"- Jak… jak mogłaś sobie z tym poradzić…?
- Odpowiedź jest prosta: Zabić siebie w najgorszy możliwy sposób."
"- Jak… jak mogłaś sobie z tym poradzić…?
- Odpowiedź jest prosta: Zabić siebie w najgorszy możliwy sposób."
- To
twój pokój – powiedziała Mai, otwierając drzwi i opierając się o framugę.
-
Nieźle – gwizdnął blondyn wchodząc do środka.
Pomieszczenie
urządzone było w prostym, lecz eleganckim stylu, jak cała rezydencja.
Umeblowanie przypominało to w jej pokoju, lecz na ścianie naprzeciwko łóżka
wisiał spory telewizor LED.
- Koło
szafki nocnej znajduje się czerwony guzik. Jeśli będziesz czegoś potrzebował, wciśnij
go – mruknęła dziewczyna, ruszając w dół korytarza.
- Nie
oprowadzisz mnie po rezydenci? – usłyszała pytanie.
- Nie
oprowadzam niechcianych gości – odparła. Dotarł do niej cichy śmiech,
zignorowała go jednak.
Jako że
pokój agenta był na tym samym piętrze, co jej własny, po kilku
sekundach siedziała już przy biurku w jej małym gabinecie. Przez chwilę
siedziała wpatrzona w drzwi z brodą opartą na splecionych palcach. Zaskoczyło
ją to, że mężczyzna wywiązał się ze swojej groźby. To znaczyło, że naprawdę
chce tej współpracy. Czyli potrzebowali jej pomocy. Ale do czego? Nie była na
pewno mądrzejsza ani bardziej spostrzegawcza niż naukowcy, których FBI miało do
dyspozycji. Czemu więc…?
-
Panienko, przyniosłem herbatę – cichy głos wyrwał ją z zamyślenia. Wzdrygnęła
się, wyrwania z transu. Rzuciła demonowi ostre spojrzenie, ten jednak tylko uśmiechnął
się lekko. Położył przed nią filiżankę z zieloną herbatą i kawałek biszkoptu.
Po tym skłonił się i odwrócił do wyjścia.
-
Czekaj – powiedziała nagle.
Sebastian
lekko zaskoczony spojrzał na nią.
-
Zamknij drzwi – rozkazała.
Gdy to
zrobił, stanął przed nią i przechylił lekko głowę.
- Mogę
w czymś pomóc, panienko? – spytał.
- Chcę z tobą porozmawiać – odparła, odchylając się na krześle. – Obecna sytuacja
jest mi trochę nie na rękę, jednak nic z tym nie mogę zrobić. Jeśli on znajdzie tu
coś nieodpowiedniego lub dozna jakiegoś… uszczerbku, od razu zleci się tu chmara
służb specjalnych. Masz więc dopilnować, by do niczego takiego nie doszło.
Żadnych wpadek. Gdy spróbuje myszkować, masz go zatrzymać. Zrozumiano?
- Tak,
pani – skłonił się z uśmiechem.
Przez
chwilę wpatrywała się w niego, ignorując tępy bol głowy. Dopiero teraz to zauważyła. Coś było nie tak… nie
wiedziała do końca co, ale miała pewność, że lokaj wydawał się inny niż wcześniej.
- Coś
jeszcze, panienko? – spytał, przyuważywszy jej spojrzenie.
- Nie…
nie wiem – zawiesiła się. Po paru sekundach jednak potrząsnęła głową,
odganiając złe myśli i pokazała mu gestem, że może odejść. Tak też zrobił.
Musiała
się teraz skupić na zmianie planów. I mimo że wraz z odejściem demona ból
zniknął, niepokojąca myśl pozostała. Coś jest nie tak.
- To
twój pokój – powiedziała Mai, otwierając drzwi i opierając się o framugę.
-
Nieźle – gwizdnął blondyn wchodząc do środka.
Pomieszczenie
urządzone było w prostym, lecz eleganckim stylu, jak cała rezydencja.
