"- Nie za ostro?"
Alex
patrzył podejrzliwie to na Mai, to na Sebastiana. Dziewczyna wywróciła oczami i
przeniosła wzrok na z powrotem na opasły tom, który czytała..
-
Przygotuj salę – mruknęła do kamerdynera zanim wyszedł.
Słysząc
jej rozkaz, zamarł i odwrócił się na pięcie.
- Jest
panienka pewna? Po wczorajszym -
-
Przygotuj salę, Sebastianie – powtórzyła cicho.
- Jak
sobie życzysz, pani – westchnął ciężko, skłonił się i wyszedł.
Kilka
kolejnych minut minęło w ciszy. Daleko jednak było do spokoju. Czarnowłosa
czuła jak agent rzuca jej spojrzenia znad dokumentów co kilka sekund. W takich
warunkach nie dało się skupić. W końcu nie wytrzymała, zatrzasnęła tom i
zgromiła blondyna spojrzeniem. Ten, speszony, szybko zaczął czytać, jednak ona
nie ustępowała. W końcu mężczyzna przestał udawać i rzucił jej ciekawskie
spojrzenie znad kartki.
- Mogę?
-
Niezależnie co powiem i tak to zrobisz, więc po co pytasz? – burknęła w
odpowiedzi, siadając wygodniej na podłodze i sięgając po ciastko.
Agent
doświadczył lekkiego déjà vu, przypominając sobie sytuację sprzed dwóch dni.
Zawahał się na chwilę, mrugając, aż w końcu odezwał się:
- O
jakie sali mowa?
-
Tortur – odparła natychmiastowo.
- Cha
cha, bardzo śmieszne. A tak naprawdę?
-
Trening.
- Jaki
trening? – spytał zaskoczony.
-
Wszystkiego.
- To
znaczy?
-
Chodź, to się przekonasz – powiedziała wstając.
Oboje
zeszli do swoich pokojów i przebrali się w ubrania do ćwiczeń. W przypadku
dziewczyny były to zwykłe legginsy, bluzka na ramiączkach i rękawiczki bez palców.
Blondyn włożył podobny podkoszulek i shorty. Gdy spotkali się na korytarzu,
otaksował ją spojrzeniem i uśmiechnął się pod nosem ruszając w stronę schodów.
Czarnowłosa poszła za nim wymyślając przeróżne sposoby na to, jak pozbawić go
tego uśmieszku.
Demon
już czekał na parterze w otoczeniu worków treningowych, fantomów bokserskich,
szerokiego wachlarzu broni i rzeczy, które mogły służyć do obrony, a które
znajdowały się praktycznie wszędzie. Miał nieprzenikniony wyraz twarzy, ale Mai
czuła jak uważnie się jej przygląda.
-
Nieźle – zagwizdał Wells. – Masz nawet własną strzelnicę. Dobrze jest być
nadzianym.
- Kto
to mówi – mruknęła cicho mijając mężczyznę.
Sebastian
uśmiechnął się lekko na ten przytyk.
- Jest
panienka pewna? – spytał.
Wyzywające spojrzenie dziewczyny
wydawało się satysfakcjonującą odpowiedzią. Kiedy kamerdyner zobaczył dwójkę
wchodzącą razem do sali, poczuł jak coś w nim tężeje. Teraz jednak to uczucie
minęło zastąpione czymś delikatniejszym. Powoli zaczynało być tak jak dawniej.
Porzucając te myśli, ruszył w
stronę swojej pani. Ta momentalnie przyjęła poprawną pozę. Lekko ugięte nogi,
uniesione ręce, rozpalony wzrok. To właśnie w jej oczy patrzył zadając pierwszy
cios.
~*~
- Nie za ostro? – spytał głośno blondyn,
odsuwając się od worka.
Patrzył z lekkim niepokojem jak
wirują po pomieszczeniu, okładając się z całej siły. Czasem jedno z nich brało
jakąś broń i rzucało się z nią na drugie. Wyglądało to tak, jakby walczyli
naprawdę. Na śmierć i życie. Gdy zobaczył Mai wtedy, na korytarzu, widział
blednące siniaki na jej ramionach, ale nigdy nie pomyślałby, że powstały w
wyniku sparingów z lokajem. Szczerze, to za każdym razem, gdy ktoś nie zdążał
zrobić uniku i rozlegał się głuchy dźwięk uderzanego ciała, przechodziły go
dreszcze. Jako agent FBI brał udział w wielu bójkach, widział jeszcze więcej.
