"Kim ty do cholery jesteś?"
Był środek nocy. Po tym, jak wybudziła się z przydługiej drzemki, nie mogła zasnąć, więc postanowiła poprzechadzać się po korytarzach rezydencji. Cisza koiła jej nerwy i pozwalała oczyścić głowę. Nie wiedziała, co się dzieje z jej ciałem, kto nią steruje i dlaczego obecność lokaja przynosi jej takie cierpienie, jednak dzisiaj nie zamierzała już o tym myśleć. Potrzebowała chwili spokoju i normalności. Nogi same poniosły ją po schodach na trzecie piętro do sali muzycznej.
Otworzyła
drzwi i weszło do środka, niepewnie, jakby była intruzem. Rozejrzała się
dookoła, próbując wyłapać najmniejszą nawet zmianę. Pokój wciąż jednak wyglądał
tak samo jak w chwili, gdy była tu parę miesięcy temu. Zbyt dawno. Jej wzrok od
razu przykuł wielki fortepian stojący na podium po środku pomieszczenia.
Podeszła do niego i dotknęła zimnej pokrywy. Usiadła na stołku i odsłoniła
czarno-białe klawisze. I choć do głowy przychodziły jej dziesiątki, setki
utworów, które mogłaby zagrać, nie potrafiła zmusić się do tego, by wydobyć z
instrumentu jakikolwiek dźwięk. Zamknęła więc oczy i pozwoliła ruszać się
palcom do sonaty księżycowej, głaszcząc jedynie zimną kość słoniową.
Choć wszystko
było pogrążone w ciszy, Mai słyszała muzykę, która wydobywała się spod jej
dłoni. Lecz gdy w końcu w jej głowie zabrzmiała ostatnia nuta, musiała wybudzić
się z tego snu i powrócić do rzeczywistości.
-
Stałam się największym tchórzem jakiego w życiu widziałam – szepnęła w
ciemność, uśmiechając się do siebie gorzko.
I choć
nadal nie zdawała sobie z tego sprawy, w tamtym momencie podjęła decyzję, która
zmieni wszystko.
~*~
-
Dobrze się czujesz? – spytał Alex, widząc jak dziewczyna wchodzi do jadalni na
śniadanie.
- Dzień
dobry – odparła ironicznie.
Agent
wywrócił oczami i znowu wgryzł się w tosta, którego jadł.
- A
więc? – drążył.
- Martw
się sobą – mruknęła, zerkając kątem oka na demona, który podszedł, by podać jej
posiłek.
Na jego
widok nie poczuła żadnego ukłucia, żadnego pulsowania w czaszce. I to zaniepokoiło
ją bardziej niż przenikliwy ból, który pojawił się po t a m t y m
wydarzeniu . Ten spokój niepokojąco przypominał ciszę przed burzą.
- Coś
się stało, panienko? – spytał Sebastian widząc jej zmarszczone czoło. – Źle się panienka czuje?
- Nie,
to nic – mruknęła półświadomie.
Jakby w
transie, wkładała kolejne kęsy do ust, nie patrząc nawet, co je. Gdy się
otrząsnęła, talerz był już pusty. Już miała wstać i wyjść, ale zatrzymał ją
głos blondyna:
-
Czekaj! – odłożył sztućce i podszedł do niej. – Chciałbym z tobą porozmawiać.
Westchnęła
cicho.
-
Widzę, że da mi pan spokoju, panie Wells.
-
Mówiłem, żebyś nazywała mnie po imieniu. I nie, nie dam.
-
Dobrze więc – mruknęła skrzywiona. – Chodźmy do biblioteki. Muszę znaleźć parę
rzeczy – oznajmiła i nie czekając na odpowiedź mężczyzny, ruszyła w stronę
schodów.
Sebastian
patrzył w milczeniu, jak znikają na piętrze. Nie podobał mu się sposób, w jaki
agent odnosił się do jego pani. Jego zuchwałość i upór drażniły go. Choć nie
znał wszystkich zamiarów blondyna, czuł, że nie są one do końca dobre.
Postanowił sobie w duchu, że przypilnuje mężczyzny i w razie potrzeby usunie z
drogi.
~*~
- Czego
pan tym razem potrzebuje? – spytała Mai, wchodząc do biblioteki.
Lawirowała
między półkami, wyciągając i wkładając z powrotem kolejne tomiszcza. Agent
przez chwilę śledził ją wzrokiem, aż w końcu usiadł w fotelu przy kominku i
zaczął:
-
Możesz mi nie wierzyć, ale nie przyszedłem tutaj, by za tobą łazić i zawracać ci
głowę. Mam swoje powody. A żeby osiągnąć pewne cele i wykonać moją pracę,
potrzebuję twojej pomocy. Cholera, jestem gotów nawet pójść ci na rękę i
zawrzeć ugodę, kontrakt, czy czego tam chcesz!