Umeblowanie przypominało to w jej pokoju, lecz na ścianie naprzeciwko łóżka
wisiał spory telewizor LED.
- Koło
szafki nocnej znajduje się czerwony guzik. Jeśli będziesz czegoś potrzebował, wciśnij
go – mruknęła dziewczyna, ruszając w dół korytarza.
- Nie
oprowadzisz mnie po rezydenci? – usłyszała pytanie.
- Nie
oprowadzam niechcianych gości – odparła. Dotarł do niej cichy śmiech,
zignorowała go jednak.
Jako że
pokój agenta był na tym samym piętrze, co jej własny, po kilku
sekundach siedziała już przy biurku w jej małym gabinecie. Przez chwilę
siedziała wpatrzona w drzwi z brodą opartą na splecionych palcach. Zaskoczyło
ją to, że mężczyzna wywiązał się ze swojej groźby. To znaczyło, że naprawdę
chce tej współpracy. Czyli potrzebowali jej pomocy. Ale do czego? Nie była na
pewno mądrzejsza ani bardziej spostrzegawcza niż naukowcy, których FBI miało do
dyspozycji. Czemu więc…?
-
Panienko, przyniosłem herbatę – cichy głos wyrwał ją z zamyślenia. Wzdrygnęła
się, wyrwania z transu. Rzuciła demonowi ostre spojrzenie, ten jednak tylko uśmiechnął
się lekko. Położył przed nią filiżankę z zieloną herbatą i kawałek biszkoptu.
Po tym skłonił się i odwrócił do wyjścia.
-
Czekaj – powiedziała nagle.
Sebastian
lekko zaskoczony spojrzał na nią.
-
Zamknij drzwi – rozkazała.
Gdy to
zrobił, stanął przed nią i przechylił lekko głowę.
- Mogę
w czymś pomóc, panienko? – spytał.
- Chcę z tobą porozmawiać – odparła, odchylając się na krześle. – Obecna sytuacja
jest mi trochę nie na rękę, jednak nic z tym nie mogę zrobić. Jeśli on znajdzie tu
coś nieodpowiedniego lub dozna jakiegoś… uszczerbku, od razu zleci się tu chmara
służb specjalnych. Masz więc dopilnować, by do niczego takiego nie doszło.
Żadnych wpadek. Gdy spróbuje myszkować, masz go zatrzymać. Zrozumiano?
- Tak,
pani – skłonił się z uśmiechem.
Przez
chwilę wpatrywała się w niego, ignorując tępy bol głowy. Dopiero teraz to zauważyła. Coś było nie tak… nie
wiedziała do końca co, ale miała pewność, że lokaj wydawał się inny niż wcześniej.
- Coś
jeszcze, panienko? – spytał, przyuważywszy jej spojrzenie.
- Nie…
nie wiem – zawiesiła się. Po paru sekundach jednak potrząsnęła głową,
odganiając złe myśli i pokazała mu gestem, że może odejść. Tak też zrobił.
Musiała
się teraz skupić na zmianie planów. I mimo że wraz z odejściem demona ból
zniknął, niepokojąca myśl pozostała. Coś jest nie tak.
Sebastian
zamiatał podłogę w holu. Choć miał dostęp do wszystkich gadżetów sprzątających,
jakie znajdowały się na rynku, wolał robić to ręcznie. Sprawiało mu to
przyjemność. Teraz jednak nie skupiał się na samej czynności, lecz zastanawiał
się nad dziwnym zachowaniem swojej pani. Czyżby czegoś się domyślała? Przecież
pilnował się, by nic nie zauważyła. Wykonywał wszystkie swoje obowiązki jak
zwykle, nie odnotował też u siebie drastycznej zmiany zachowania. A może to
przez nią…? Widział przecież, że
każda chwila spędzona w jego obecności sprawiała, że czarnowłosa czuła się
gorzej, może nawet sprawiało jej to ból. Lecz pomimo tego, że ostatnio spędzali
ze sobą więcej czasu, nie zauważył, by to postępowało. Czyżby coraz lepiej to
ukrywała?
