
Martwił się o nią. Dziewczyna na co dzień sprawiała wrażenie zimnej i
opanowanej, ale wiedział, że gdzieś tam ukrywa się nieśmiała nastolatka, która
potrzebuje jakiegoś światła w jej mrocznym świecie. I jakby dopasowując się do
jej potrzeb, lokaj poczuł jakby w jego wnętrzu błysnęła ciepła iskra. Mimo że
już zniknęła, to nadal odczuwał jej ciepło. Niepokoiło go to.
Jutro
będzie ciężki dzień. Wiedział, co planuje jego pani. Smith, a raczej Willson
nie wygada się tak jak Kate. Z jednej strony nie mógł doczekać się wrzasków,
błagań o litość i tego bezlitosnego spojrzenia Mai, z drugiej zaś obawiał się,
że to w jakiś sposób na nią wpłynie i pogorszy jej stan. Cóż…
Sebastian
stał przed salą numer trzy, zgodnie z rozkazem. Około południa, dziewczyna
wyłoniła się zza zakrętu i ruszyła w jego stronę. Miała na sobie luźną, białą bluzkę
z długim rękawem i leginsy. Jego uwagę przyciągnęła jednak duża torba, którą
przerzuciła przez ramię.
Zobaczymy - pomyślał.
Podał
dziewczynie szarą teczkę i otworzył drzwi. Weszli do pomieszczenia. Był to
pokój bez okien, z dźwiękoszczelnymi ścianami i podłogą wyłożoną płytkami. Przy
jednej ze nich stał biały laminowany stół, na który jego pani rzuciła torbę i
usiadła na blacie. Otworzyła teczkę i spojrzała na związanego mężczyznę po
czterdziestce. Siedział na środku przywiązany specjalnymi pasami do solidnego
krzesła.
- Simon
Williams. Lat czterdzieści pięć, wdowiec, bezdzietny, zniknął trzy i pół roku
temu. Rodzina za tobą nie przepadała, prawda? – spytała Mai przeglądając akta.
- Kim
jesteś? – spytał wściekły mężczyzna.
- Że
się jeszcze nie domyśliłeś – wywróciła oczami. – Podpowiedź: znasz moje imię.
- Nie
będę się z tobą bawić! – krzyknął.
- Oj,
będziesz. Jakbyś nie zauważył, jesteś związany jak prosiak, nie masz żadnych
szans na ucieczkę, a ja nie należę to przyjemnych osób.
-
Zobaczymy, czy będziesz tak ładnie śpiewać, kiedy twój dom będzie stał w ogniu –
warknął.
- Jeśli
myślisz, że ktoś przyjdzie cię uwolnić, to nie mogłeś bardziej się mylić. Twoi „ochroniarze”
zostali… wyeliminowani.
- Jak
to… kim ty jesteś?! – wrzasnął.
Mai
skrzywiła się lekko.
- Nie
wydzieraj się tak. Powiedziałam: znasz moje imię.
- Nigdy
w życiu cię na oczy nie widziałem. Ty… - zaczął mamrotać przekleństwa pod
nosem.
Demon
na znak pani podszedł i wykręcił mężczyźnie palce tak, że zaczął krzyczeć z
bólu.
- Może
trochę grzeczniej? – cisza. – Tak już lepiej. Mogłeś mnie nigdy nie widzieć,
ale na pewno słyszałeś. Przecież mnie szukałeś…
Williams
otworzył szeroko oczy i wwiercił spojrzenie w twarz dziewczyny.
- Word?
Mai Word? To… - nie dokończył.
-
Niespodzianka – mruknęła, jednak zabrzmiało to bardziej jak groźba niż żart.
Lokaj
cały czas uważnie przyglądał się swojej pani. Zachowywała się jak zwykle. I jak
zwykle, kiedy ją taką widział, przechodziły go ciarki. Ten błysk w oku, ta
postawa, mroczny humor. Lubiła to. Uwielbiał to w niej. Zamiast wyprzeć się i
zapomnieć o swojej przeszłości i szkoleniach, pielęgnowała je, rozwijała i
wykorzystywała. To sprawiało, że służenie jej było… ekscytujące.
- Nie
szczerz się tak, Sebastianie – mruknęła, nawet na niego nie patrząc.
Wiedziała,
jak na niego działa. Kiedy ona wchodziła w swój trans, on tryumfował.
-
Wybacz mi, pani, ale nie mogę się powstrzymać – drapieżny uśmiech wykwitł na
jego twarzy.
-
Dziwak – skwitowała, rzucając mu rozbawione spojrzenie.
Była w
swoim żywiole. Ale wiedział, że niedługo dostanie więcej…
-
Wracając… Mów, co wiesz o organizacji – powiedziała prosto z mostu do
milczącego zakładnika.
-
Pomarz sobie – odparł.
- Oh,
pomarzę. Co więcej, zrobisz to.
- Bo? –
popatrzył na nią wyzywająco.