Ale żadna z nich nie miała w sobie takiej… zażartości. Twarze walczących były
skupione, rozświetlone jakimś wewnętrznym blaskiem. Usta czarnowłosego wyginały
się w drapieżnym uśmiechu, a dziewczyna nie pozostawała mu dłużna. Wymieniali
ciosy jakby to była kolejna z ich słownych sprzeczek. Kiedy na nich patrzył,
przychodziło mu do głowy tylko jedno. Danse Macabre… Piękne i przerażające
zarazem.
Nie otrzymał odpowiedzi na swoje
pytanie. Czarnowłosa skoczyła unikając podcięcia i niczym jakiś cholerny ninja
obróciła się w powietrzu i kopnęła mężczyznę w głowę. Ten ledwo się tym przejął
i wycelował w brzuch przeciwniczki, jednak nie trafił. Jak w jakimś filmie
akcji. Brakowało tylko Jackiego Chana lub Bruce’a Lee.
- To ja sobie pobiję ten manekin
– burknął do siebie, rzucając kolejne zaciekawione spojrzenie w stronę
walczącej pary.
Auć. Nie zdążyła uniknąć ciosu w
żebra i upadła na bok. Zdążyła jednak szybko się przeturlać i stanąć na nogi.
Pomimo tego, że kamerdyner trzymał swoją moc w ryzach, jego ciosy wciąż były
wyjątkowo silne. Czuła jak mięsnie drgają w proteście, a siniaki kwitną na jej
ciele. Nie zważając jednak na ból, walczyła dalej. Tęskniła za tym. Za tym
skupieniem, oczyszczeniem ze wszystkich myśli. Za potem, który palił skórę. Za
brakiem tchu. Za tymi rozpalonymi oczami, które zaczynały błyszczeć, gdy
zrobiła coś niespodziewanego. Odzyskała kolejny kawałek siebie.
Kiedy kopnęła demona w brzuch i
odrzuciła go na ścianę, nie mogła powstrzymać uśmiechu, który cisnął jej się na
usta. Lokaj zawahał się na chwilę, przypatrując jej się zdziwiony. Potem jednak
również wykrzywił usta, przy czym zmrużył oczy. Ten znajomy, dawno nie widziany
gest zmotywował ją jeszcze bardziej. Rzuciła się więc w jego kierunku,
odrzucając na chwilę na bok wszystkie wątpliwości.
Mai leżała na plecach na podłodze
dysząc cicho. Miała zamknięte oczy, klatka piersiowa unosiła się w rytm jej
oddechów.
- Dobra robota, panienko –
powiedział podając jej ręcznik i butelkę z wodą.
- Wiesz, że cię nie cierpię,
prawda? – jęknęła ze śmiechem w głosie, po omacku szukając dłonią butelki.
- Powiedziała to panienka trzeci
raz z rzędu, więc tak, wiem – odparł prostując się.
Czuł jak z jego piersi unosi się
ciężar, który zdawał się ciążyć mu od kilku miesięcy. Bezdźwięczny śmiech jego
pani sprawiał, że czuł dreszcz na karku. Może nie jest za późno…?
- Mądrala – mruknęła pod nosem. –
Panie Wells, teraz pana kolej – Obwieściła, siadając po turecku.
- No nie wiem. Cenie sobie swoje
zęby. I kończyny. I organy wewnętrzne.
- Proszę się nie obawiać, będę
delikatny – uśmiechnął się drapieżnie, a blondyn się wzdrygnął.
- Miłej zabawy – powiedziała Mai
i ruszyła w stronę wyjścia, przecierając kark ręcznikiem. – Postaraj się zbytnio nie uszkodzić naszego
gościa, Sebastianie – mruknęła na odchodnym.
- Tak, pani – ukłonił się lekko.
- To rozkaz! – usłyszał jeszcze
jej słowa.
Skrzywił się lekko, lecz nie
zamierzał się sprzeciwiać. Przeniósł wzrok na swojego nowego przeciwnika i
uśmiechnął się przymilnie mówiąc:
- Możemy zaczynać?