Nie
miał nic prócz tych spekulacji. Drażniło go to. Był osłabiony i wściekły,
burza, która pustoszyła go od środka, zaczynała go męczyć. Czasem miał ochotę to
wszystko zakończyć. Wciąż jednak szedł naprzód, niczym głupiec, niczym ćma za
światłem. Niczym człowiek…
- Czego
chcesz? – spytała ostro, widząc twarz w drzwiach.
- O
cześć. To twój gabinet? – odparł Wels rozglądając się dookoła.
- Co tu
robisz? – westchnęła dziewczyna zirytowana. Z jakiegoś powodu, sam widok
blondyna działał jej na nerwy.
-
Rozglądam się. Ty nie chciałaś mnie oprowadzić, więc robię to sam – oznajmił lekko.
-
Naprawdę wiesz, jak mnie zdenerwować, prawda? – odparła, ściskając nasadę nosa.
- Ależ
nie miałem takiego zamiaru – oburzył się.
-
Zachowujesz się jak dziesięciolatek, wiesz o tym? – rzuciła mu pełne
politowania spojrzenie.
- A ty
jak załamana kobieta po pięćdziesiątce – odburknął.
- Hmm,
to by nawet pasowało – udawała, że się zastanawia.
-
Bardzo śmieszne. Wydaje mi się, że czujesz się lepiej niż podczas naszego
ostatniego spotkania.
- To
nie jest pańska sprawa, agencie Wels – odparła niższym tonem.
-
Rozumiem, wrażliwy temat – uniósł ręce w obronnym geście. – Myślałem, że już
sobie darowałaś per „pan”, p a n n o Word.
- Nie
widzę potrzeby, by spoufalać się z agentem FBI.
- Oj no
weź, nie bądź taka poważna. Mów mi Alex, dobra?
- Jeśli
myślisz, że w ten sposób mi się przypodobasz lub stworzysz jakąś więź
emocjonalną, by wycisnąć ze mnie informacje, to ostrzegam cię, że twoje starania
odnoszą odwrotny skutek – burknęła, czytając bez entuzjazmu kolejny artykuł na
laptopie.
- Ech,
jak tam chcesz – burknął zrezygnowany. Przez chwilę rozglądał się w milczeniu,
aż w końcu westchnął ciężko, wziął krzesło i usiadł naprzeciw niej.
- Skoro
tak bardzo chcesz, może przejdę do rzeczy.
- W
końcu – zamknęła urządzenie i odchyliła się w fotelu. – Nie mogłam się
doczekać.
Blondyn
skrzywił się lekko, jednak po chwili spojrzał jej w oczy i zaczął mówić.
-
Szczerze, to FBI obserwuje cię już od jakiegoś czasu. Twój talent do
rozwiązywania trudnych spraw, sposób, w jaki prowadzisz rodzinną firmę, twój
wizerunek w społeczeństwie, to wszystko spowodowało, że coraz bardziej zaczęłaś
mnie intrygować. Tak więc, kiedy zapadła decyzja, by cię zwerbować, zgłosiłem
się na ochotnika. Nie obraź się, ale wątpiłem, byś była taka, jaką cię opisują.
Zwłaszcza gdy zobaczyłem cię po raz pierwszy. Wyglądałaś zupełnie inaczej. Słaba,
pokonana, bez życia. Potem jednak okazało się, że jesteś jeszcze ciekawsza niż
przypuszczałem – to mówiąc, uśmiechnął się lekko. – Wypełniłem kupę dokumentów,
zdobyłem pozwolenie, by tu przyjechać i przekonać cię do dołączenia do mojego zespołu.
Wszystko po to, by dowiedzieć, kto kryje się pod nazwiskiem Mai Word.
- Hmm. A
więc, dowiedziałeś się czegoś? – spytała.
-
Szczerze, to niewiele. Potwierdziłem już, że jestem wyjątkowo spostrzegawczą,
inteligentną osobą, która wie, czego chce i nie lubi jak jej się w tym
przeszkadza. Domyślam się, że twoja pewność siebie bierze się z jakiejś siły,
którą posiadasz. I nie zawahasz się jej użyć, by zmiażdżyć swoich wrogów.
