22 lis 2015

Tom 2, III


         "- Jak… jak mogłaś sobie z tym poradzić…?

             - Odpowiedź jest prosta: Zabić siebie w najgorszy możliwy sposób."

         
             - To twój pokój – powiedziała Mai, otwierając drzwi i opierając się o framugę. 
            - Nieźle – gwizdnął blondyn wchodząc do środka. 
               Pomieszczenie urządzone było w prostym, lecz eleganckim stylu, jak cała rezydencja. Umeblowanie przypominało to w jej pokoju, lecz na ścianie naprzeciwko łóżka wisiał spory telewizor LED. 
               - Koło szafki nocnej znajduje się czerwony guzik. Jeśli będziesz czegoś potrzebował, wciśnij go – mruknęła dziewczyna, ruszając w dół korytarza. 
              - Nie oprowadzisz mnie po rezydenci? – usłyszała pytanie.
                - Nie oprowadzam niechcianych gości – odparła. Dotarł do niej cichy śmiech, zignorowała go jednak.
                Jako że pokój agenta był na tym samym piętrze, co jej własny, po kilku sekundach siedziała już przy biurku w jej małym gabinecie. Przez chwilę siedziała wpatrzona w drzwi z brodą opartą na splecionych palcach. Zaskoczyło ją to, że mężczyzna wywiązał się ze swojej groźby. To znaczyło, że naprawdę chce tej współpracy. Czyli potrzebowali jej pomocy. Ale do czego? Nie była na pewno mądrzejsza ani bardziej spostrzegawcza niż naukowcy, których FBI miało do dyspozycji. Czemu więc…? 
               - Panienko, przyniosłem herbatę – cichy głos wyrwał ją z zamyślenia.                                             Wzdrygnęła się, wyrwania z transu. Rzuciła demonowi ostre spojrzenie, ten jednak tylko uśmiechnął się lekko. Położył przed nią filiżankę z zieloną herbatą i kawałek biszkoptu. Po tym skłonił się i odwrócił do wyjścia.
               - Czekaj – powiedziała nagle.
                Sebastian lekko zaskoczony spojrzał na nią.
                - Zamknij drzwi – rozkazała.
               Gdy to zrobił, stanął przed nią i przechylił lekko głowę.
               - Mogę w czymś pomóc, panienko? – spytał. 
                 - Chcę z tobą porozmawiać – odparła, odchylając się na krześle. – Obecna sytuacja jest mi trochę nie na rękę, jednak nic z tym nie mogę zrobić. Jeśli on znajdzie tu coś nieodpowiedniego lub dozna jakiegoś… uszczerbku, od razu zleci się tu chmara służb specjalnych. Masz więc dopilnować, by do niczego takiego nie doszło. Żadnych wpadek. Gdy spróbuje myszkować, masz go zatrzymać. Zrozumiano?
                - Tak, pani – skłonił się z uśmiechem.
                Przez chwilę wpatrywała się w niego, ignorując tępy bol głowy. Dopiero teraz to zauważyła. Coś było nie tak… nie wiedziała do końca co, ale miała pewność, że lokaj wydawał się inny niż wcześniej.
              - Coś jeszcze, panienko? – spytał, przyuważywszy jej spojrzenie.
                - Nie… nie wiem – zawiesiła się. Po paru sekundach jednak potrząsnęła głową, odganiając złe myśli i pokazała mu gestem, że może odejść. Tak też zrobił.
                  Musiała się teraz skupić na zmianie planów. I mimo że wraz z odejściem demona ból zniknął, niepokojąca myśl pozostała. Coś jest nie tak.