Widać
było, że zachowanie mężczyzny ją bawi. Nakręcała się. Lokaj patrzył,
podekscytowany, jak Mai rozsuwa zamek torby i wysypuje jej zawartość na stół. Ich
oczom ukazała się pokaźna kolekcja noży, sztyletów i różnorakich przyrządów, które
mogły służyć tylko do jednej rzeczy. Do zadawanie niewyobrażalnego bólu.
- Bo
inaczej się z tobą nieźle zabawię – szepnęła, jakby już nie mogła się doczekać.
Tak jak
na co dzień była chłodna, opanowana i bezuczuciowa, tak teraz aż kipiała z
niecierpliwości. Jej oczy błyszczały niepokojąco, mówiła więcej niż zwykle,
opadały mury, które zwykle oddzielały ją od świata. To była dziewczyna, którą
Sebastian ubóstwiał.
- Co ty…?
– jęknął Williams, patrząc z przerażeniem to na narzędzia tortur, to na Mai.
- Mów.
- Ja
nic nie wiem! – wrzasnął.
- Ach
tak? W takim razie zaczynamy – kiwnęła na niego głową, a lokaj podszedł i
zaczął układać przyrządy na blacie. Dziewczyna cały czas na nim siedziała, więc
co jakiś czas ich ramiona ocierały się o siebie, jednak żadne z nich nie
zwracało na to uwagi.
- Numer
trzy proszę – odezwała się po chwili.
Lokaj
podał jej ostry jak brzytwa nóż. Jego pani zeskoczyła ze stołu i podeszła do
zakładnika.
- To
jest jeden z najostrzejszych noży, jakie możesz obecnie dostać na rynku. Jego
cięcie jest prawie niewyczuwalne, jednak rana bardzo mocno krwawi. Wiesz, że im
bardziej tępe jest ostrze, tym mocniejszy jest ból?
Nagle,
bez słowa ostrzeżenia, przesunęła mu ostrzem po przedramieniu, a na kafelki
spadł cienki jak papier plasterek skóry.
- Przestań!
Zabieraj to! – wrzeszczał, jednak przyłożenie zakrwawionego noża do gardła skutecznie
go uciszyło.
-
Wiesz, co to jest lingchi? – spytała cicho. Cisza. – Była to niegdyś popularna
metoda tortur we wschodniej Azji. Kara tysiąca cięć. Odkrawano po kolei plastry
ciała, aż do śmierci ofiary. Co prawda, powinnam cię najpierw czymś
nafaszerować, byś nie zemdlał… oraz zacząć ciąć od klatki piersiowej, ale cóż.
Mówi się trudno.
Mężczyzna
drżał. Jego krew skapywała na posadzkę , tworząc niewielką kałużę.
- Szykuj
się. Ramiona, brzuch, żebra, uda, plecy… jak długo wytrzymasz? – szeptała mu do
ucha.
Gdy nie
uzyskała odpowiedzi, błyskawicznym ruchem odcięła kolejny kawałek skóry.
-
Lepiej zacznij mówić.
Williams
zaczął się szamotać i wrzeszczeć, ale lokaj przytrzymał go, blokując ruchy.
Zabawa dopiero się zaczyna.
Po paru
godzinach, cała posadzka była we krwi. Zakładnik siedział nieprzytomny na
krześle. Dziewczyna zdawała się słyszeć, jak ulatuje z niego życie. Miał nienaturalnie
powykręcane palce, a zamiast paznokci ziały ciemne dziury. Jakoś nie sprawiło
jej to przyjemności. Trwało to zdecydowanie za długo. Wciąż słyszała wrzaski
mężczyzny, a w jej ustach pozostał nieprzyjemne posmak. Zdobyła informacje,
których potrzebowała i pozbyła się problemu. Simon właśnie wydał swoje ostatnie
tchnienie.
Dziewczyna
spojrzała krzywo na swoje zakrwawione ręce. Jej palce zesztywniały od
zaciskania zgniataczy, noży i innych narzędzi.
- Za
dużo babrania – mruknęła.
Lokaj patrzył
na Mai płomiennym wzrokiem. Wciąż widział przed oczami błysk satysfakcji w jej
oczach, gdy ten śmieć mówił o organizacji. Mógł sam to z niego wyciągnąć, ale
ona wolała zrobić to osobiście. Miał ochotę pokazać ją światu. Delektować się
jej brutalnością, jednocześnie nie zatracając jej delikatnego charakteru.
Anielica tańczyła z diabłem, tworząc wybuchową mieszankę, która była dla niego
niczym narkotyk.
- Pani –
mruknął, podając jej mokry ręcznik, którym zaczęła wycierać dłonie.
On zaś
innym skrawkiem materiału przecierał dziewczynie policzki i szyję. Teraz, po
wszystkim, na jej twarzy z powrotem pojawiło się znudzenie i obojętność.
-
Wszystko w porządku, panienko? – spytał się.
- Mhm.
Długo to trwało – mruknęła marszcząc czoło.
Mimo że
demon był zachwycony przebiegiem wydarzeń, wiedział, że musi szybko przywrócić
panią do rzeczywistości.