- Czy
pan coś sugeruje?
- Hehe,
na razie to tylko domysły – zaśmiał się, lecz mu nie uwierzyła. I wiedziała, że
on również to zauważył. – I choć jest to sprzeczne z moim celem i rozkazami, chciałbym
zadać ci parę pytań.
- A co
jeśli odmówię?
- Będę
drążył głębiej, aż w końcu znajdę to, czego szukam. Jednak informacje najlepiej
zdobywać u źródła.
-
Poprawna odpowiedź. Niech pan pyta, panie Wels. Proszę się jednak liczyć z tym,
że mogę kłamać lub w ogóle nie odpowiedzieć – pochyliła się lekko do przodu i z
rozbawionym spojrzeniem skinęła na mężczyznę, by zaczął.
- Hmm,
od czego by tu… Może od najłatwiejszego. Jak dziewiętnastolatka radzi sobie z
prowadzeniem międzynarodowej firmy?
- Nie
stać pana na nic oryginalniejszego? – wywróciła oczami. – Kiedy wróciłam, by
przejąć działalność, dział się tam jeden wielki chaos. Wszyscy kombinowali, jak
by tu przejąć władzę, jednocześnie napychając sobie kieszenie. Zrobiłam więc
małe dochodzenie i usunęłam tych, którzy stali mi na drodze. Gdy chcieli
protestować lub mnie pozwać, okazywało się, że każdy z ich brudnych sekrecików
przestał być sekretem, a dowody leżą u mnie na biurku – uśmiechnęła się lekko
do swoich myśli, bawiąc pustą filiżanką.
-
Rozumiem… tak więc lubujesz się w szantażu?
- Nie
ujęłabym tego w ten sposób. Szantaż jest po prostu najmniej kłopotliwym sposobem
ma pozbycie się śmieci. Jednak by to dobrze robić, trzeba mieć jakiś autorytet.
Tak więc gdybym miała określić, w czym się lubuję, byłby to strach – spojrzała w
jego szare oczy. Ten wzdrygnął się, jednak nie odwrócił wzroku. – Nie sądzi
pan, że strach zapewnia wielką władzę? Nie chodzi mi jednak o zastraszanie –
kontynuowała. – Mam na myśli świadomość, że ktoś jest nietykalny, krok do
przodu przed wszystkimi i może bez chwili wahania zniszczyć czyjeś całe życie.
Zna pan ten niepokój?
- … nie. Jednak odpowiedziałaś mi na parę innych
pytań – odchrząknął cicho. – Skoro już zaczęłaś mówić, to chciałbym spytać o
coś, co mnie nurtuje odkąd o tobie usłyszałem.
-
Słucham.
-
Dziewiętnastoletnia dziewczyna, mieszkająca w wielkiej rezydencji z tajemniczym
lokajem.
- To
nie jest pytanie, jednak rozumiem, do czego pan zmierza. Każdy prędzej czy
później się o to pyta.
- Mimo
że nasze bazy danych są regularnie uzupełniane, nic o nim nie wiadomo. Jakby nie
istniał. Wszystkie informacje na jego temat dotyczą czasu, kiedy tu pracuje.
- Jeśli
chodzi panu o Sebastiana, to sama niewiele mogę powiedzieć. Nie znałam go
przedtem. Poznaliśmy się przypadkiem, kiedy znalazł mnie niedaleko budynku organizacji,
która mnie więziła. Pomógł mi i gdy opowiedziałam mu swoją historię,
zaproponował, że będzie dla mnie pracował. Nie widziałam innego wyjścia jak się
zgodzić – ta historia tak wiele razy przechodziła przez jej usta, że zdawało
jej się, że mówi prawdę.
- Nie
wydawał się ci podejrzany? Przystojny mężczyzna po dwudziestce, który w świetle
prawa wydaje się nie istnieć proponuje, że będzie na każde twoje skinienie.
- Wtedy
potrzebowałam siły, a on mógł mi ją zapewnić. Nic więcej nie było mi potrzebne.