                Sebastian zamiatał podłogę w holu. Choć miał dostęp do wszystkich gadżetów sprzątających, jakie znajdowały się na rynku, wolał robić to ręcznie. Sprawiało mu to przyjemność. Teraz jednak nie skupiał się na samej czynności, lecz zastanawiał się nad dziwnym zachowaniem swojej pani. Czyżby czegoś się domyślała? Przecież pilnował się, by nic nie zauważyła. Wykonywał wszystkie swoje obowiązki jak zwykle, nie odnotował też u siebie drastycznej zmiany zachowania. A może to przez nią…? Widział przecież, że każda chwila spędzona w jego obecności sprawiała, że czarnowłosa czuła się gorzej, może nawet sprawiało jej to ból. Lecz pomimo tego, że ostatnio spędzali ze sobą więcej czasu, nie zauważył, by to postępowało. Czyżby coraz lepiej to ukrywała?
                Nie miał nic prócz tych spekulacji. Drażniło go to. Był osłabiony i wściekły, burza, która pustoszyła go od środka, zaczynała go męczyć. Czasem miał ochotę to wszystko zakończyć. Wciąż jednak szedł naprzód, niczym głupiec, niczym ćma za światłem. Niczym człowiek…

                - Czego chcesz? – spytała ostro, widząc twarz w drzwiach.
                - O cześć. To twój gabinet? – odparł Wels rozglądając się dookoła.
                - Co tu robisz? – westchnęła dziewczyna zirytowana. Z jakiegoś powodu, sam widok blondyna działał jej na nerwy.
                - Rozglądam się. Ty nie chciałaś mnie oprowadzić, więc robię to sam – oznajmił lekko.
                - Naprawdę wiesz, jak mnie zdenerwować, prawda? – odparła, ściskając nasadę nosa.
                - Ależ nie miałem takiego zamiaru – oburzył się.
                - Zachowujesz się jak dziesięciolatek, wiesz o tym? – rzuciła mu pełne politowania spojrzenie.
                - A ty jak załamana kobieta po pięćdziesiątce – odburknął.
                - Hmm, to by nawet pasowało – udawała, że się zastanawia.
                - Bardzo śmieszne. Wydaje mi się, że czujesz się lepiej niż podczas naszego ostatniego spotkania.
                - To nie jest pańska sprawa, agencie Wels – odparła niższym tonem.
                - Rozumiem, wrażliwy temat – uniósł ręce w obronnym geście. – Myślałem, że już sobie darowałaś per „pan”, p a n n o Word.
                - Nie widzę potrzeby, by spoufalać się z agentem FBI.
                - Oj no weź, nie bądź taka poważna. Mów mi Alex, dobra?
                - Jeśli myślisz, że w ten sposób mi się przypodobasz lub stworzysz jakąś więź emocjonalną, by wycisnąć ze mnie informacje, to ostrzegam cię, że twoje starania odnoszą odwrotny skutek – burknęła, czytając bez entuzjazmu kolejny artykuł na laptopie.
                - Ech, jak tam chcesz – burknął zrezygnowany. Przez chwilę rozglądał się w milczeniu, aż w końcu westchnął ciężko, wziął krzesło i usiadł naprzeciw niej.
                - Skoro tak bardzo chcesz, może przejdę do rzeczy.
                - W końcu – zamknęła urządzenie i odchyliła się w fotelu. – Nie mogłam się doczekać.
                Blondyn skrzywił się lekko, jednak po chwili spojrzał jej w oczy i zaczął mówić.
                - Szczerze, to FBI obserwuje cię już od jakiegoś czasu. Twój talent do rozwiązywania trudnych spraw, sposób, w jaki prowadzisz rodzinną firmę, twój wizerunek w społeczeństwie, to wszystko spowodowało, że coraz bardziej zaczęłaś mnie intrygować. Tak więc, kiedy zapadła decyzja, by cię zwerbować, zgłosiłem się na ochotnika. Nie obraź się, ale wątpiłem, byś była taka, jaką cię opisują. Zwłaszcza gdy zobaczyłem cię po raz pierwszy. Wyglądałaś zupełnie inaczej. Słaba, pokonana, bez życia. Potem jednak okazało się, że jesteś jeszcze ciekawsza niż przypuszczałem – to mówiąc, uśmiechnął się lekko. – Wypełniłem kupę dokumentów, zdobyłem pozwolenie, by tu przyjechać i przekonać cię do dołączenia do mojego zespołu. Wszystko po to, by dowiedzieć, kto kryje się pod nazwiskiem Mai Word.