Przeczesał
nerwowo włosy palcami. Dziewczyna zerknęła na niego kątem oka.
- Jako
zastępca dyrektora powinien pan wiedzieć, panie Wells, że jeśli raz pójdzie się
na rękę rządowi, to takie piętno zostaje do końca życia. Czy to wpis w aktach,
czy tylko zwykła plotka, relacja, coś zawsze zostaje i może być wykorzystane w
przyszłości. Nie mam zamiaru dać się wykorzystać, czy to teraz, czy w
przyszłości – powiedziała chłodno, wyciągając rękę, by dosięgnąć wyższej półki.
- Skąd…?
– zawahał się, ale po chwili pokręcił głową i kontynuował - W takim razie
dlaczego zgodziłaś się pomóc lokalnemu biurowi śledczemu?
-
Ponieważ wymagała tego sytuacja. Byłam gotowa poświęcić swoją prywatność w celu
uzyskania dostępu do pewnych informacji.
- Na
temat organizacji? – usłyszała rzeczową odpowiedź.
- Nie
widzę potrzeby ujawniania panu takich informacji – odparła odwracając się do
mężczyzny. Ten patrzył na nią przenikliwie, wwiercając jej dziurę w głowie
swoim szarym spojrzeniem. – Poza tym, nadal pan mi nie ujawnił w czym miałabym
pomóc FBI, którzy rzekomo posiadają najlepszych techników w kraju, a może i na
świecie.
- Cóż,
gdyby to ode mnie zależało, już dawno byś o tym wiedziała, ale zakazano mi
udzielać jakichkolwiek ściśle tajnych informacji – mruknął skrzywiony. Nie
kłamał. Jednak to za mało.
- W
takim razie nie ma nic do przegadania. Może pan równie dobrze spakować rzeczy i
wyjechać, gdyż pod żadną groźbą czy obietnicą nagrody nie zgodzę się na
współpracę na ślepo.
Ledwo
skończyła zdanie, odwróciła się. Za jej plecami rozległ się hałas i ułamek
sekundy później silna ręka uderzyła półkę na książki tuż obok jej głowy. Parę
książek spadło na ziemię, jednak dziewczyna stała niewzruszona. Czuła ciepło
mężczyzny na plecach, co sprawiało, że miała ochotę się odsunąć.
- Kiedy
ty tu strzelasz fochy, życie tysięcy osób narażone jest na niebezpieczeństwo,
rozumiesz? FBI nigdy nie zniżyłoby się do proszenia nastolatki o pomoc, gdyby
miało wyjście. Kraj jest w sytuacji patowej, a ty mówisz, że nic nie zrobisz,
bo nie chcesz mieć notki w aktach?
Blondyn
wyrzucał z siebie słowa z cichą wściekłością. Mai nawet się nie odwróciwszy,
sięgnęła po tom poniżej jego dłoni.
- Dokładnie
– mruknęła obojętnie.
-
Słuchaj no… - zaczął, łapiąc ją za ramiona, ale nie zdążył dokończyć, gdyż leżał
już na ziemi z ramieniem wygiętym pod dziwnym kątem.
- To ty
słuchaj, Bondzie. Na świecie istnieją gorsze rzeczy niż garstka dzieciaków
hakujących strony państwowe. Ta twoja patowa sytuacja jest zwykłą mrzonką, nie
wartym uwagi żartem. Twój piękny rząd jest odpowiedzialny za setki, tysiące
gorszych zbrodni. Więc nie próbuj nawet wzbudzić we mnie litości do tych
niewinnych ludzi i bezsilnego FBI, bo wszystko, co o nich wiesz to kłamstwa –
syknęła piorunując go wzrokiem.
- Może
i tak, ale ta twoja garstka dzieciaków jest rozsiana po całym świecie i
pustoszy systemy codziennego użytku, powodując wypadki samolotowe, wysyłając
żołnierzy w sam środek wojen na pewną śmierć, odłączają elektryczność w
szpitalach, powodując śmierć tysięcy osób, które na śmierć nie zasłużyły –
warknął, wstając.
- A
wszystko zaczęło się od zainfekowanego pendrive’a – mruknęła prześmiewczo.
- Skąd
w ogóle masz te wszystkie informacje?!
-
Myślisz, że trzymałabym pod dachem obcą mi osobę, nie znając jej zamiarów? Powinieneś
spodziewać się takiej ewentualności po nastolatce,
którą FBI chce przekupić do pomocy.
- Nie
mówiłem nic o…
- Twoje
konto powiedziało samo za siebie – powiedziała, pochylając się, by podnieść
książki leżące na ziemi i odkładając je na miejsce.