-
Rozumiem. Jesteście kochankami? – spytał nagle.
- Nie,
nie jesteśmy – westchnęła wywracając oczami. To pytanie padało już tak wiele
razy, że odpowiadała na nie automatycznie. Jednak z biegiem czasu, sama nie
była już pewna. – Nawet sobie pan nie wyobraża, jak męczące jest odpowiadanie
na to samo pytanie za każdym razem, gdy ktoś nas zobaczy.
- Cóż,
przepraszam za moją nieuprzejmość, ale większość ludzi doszłaby do takiego
samego wniosku.
- A na
jakiej to niby podstawie?
- Dla
części z nich wystarczyłby sam fakt, że mieszkacie razem. Dla niedowiarków, jak
ja, może to być dziwna atmosfera wokół was, sposób, w jaki się do siebie
odzywacie.
- To
znaczy?
- Pomijając tą staroświecką
relację pan-sługa, można odnieść wrażenie, że jesteście z sobą dobrze zżyci.
-
Naprawdę? – burknęła.
- Tak. Nie
do końca jeszcze to rozumiem, ale jestem pewien, że po kilkudniowej obserwacji,
będę pewniejszy – wyszczerzył zęby w uśmiechu, nie spotkał się jednak z tą samą
reakcją.
-
Proszę kolejne pytanie.
- Tak…
może zabrzmi to brutalnie i nie oczekuję, że na to odpowiesz, ale… straciłaś
całą rodzinę. Dlaczego więc wydajesz się w ogóle tym nie przejmować? Gdy
wróciłaś, od razu zaczęłaś wspinać się na szczyt, a gdy już osiągnęłaś swoje
cele, żyjesz sobie spokojnie.
Oczekiwała
tego pytania. Jednak sposób, w jaki je zadał, sprawił, że poczuła lekkie
ukłucie w piersi.
- Robi
pan ze mnie potwora, panie Wels. I może ma pan rację. Jednak nie jest prawdą,
że nie przejmuje się utratą rodziców i brata. Wie pan, jak zginęli?
- Państwo
Alice i Kei Word zginęli próbując wydostać cię z budynku organizacji. Nie zna
się dokładnych okoliczności śmierci Takeo Word, podejrzewa się jednak, że
przyczyna śmierci była podobna.
- Co do
rodziców, masz rację. Zamordowano ich, gdy próbowali mnie wydostać. Pokazani mi
to, co z nich zostało. Jednak Takeo przybrał inną taktykę. Dał się złapać.
Chciał rozegrać do od środka. Mimo że kazałam mu uciekać, nie zrobił tego. Trenował
z innymi. Ale gdy nadszedł czas naszej walki, nie mogłam już tego znieść.
Poddałam się, co oznaczało moją śmierć. Pobili mnie prawie do nieprzytomności,
potem przywlekli go ledwie żywego i kazali mi patrzeć jak podrzynają mu gardło –
mówiła wypranym z emocji głosem. – Czy sądzi pan, że mogłabym po czymś takim „nie
przejmować się śmiercią rodziny”? Zginęli tylko i wyłącznie z mojej winy.
Po
bladej twarzy agenta zorientowała się, że trafiła w sedno. Nikt nie był w
stanie otrząsnąć się po takiej traumie.
- Jak…
jak mogłaś sobie z tym poradzić…?
- Odpowiedź
jest prosta: nie czuć. Zamknąć się. Zabić siebie w najgorszy możliwy sposób.
Ostatnio mam niezłą wenę, więc rozdział był trochę dłuższy. Mam nadzieję, że Wam się spodobał, pomimo dość ubogiej akcji :'D
Teraz kiedy patrzę na swoje pierwsze, a najnowsze rozdziały, wydaje mi się, że mój język i sposób pisania trochę ewoluował. A Wy jak myślicie?