                - Hmm. A więc, dowiedziałeś się czegoś? – spytała.
                - Szczerze, to niewiele. Potwierdziłem już, że jestem wyjątkowo spostrzegawczą, inteligentną osobą, która wie, czego chce i nie lubi jak jej się w tym przeszkadza. Domyślam się, że twoja pewność siebie bierze się z jakiejś siły, którą posiadasz. I nie zawahasz się jej użyć, by zmiażdżyć swoich wrogów.
                - Czy pan coś sugeruje?
                - Hehe, na razie to tylko domysły – zaśmiał się, lecz mu nie uwierzyła. I wiedziała, że on również to zauważył. – I choć jest to sprzeczne z moim celem i rozkazami, chciałbym zadać ci parę pytań.
                - A co jeśli odmówię?
                - Będę drążył głębiej, aż w końcu znajdę to, czego szukam. Jednak informacje najlepiej zdobywać u źródła.
                - Poprawna odpowiedź. Niech pan pyta, panie Wels. Proszę się jednak liczyć z tym, że mogę kłamać lub w ogóle nie odpowiedzieć – pochyliła się lekko do przodu i z rozbawionym spojrzeniem skinęła na mężczyznę, by zaczął.
                - Hmm, od czego by tu… Może od najłatwiejszego. Jak dziewiętnastolatka radzi sobie z prowadzeniem międzynarodowej firmy?
                - Nie stać pana na nic oryginalniejszego? – wywróciła oczami. – Kiedy wróciłam, by przejąć działalność, dział się tam jeden wielki chaos. Wszyscy kombinowali, jak by tu przejąć władzę, jednocześnie napychając sobie kieszenie. Zrobiłam więc małe dochodzenie i usunęłam tych, którzy stali mi na drodze. Gdy chcieli protestować lub mnie pozwać, okazywało się, że każdy z ich brudnych sekrecików przestał być sekretem, a dowody leżą u mnie na biurku – uśmiechnęła się lekko do swoich myśli, bawiąc pustą filiżanką.
                - Rozumiem… tak więc lubujesz się w szantażu?             
                - Nie ujęłabym tego w ten sposób. Szantaż jest po prostu najmniej kłopotliwym sposobem ma pozbycie się śmieci. Jednak by to dobrze robić, trzeba mieć jakiś autorytet. Tak więc gdybym miała określić, w czym się lubuję, byłby to strach – spojrzała w jego szare oczy. Ten wzdrygnął się, jednak nie odwrócił wzroku. – Nie sądzi pan, że strach zapewnia wielką władzę? Nie chodzi mi jednak o zastraszanie – kontynuowała. – Mam na myśli świadomość, że ktoś jest nietykalny, krok do przodu przed wszystkimi i może bez chwili wahania zniszczyć czyjeś całe życie. Zna pan ten niepokój?
                -  … nie. Jednak odpowiedziałaś mi na parę innych pytań – odchrząknął cicho. – Skoro już zaczęłaś mówić, to chciałbym spytać o coś, co mnie nurtuje odkąd o tobie usłyszałem.
                - Słucham.
                - Dziewiętnastoletnia dziewczyna, mieszkająca w wielkiej rezydencji z tajemniczym lokajem.
                - To nie jest pytanie, jednak rozumiem, do czego pan zmierza. Każdy prędzej czy później się o to pyta.             
                - Mimo że nasze bazy danych są regularnie uzupełniane, nic o nim nie wiadomo. Jakby nie istniał. Wszystkie informacje na jego temat dotyczą czasu, kiedy tu pracuje.