-
Świetnie! Psychopatyczna dziewczyna alias pani i władczyni świata wie wszystko.
Co więc zamierzasz zrobić z tymi fantami? – spytał Wells, opadając zrezygnowany
na fotel.
- Już
zrobiłam.
- Co?!
Co zrobiłaś? – znów zerwał się z miejsca.
Czarnowłosa
skrzywiła się. Ten też był za głośny.
- To,
co było trzeba – odparła, układając wygodnie w ramionach stos grubych tomów –
Miło się rozmawiało, Alexandrze.
To
powiedziawszy, wyszła.
Ledwo zbliżyła się do schodów, gdy nagle obok
niej rozległ się głęboki głos:
-
Panienka pozwoli.
Serce
stanęło jej na moment, by po chwili zacząć bić dwa razy szybciej. Zgromiła
kamerdynera spojrzeniem i podała mu książki. Ruszyła w milczeniu na niższe
piętro, podczas gdy demon uśmiechał się lekko, patrząc na jej plecy.
- Jak
się panienka czuje? – spytał, gdy weszli do jej biura.
-
Dobrze – mruknęła marszcząc czoło. Właściwie czuła się świetnie. Żadnego
osłabienia, bólu, czy dyskomfortu.
- To o
co się panienka martwi?
-
Nieważne... Dlaczego faceci to takie irytujące istoty? – burknęła w przestrzeń
siadając za biurkiem.
- Muszę
panience przyznać, że z biegiem czasu ludzcy mężczyźni utracili większość
swojej… charyzmy – odpowiedział jej demon.
- Sam
jesteś mężczyzną, Sebastianie – mruknęła.
- Jeśli
to panience nie odpowiada, mogę…
- Nawet
nie próbuj – przerwała mu ostro, krzywiąc się pod jego rozbawionym spojrzeniem.
- Jak
sobie życzysz, pani – skłonił się lekko. Prychnęła w odpowiedzi.
Gdy
wyszedł z pokoju, dziewczyna chwyciła pierwszą książkę z wierzchu i zaczęła
czytać. Szykował się długi dzień…
~*~
Parę
godzin później podłoga w biurze czarnowłosej usiana była notatkami i papierami,
po kątach walały się otwarte tomy, nie zostawiając wiele miejsca na dywanie.
Wszystko to tworzyło dziwny krąg wokół dziewczyny, która siedziała po turecku
na środku pomieszczenia z laptopem przed sobą. W takiej też pozycji znalazł ją
Wells.
- Ło…
nie próżnowałaś, co nie? – gwizdnął pod nosem próbując przeczytać jedną z
otwartych książek. – Co to w ogóle za język? Przywołujesz demony, czy co?
O,
ironio.
- Jeśli
masz zamiar mi przeszkadzać i wylewać żale, to radzę ci wyjść – mruknęła groźnie
pod nosem nie odrywając wzroku od monitora.
- Cóż…
właściwie to chciałem przeprosić za tamten wybuch… byłem trochę… zestresowany.
- Mhm…
Blondyn
przeczesał palcami włosy, a jego wzrok błądził po pokoju.
- Dzwoniło
szefostwo. Okazało się, że ktoś usunął wszystkie wirusy i przywrócił serwery,
oddając FBI kontrolę. Dosłownie w dziesięć minut. Dziesięć minut wystarczyło,
by ktoś rozwiązał problem, który zespół techników próbował rozgryźć przez kilka
tygodni. – wziął głęboki oddech i w końcu spojrzał na niewielką postać skuloną
nad komputerem. – Kim ty do cholery jesteś?
- Twoim
największym koszmarem – mruknęła Mai bez zainteresowania.
- Taa…
powiesz chociaż jak to zrobiłaś?
-
Znajomości.
-
Mogłem się domyślić… A czy twoi znajomi namierzyli
może sprawców?
- Umowa
dotyczyła przywrócenia systemu i uniemożliwienie ponownego ataku. Zadanie zostało
wykonane, dług spłacony.
- Żadne
adresy IP, nic? – Alex mruknął do siebie zamyślony przestępując z nogi na nogę.
- Jak
chcesz, to sam poszukaj – machnęła ręką w stronę sterty papierów pod oknem.
Mężczyzna
poszedł we wskazanym kierunku i zaczął przeglądać dokumenty.
- Skąd
to ma…? Zresztą, po co się pytam – westchnął zrezygnowany i usiadł na szerokim
parapecie, biorąc do ręki pękatą teczkę ze stosu.