Alexander czuł, że traci kontrolę
nad własnym ciałem. Każdy jego ruch był wykorzystywany przeciwko niemu tak, że
raz za razem lądował plecami na ziemi. Czarnowłosy nie był brutalny ani
wyjątkowo zajadły, jednak spojrzenie i uśmiech jakie rzucał agentowi,
przyprawiały go o ciarki. Czuł, że lokaj powstrzymuje się. To wszystko przez
głupie polecenie?
- Kim ty do diabła jesteś? –
wysapał, gdy po raz kolejny uderzył w podłogę.
- Jestem tylko piekielnie dobrym
lokajem – usłyszał w odpowiedzi. Tsa. Nawet nie był zdyszany. Stał po prostu
nad nim, wyglądając tak samo perfekcyjnie jak godzinę temu, gdy weszli do
pomieszczenia.
- Trenowałem u jednego z lepszych
trenerów, a przy tobie wypadam łagodnie mówiąc źle. Gdzieś ty się szkolił,
człowieku? – jęknął blondyn, wstając.
- Mam
spore doświadczenie. Poza tym, muszę utrzymywać panienkę w dobrej formie.
- Po
co? Jakby miała mało broni, ochroniarzy i zabezpieczeń.
- Takie
było jej życzenie, więc moim obowiązkiem jest je spełnić. Moja pani nie lubi
polegać na innych, woli sama się bronić i rozwiązywać problemy. Dlatego też nie
mogę dopuścić do tego, by poległa.
Nie
wiedział dlaczego, ale te słowa lekko nim wstrząsnęły.
-
Nastolatka mówi ci, że chce być maszyną do zabijania, a ty z uśmiechem jej w
tym pomagasz? – spytał z niedowierzaniem
-
Dokładnie – kolejny złowieszczy uśmiech. – Przykro mi, ale musimy kończyć.
Muszę przygotować obiad.
To
powiedziawszy wyszedł. Po prostu sobie poszedł.
- Dom
wariatów i psychopatów. Nie, przepraszam. REZYDENCJA psychopatów.
~~*~~
Wcale nie jest 1 maj. Wcale.
Hej, cześć i hello. Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał. Czytałam tak te starsze i zauważyłam, że sproro rzeczy zniknęło, a tego nie chciałam. Zastanawiam się, czy to nie sprawiło, że cała historia stała się taka... pusta i powtarzalna. Nie wiem, może to tylko moja paranoja? Napiszcie, co o tym myślicie.
Pozdrawiam i do napisania :3
Mai
Nie umiem pisać komków ;_; Naprawdę...ale i tak coś tam napiszę, bo spodobało mi się :)
OdpowiedzUsuńI to bardzo :D
Alex jest jak dla mnie za bardzo pewny siebie. Niech Mai mu utrze nosa i pokaże kto w tej rezydencji nosi spodnie XD Zaraz, ona woli spódnice.... to Sebek nosi spodnie...czyli, że Sebcio tu rządzi? Bywa :D
"- Dom wariatów i psychopatów. Nie, przepraszam. REZYDENCJA psychopatów." - A czego on się spodziewał? Kucyków Pony? To jest spółka Mai&Sebastian - to musi być psycho XDDD
Tak sobie gdybam nad ich "love story"...Sebek powiedział wieki temu, że jest zakochany w Mai, kiedy on 'podobno' spała, a Mai zabijając tamtego gościa jako tako wyznała miłość demonowi :/ Co teraz z tym będzie? Już zapomnieli czy coś? Przecież potrzeba nam tu romamsidła na miare brazylijskich telenoweli XD Rzadneg dziadostwa tylko prawdziwe rozterki! (≧∇≦)... Nie no, tak sobię tylko jaja robie XD
Wszystko fajnie, uroczo, troche sadystycznie i sebastiankowo :3
Oby tak dalej, a możesz spodziewać się mnie tu częściej :*
Pozdrawiam i życzę weny
∩( ・ω・)∩
Haruś~
Haha, dziękuję za opinię! Cieszę się, że historia Ci się podoba i będę wypatrywała komentarzy;) (świetnie Ci wychodzą, nie martw się xD )
UsuńI spokojnie; o żadnym wątku nie zapomniałam; trzeba dozować przyjemności ;)
Pozdrawiam i do napisania!
Mai :3