                - Jeśli chodzi panu o Sebastiana, to sama niewiele mogę powiedzieć. Nie znałam go przedtem. Poznaliśmy się przypadkiem, kiedy znalazł mnie niedaleko budynku organizacji, która mnie więziła. Pomógł mi i gdy opowiedziałam mu swoją historię, zaproponował, że będzie dla mnie pracował. Nie widziałam innego wyjścia jak się zgodzić – ta historia tak wiele razy przechodziła przez jej usta, że zdawało jej się, że mówi prawdę.
                - Nie wydawał się ci podejrzany? Przystojny mężczyzna po dwudziestce, który w świetle prawa wydaje się nie istnieć proponuje, że będzie na każde twoje skinienie.
                - Wtedy potrzebowałam siły, a on mógł mi ją zapewnić. Nic więcej nie było mi potrzebne.
                - Rozumiem. Jesteście kochankami? – spytał nagle.
                - Nie, nie jesteśmy – westchnęła wywracając oczami. To pytanie padało już tak wiele razy, że odpowiadała na nie automatycznie. Jednak z biegiem czasu, sama nie była już pewna. – Nawet sobie pan nie wyobraża, jak męczące jest odpowiadanie na to samo pytanie za każdym razem, gdy ktoś nas zobaczy.          
                - Cóż, przepraszam za moją nieuprzejmość, ale większość ludzi doszłaby do takiego samego wniosku.
                - A na jakiej to niby podstawie?
                - Dla części z nich wystarczyłby sam fakt, że mieszkacie razem. Dla niedowiarków, jak ja, może to być dziwna atmosfera wokół was, sposób, w jaki się do siebie odzywacie.
                - To znaczy?      
                - Pomijając tą staroświecką relację pan-sługa, można odnieść wrażenie, że jesteście z sobą dobrze zżyci.
                - Naprawdę? – burknęła.
                - Tak. Nie do końca jeszcze to rozumiem, ale jestem pewien, że po kilkudniowej obserwacji, będę pewniejszy – wyszczerzył zęby w uśmiechu, nie spotkał się jednak z tą samą reakcją.
                - Proszę kolejne pytanie.
                - Tak… może zabrzmi to brutalnie i nie oczekuję, że na to odpowiesz, ale… straciłaś całą rodzinę. Dlaczego więc wydajesz się w ogóle tym nie przejmować? Gdy wróciłaś, od razu zaczęłaś wspinać się na szczyt, a gdy już osiągnęłaś swoje cele, żyjesz sobie spokojnie.
                Oczekiwała tego pytania. Jednak sposób, w jaki je zadał, sprawił, że poczuła lekkie ukłucie w piersi.
                - Robi pan ze mnie potwora, panie Wels. I może ma pan rację. Jednak nie jest prawdą, że nie przejmuje się utratą rodziców i brata. Wie pan, jak zginęli?
                - Państwo Alice i Kei Word zginęli próbując wydostać cię z budynku organizacji. Nie zna się dokładnych okoliczności śmierci Takeo Word, podejrzewa się jednak, że przyczyna śmierci była podobna.
                - Co do rodziców, masz rację. Zamordowano ich, gdy próbowali mnie wydostać. Pokazani mi to, co z nich zostało. Jednak Takeo przybrał inną taktykę. Dał się złapać. Chciał rozegrać do od środka. Mimo że kazałam mu uciekać, nie zrobił tego. Trenował z innymi. Ale gdy nadszedł czas naszej walki, nie mogłam już tego znieść. Poddałam się, co oznaczało moją śmierć. Pobili mnie prawie do nieprzytomności, potem przywlekli go ledwie żywego i kazali mi patrzeć jak podrzynają mu gardło – mówiła wypranym z emocji głosem. – Czy sądzi pan, że mogłabym po czymś takim „nie przejmować się śmiercią rodziny”? Zginęli tylko i wyłącznie z mojej winy.
                Po bladej twarzy agenta zorientowała się, że trafiła w sedno. Nikt nie był w stanie otrząsnąć się po takiej traumie.
                - Jak… jak mogłaś sobie z tym poradzić…?
                - Odpowiedź jest prosta: nie czuć. Zamknąć się. Zabić siebie w najgorszy możliwy sposób. 