Sebastian
stał w korytarzu przed otwartymi drzwiami do biura swojej pani. Obserwując
scenę przed sobą dopadały go mieszane uczucia. Z jednej strony irytowała go
obecność agenta, z drugiej zaś dziewczyna wyglądała na zrelaksowaną po raz
pierwszy od wielu dni. W tym momencie bawiła się końcówką długiego warkocza,
czytając opasły tom przed sobą. Widząc ten znajomy gest, ogarnęło go coś na
kształt ulgi.
- Długo
masz zamiar tam stać? – mruknęła nagle, rzucając mu wyzywające spojrzenie.
-
Przyniosłem przekąski i herbatę – oznajmił z lekkim uśmiechem, kładąc tacę na
stoliku koło drzwi. Wziął z niej kubek i lawirując pomiędzy stertami papierów
podał go dziewczynie.
-
Zielona - mruknęła z zadowoleniem,
biorąc niewielki łyk.
Kolejny
zaniósł agentowi, wraz z talerzykiem pełnym ciastek. Zmieszany, podziękował i
również napił się napoju.
- Od
dawna ciekawi mnie pewna sprawa… - zaczął blondyn, gdy czarnowłosy wrócił na drugi
koniec pokoju. – Dlaczego w dzisiejszych czasach pracujesz jako kamerdyner?
Sebastian
z udawanym zaskoczeniem zerknął najpierw na Alexa, a potem na swoją panią,
która rzuciła mu szybkie, rozbawione spojrzenie. Uśmiechnął się wtedy.
- Mam
wiele powodów, panie Wells. Jednak najważniejszy z nich siedzi obok pana. –
powiedział.
- I ty
się dziwisz, czemu ludzie dochodzą do błędnych wniosków – mruknęła dziewczyna
pod nosem.
Demon
zaśmiał się cicho.
- Nic
na to nie poradzę, panienko.
Witam po dłuuugiej przerwie! Dzisiejszym rozdziałem rozpoczynam swoje postanowienie dodawania minimalnie 2 rozdziałów w miesiącu. *zawzięta*
Mam nadzieję, że stronka ponownie odżyje, tym razem na dobre, gdyż ten tom będzie ostatnim i chciałabym, by się Wam spodobał ^^
To tyle trucia. Dziękuję, że nie odpuściliście! Do napisania!! :D
~~*~~
Witam po dłuuugiej przerwie! Dzisiejszym rozdziałem rozpoczynam swoje postanowienie dodawania minimalnie 2 rozdziałów w miesiącu. *zawzięta*
Mam nadzieję, że stronka ponownie odżyje, tym razem na dobre, gdyż ten tom będzie ostatnim i chciałabym, by się Wam spodobał ^^
To tyle trucia. Dziękuję, że nie odpuściliście! Do napisania!! :D
Mai
Ten koniec pierwszych gwiazdek. Ach, jeden z moich ulubionych zabiegów "zwiastowanie przyszłych wydarzeń". Ciekawe, co takie postanowiła Mai.
OdpowiedzUsuńSebastian jest zazdrosny o Alexa :P. A Nami tag bardzo ledwie pamięta, co się dotąd działo, że ma wrażenie, jakby błądziła we mgle, dostrzegając zaledwie zarysy tego, co przecież powinno być wyraźne.
"lokalnemu biurowi śledczemu" - biuru xD
Podoba mi się, jak Mai pomiata Alexem. Ta cała chłodna atmosfera wzbudza we mnie uczucie melancholii. Szczerze mówiąc, nie sądziłam, że jeszcze coś napiszesz, ale strasznie się cieszę, że się pomyliłam.
"- Sam jesteś mężczyzną, Sebastianie – mruknęła.
- Jeśli to panience nie odpowiada, mogę…"
Ahahahahahaahahaha, wygrałaś xDDDD. To takie piękne. I nagle przed oczami stanęły mi te wszystkie arty Sebusia kobiety, z tym autorstwa Toboso-sensie na czele xD.
Ale końcówką to mnie zasmuciłaś... Dwa rozdziały w miesiącu zniosę, ale żeby to był ostatni tom? Zaledwie dwa? Tego nie zniosę TT_TT. Smutłam, idę angstować.
Do zobaczenia w kolejnej notce.
Czy mi się zdaje, czy Mai już nie boli głowa od przebywania w sebusiowym towarzystwie. Co takiego się zmieniło?
OdpowiedzUsuńChciałam wrednie zauważyć, że mi też odłączają często prąd, a nie jestem ani rządem, ani siedzibą FBI, ani szpitalem. I Seba haker xd skojarzył mi się ten ruch Anonymous. I JA CHCĘ Sebastiana kobietę, na złość wszystkim :D
Pamiętaj, obiecałaś notkę :)
Eeeee ... kiedy następna notka ?
OdpowiedzUsuńPRzewiduję po 2 rozdziały w miesiącu, więc rozdział VI pojawi się pod koniec przyszłego tygodnia :)
Usuń