Pozdrawiam i do napisaniaa! :3
~~*~~
Ostatnio mam niezłą wenę, więc rozdział był trochę dłuższy. Mam nadzieję, że Wam się spodobał, pomimo dość ubogiej akcji :'D
Teraz kiedy patrzę na swoje pierwsze, a najnowsze rozdziały, wydaje mi się, że mój język i sposób pisania trochę ewoluował. A Wy jak myślicie?
Pozdrawiam i do napisaniaa! :3
I taki pierwszy bodziec: rozmemłać ryjek tego blondaska i dać Sebie na obiad duszę... sorry, jakoś on mi na nerwy zaczyna działać :P dziwne uczucie, kiedy już od pierwszego zdania wiesz, że ten gość stoi na orzeszkodzie shipu Mai x Seb. ...
OdpowiedzUsuńSebastian, tak bardzo próbuje być silny ;_; tak bardzo, serduszko mi pęka xD A Mai... dalej mi coś nie pasuje. Nie mogè ułożyć żadnej teorii co do niej.
To tak przed "wyjazdem" (który i tak taczej nie nastąpi). Ostatniej notki nie skomentowałam, bo nie miałam motywacji i siły, choć coś tam gdzieś tam mi się na język cisnęło.
Uwierz mi, sama mam czasem taką ochotę xD
UsuńPierwsza ^^ Tak bardzo mi głupio napisać tylko świetny rozdział, bo go pożerałam oczami <3 I zaraz na pewno coś znajdę.
OdpowiedzUsuńCzyli Sebastian cały czas słabnie? I mam wrażenie, że Mai, pomimo, że odpowiadała wyuczonymi formułkami, powiedziała o włos za dużo... Nie podoba mi się to uczucie.
I kim jest ta tajemnicza Ona, ktora zaprząta głowę Sebastianowi? Czyżby to jej wina, że to wszystko potoczyło się tak a nie inaczej? Zbyt dużo zagadek, a ja tak bardzo chcę znać odpowiedź <3 Dużo weny :-*
Cieszę się, że komuś tak bardzo się podobają moje wypociny xd
UsuńI nie martw się, wszystko ma swoją przyczynę :D
Zanim przejdę do notki... Znaczy sądzę, że po naszej dzisiejszej rozmowie doskonale wiesz, do czego zmierzam i mam z tego niesamowitą bekę. Dzizas, jak ja lubię takie drobne, życiowe smaczki xD
OdpowiedzUsuńAnyway. Na początku było kilka literówek i powtórzeń, ale potem sobie zniknęły i pozostało tylko to, co lubię najbardziej - czyli feelsy ukryte pod płaszczem obojętności. Dalej nie wiem jak to możliwe, że za każdym razem jaram się tym tak samo mocno. Widać w Twoim stylu opisywania wszystkiego jest coś, co w całości do mnie przemawia i wygrywa moje serduszko.
I nie waż się mówić, że tu było mało akcji. Było jej bardzo dużo. Na płaszczyźnie emocjonalnej, ale dla mnie to nawet lepiej. Uwielbiam emocje, ich opisy, niespójności, niepewności i w ogóle.
Podoba mi się też ta aura tajemniczości pomiędzy Seba i Mai. Wciąż chcę, by kiedyś się zeszli, ale jednocześnie nie wyobrażam sobie, by było między nimi tak cukierkowo pozytywnie. Oni są skazani na wieczne cierpienie i tyle xD
I to krótkie "niczym człowiek", którego zabarwienie emocjonalne jest tsk głębokie w swej płytkości, że mogłabym p tym napisać artykuł na kilka stron xD
Tag, zawsze czekam z niecierpliwością na kolejną dawkę tego chłodu.
Miałaś wenę, więc nexa spodziewam się szybciej. Loffki :*
Te feelsy były specjalnie dla Ciebie, bo wiem, że je lubisz xD Szczerze, to czekałam na Twój wykład na ten temat i jak zwykle, nie zawiodłam się :D
UsuńA z nextem zobaczymy <3
Ps. Yay, wygrałam serduszko Nami :DDDD
Ahahaha. Jej, jaram się, że tak czekacie na moją opinię xD Lubię ją wyrażać :P
UsuńI dziękuję za feelsy, doceniam <3