~~*~~

                 Ostatnio mam niezłą wenę, więc rozdział był trochę dłuższy. Mam nadzieję, że Wam się spodobał, pomimo dość ubogiej akcji :'D
                Teraz kiedy patrzę na swoje pierwsze, a najnowsze rozdziały, wydaje mi się, że mój język i sposób pisania trochę ewoluował. A Wy jak myślicie?

               Pozdrawiam i do napisaniaa! :3 



7 komentarzy:

  1. I taki pierwszy bodziec: rozmemłać ryjek tego blondaska i dać Sebie na obiad duszę... sorry, jakoś on mi na nerwy zaczyna działać :P dziwne uczucie, kiedy już od pierwszego zdania wiesz, że ten gość stoi na orzeszkodzie shipu Mai x Seb. ...

    Sebastian, tak bardzo próbuje być silny ;_; tak bardzo, serduszko mi pęka xD A Mai... dalej mi coś nie pasuje. Nie mogè ułożyć żadnej teorii co do niej.
    To tak przed "wyjazdem" (który i tak taczej nie nastąpi). Ostatniej notki nie skomentowałam, bo nie miałam motywacji i siły, choć coś tam gdzieś tam mi się na język cisnęło.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsza ^^ Tak bardzo mi głupio napisać tylko świetny rozdział, bo go pożerałam oczami <3 I zaraz na pewno coś znajdę.
    Czyli Sebastian cały czas słabnie? I mam wrażenie, że Mai, pomimo, że odpowiadała wyuczonymi formułkami, powiedziała o włos za dużo... Nie podoba mi się to uczucie.
    I kim jest ta tajemnicza Ona, ktora zaprząta głowę Sebastianowi? Czyżby to jej wina, że to wszystko potoczyło się tak a nie inaczej? Zbyt dużo zagadek, a ja tak bardzo chcę znać odpowiedź <3 Dużo weny :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że komuś tak bardzo się podobają moje wypociny xd
      I nie martw się, wszystko ma swoją przyczynę :D

      Usuń
  3. Zanim przejdę do notki... Znaczy sądzę, że po naszej dzisiejszej rozmowie doskonale wiesz, do czego zmierzam i mam z tego niesamowitą bekę. Dzizas, jak ja lubię takie drobne, życiowe smaczki xD

    Anyway. Na początku było kilka literówek i powtórzeń, ale potem sobie zniknęły i pozostało tylko to, co lubię najbardziej - czyli feelsy ukryte pod płaszczem obojętności. Dalej nie wiem jak to możliwe, że za każdym razem jaram się tym tak samo mocno. Widać w Twoim stylu opisywania wszystkiego jest coś, co w całości do mnie przemawia i wygrywa moje serduszko.
    I nie waż się mówić, że tu było mało akcji. Było jej bardzo dużo. Na płaszczyźnie emocjonalnej, ale dla mnie to nawet lepiej. Uwielbiam emocje, ich opisy, niespójności, niepewności i w ogóle.
    Podoba mi się też ta aura tajemniczości pomiędzy Seba i Mai. Wciąż chcę, by kiedyś się zeszli, ale jednocześnie nie wyobrażam sobie, by było między nimi tak cukierkowo pozytywnie. Oni są skazani na wieczne cierpienie i tyle xD
    I to krótkie "niczym człowiek", którego zabarwienie emocjonalne jest tsk głębokie w swej płytkości, że mogłabym p tym napisać artykuł na kilka stron xD
    Tag, zawsze czekam z niecierpliwością na kolejną dawkę tego chłodu.
    Miałaś wenę, więc nexa spodziewam się szybciej. Loffki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te feelsy były specjalnie dla Ciebie, bo wiem, że je lubisz xD Szczerze, to czekałam na Twój wykład na ten temat i jak zwykle, nie zawiodłam się :D
      A z nextem zobaczymy <3

      Ps. Yay, wygrałam serduszko Nami :DDDD

      Usuń
    2. Ahahaha. Jej, jaram się, że tak czekacie na moją opinię xD Lubię ją wyrażać :P
      I dziękuję za feelsy, doceniam <3

      Usuń