-
Pozwoli panienka? – spytał wystawiając przed siebie ręce.
Ta
długo patrzyła mu w oczy, aż w końcu kiwnęła głową. Kamerdyner wziął ją na ręce
i w ułamku sekundy przeniósł ją do jej łazienki. Postawił ją delikatnie w
kabinie prysznica, by nie pobrudziła podłogi krwią.
-
Jesteś teraz cały brudny – mruknęła, dotykając palcem jego marynarki.
Coś
było nie tak. Nie powinna go tak dotykać. Ani się nim przejmować. Czyżby
wczorajsze wydarzenia jakoś na nią wpłynęły?
-
Panienko? – spytał niepewnie.
-
Sebastianie? – mruknęła po chwili ciszy.
- Tak?
-
Powiedz mi: czy ty czujesz? – pozornie niewinne pytanie wywołało burzę w umyśle
demona.
Czemu
go o to pytała? Przecież wie, że istoty takie jak on są wolne od przyziemnych odczuć.
- Co to
za… - zaczął, ale mu przerwała.
- Nie
odpowiadaj od razu. Zastanów się. Sięgnij pamięcią do ostatnich miesięcy.
Czujesz coś? – wczepiła się palcami w jego ubranie.
- Ja…
Lokaj
zagłębił się w odmęty swoich wspomnień. Może i faktycznie ostatnio działo się z
nim coś dziwnego… Ale to przecież niemożliwe, by… prawda?
- Ja
nie wiem. Przepraszam – odpuścił głowę.
Mai
długo patrzyła mu w oczy. W końcu, opuściła ręce luźno wzdłuż boków.
-
Rozumiem – z jej twarzy nie dało się nic wyczytać. – Przebierz się i posprzątaj
na górze, a ja to z siebie zmyję – mruknęła.
- Jak
sobie życzysz, pani – skłonił się i wyszedł. Idąc korytarzem usłyszał dźwięk
puszczanej wody i odgłos pięści uderzającej o drzwi kabiny.
~~*~~
Podobało się? ^^ Wreszcie wyszły na jaw moje sadystyczne zapędy xD Wybaczcie :* Mam nadzieję, że nie stracę przez to czytelników ^^ Możecie śmiało pisać, co o tym wszystkim myślicie, z chcęcią przyjmę każdą krytykę. (ale bez hejtów, ok? ;-;)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i do napisania :D
Chcę więcej sadyzmu. Sadyzm jest dobry. Chociaż poczytałabym więcej o flakach, jelitach i rozlewającej się na posadzkę zawartości żołądka xD tak, jestem maniaczką horrorów. Kiedyś pisałam sporo scen gore, dlatego teraz od tego odchodzę, ale mam ochotę opisać coś krwaqego teraz^^
OdpowiedzUsuńNo i wreszcie kurde oni się do siebie zbliżają. Masz pisać dalej. Chcę rozdziału dłuższego niż każdy dotychczasowy, pełnego tego, co działo się już po śmierci tego gościa. Tag, proszę. Jaram się <3
Sadystki, łączmy się! >:D
UsuńNiedługo będzie dłuższy, ale nwm kiedy XD Obiecuję, że w kolejnych rozdziałach emoci nie zabraknie :*
ŁAAAAAAAAAA
OdpowiedzUsuńCUDO. SLODKOSCI AŻ ZA WIELE, ale dzięki Tobie zjem dzisiaj mniej słodyczy xD
*.* Awww, nie wiem co powiedzieć. I ts scena w łazience- <3 <3 mój mózg bardzo ładnie mi ją zobrazował. Aww xD
A sadyzm mógł być jakoś tak bardziej satyryczny. Ale nie było źle (i Seba i Mai byli świetni). Oby to dalej szło w tę stronę :3
Nie wiem, czy już Ci mowilam, ale u mnie automat wstawi newsa we srode :D
I jak ja przeżyję te cztery dni bez waszych opowiadań?!
Haha, cieszę się, że tak się podoba xDD Myślałam, że to będzie klapa, ale najwyraźniej się myliłam xD Nie dostań tylko cukrzycy! :D Masz się dobrze tam bawić ^^
UsuńI mimo że z automatu, to będę czekać z niecierpliwością :3
Była krew, było brutalnie więc nic więcej do życia mi nie potrzeba <3
OdpowiedzUsuńJedynie zmieniłabym nieco scenę pod prysznicem... Mai zdecydowanie powinna pomóc Michaelisowi pozbyć się tych brudnych ubrań. Jak to tak żeby kamerdyner chodził w uwalonym fraku !
Mateczko, chcę już dalszy ciąg :D
Buziaki :**
Hahaha, striptiz przełóżmy może na późniejszy okres, ok? XDD
UsuńI cieszę się, że Ci się podoba :D
Zapraszam na nowy rozdział ;-)
OdpowiedzUsuńhttp://kuroshitsujimojahistoria.blogspot.com/
Uuuu, już patrzę :D
Usuń