31 maj 2016

Tom 2, VII


"Dlaczego?"



                 Mai patrzyła na swoje odbicie w milczeniu. Stojąc w bieliźnie na miękkim dywaniku w łazience uważnie badała swoje ciało. Choć wydawało się to niemożliwe, wyglądała prawie tak samo jak przedtem. Przed TYM. Choć nadal była trochę zbyt koścista, wróciły jej dawne krągłości i zarysy mięśni pod skórą. Jak…? Potrząsnęła głową w osłupieniu. Powiedział, że nie powinna się tym martwić. Że to nic takiego, się tym zajmie… Nie była jednak pewna, czy jest w stanie.

                Demon mieszał powoli zawartość garnka, wdychając dziwnie kuszący dla ludzi zapach. Choć sam nie czerpał korzyści z ludzkiego jedzenia, to sama czynność gotowania sprawiała mu swego rodzaju przyjemność. Bez użycia nad ludzkich zdolności, można było spokojnie odprężyć się i porozmyślać, jednocześnie odwracając swoją uwagę od największych dylematów. Tym razem jednak nie mógł się uspokoić, co ostatnio często mu się zdarzało. I to nie bez powodu. Było coraz lepiej i jednocześnie coraz gorzej. Wszystko działo się za szybko, zmierzając ku końcowi. A on wciąż nie mógł wpaść na właściwe rozwiązanie, wielu rzeczy nie był pewien. Było zbyt wiele nie wiadomych. Kto? Dlaczego…?  O d  k i e d y? Musiał znaleźć odpowiedzi na te pytania. I to szybko. Uporczywy głód kłujący go najmniej pożądanych momentach tylko go w tym przekonaniu utwierdzał. Nie ma czasu. Jeśli nie zadziała TERAZ, straci wszystko. A do tego nie miał zamiaru dopuścić.

~*~

                - Czy coś się stało, panie Wells? – spytała dziewczyna podnosząc łyżkę z zupą do ust.
                - Nie – uciął naburmuszony blondyn.
                - Czyżby Sebastian coś panu zrobił? – drążyła z poważną miną. Zauważyła jednak, że kamerdyner uśmiecha się lekko.
                - Czy coś mi zrobił? Maty na sali są wydrążone na kształt moich pleców i głowy, bo ten twój pieprzony ninja rzucał mną ledwie kiwając palcem, śmiejąc się ze mnie. Albo jesteście jakimiś kosmitami, albo trzeba was poważnie przebadać, bo na pewno nie jest z wami w porządku – wybuchł Alex trzaskając dłonią w stół.
                - To prawda Sebastianie? – zerknęła kątem oka na lokaja.
                - O ile mi wiadomo, nie uzyskałem tytułu japońskiego wojownika, ani też nie pochodzę z innej planety – odparł kłaniając się lekko.
                - Przezabawne, doprawdy. Śmiejcie się ze mnie, proszę bardzo – mruknął zakładając ręce.
                - Bez przesady, panie Wells. Zachowuje się pan niedojrzale.
                - Obrażacie funkcjonariusza FBI, jeśli mogę zauważyć.
                - Jestem świadoma tego faktu, Sebastian również – kontynuowała grę, wycierając usta serwetką.
                - Ale oczywiście macie to głęboko w nosie. Zresztą, po co ja się burzę, i tak nic nie zdziałam – opadł zrezygnowany na krzesło.
                - Cieszę się , że rozumie pan swoją sytuację.
                Blondyn rzucił jej ponure spojrzenie, nie odezwał się jednak. Za to kamerdyner pochylił się nad nią nisko.
                - Ma pani telefon od zastępcy oddziału klienta Word Company – mruknął cicho.
                Zmarszczyła brwi. Od kilku miesięcy powierzała demonowi sprawy firmy, którą odziedziczyła, gdyż nie budziła w niej najmniejszego zainteresowania. To, że przekazywał jej telefon wskazywało na coś ważnego.
                - Przepraszam – powiedziała w przestrzeń wychodząc z jadalni.

                Demon patrzył ze zmrużonymi oczami na oddalającą się sylwetkę jego pani. Miał nadzieję, że powrót do niektórych starych nawyków odwróci jej uwagę od ostatnich wydarzeń. To może mu dać trochę więcej czasu. Niewiele, ale jednak.
                Poczuł na sobie wzrok agenta, który wciąż kończył jeść obiad. Odwrócił się więc w jego stronę, uśmiechając uprzejmie.
                - Czy mógłbym w czymś pomóc, panie Wells?
                - Mam wrażenie, że mnie nie lubisz. Może nawet nienawidzić. I nie mogę znaleźć odpowiedzi, dlaczego. Mogę się narzucać i być irytujący, nie sądzę jednak, by był to powód do nienawiści.
                Proszę, więc nie był tak głupi, za jakiego się podawał.
                - Jeśli czym pana uraziłem, to najgoręcej przepraszam – skłonił się lekko.
                - Wręcz przeciwnie. Jesteś uprzejmy do bólu.
                - Taką mam pracę, panie Wells. Moim obowiązkiem jest przyjąć każdego gościa mojej pani, nie bacząc na moje odczucia czy uprzedzenia.
                - Tak, tak – blondyn machnął ręką. – Posłuszeństwo i te sprawy. Nadal jednak nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Dlaczego tak bardzo mnie nie lubisz?
                - Niegrzecznym byłoby odpowiedzieć na takie pytanie – zręcznie wywinął się Sebastian, cały czas mając na twarzy nieprzeniknioną maskę uprzejmego uśmiechu. – Ja tylko służę swojej pani, na każdy możliwy sposób.
                Milczenie, które zapadło podpowiedziało jej, że Alex załapał aluzję. Po kolejnej minucie ciszy wstał i nie odwracając się rzucił:
                - Zrozumiałem ostrzeżenie. Dziękuję za posiłek.
                - Do usług – zmrużone, jarzące się szkarłatnie oczy lśniły w półmroku jadalni, jednak odwrócony mężczyzna nie mógł już tego zauważyć.

~*~

                Tej nocy postanowił zrobić coś, czego już dawno nie robił. Zajrzał do sypialni dziewczyny. Zwykle robił to, by w razie potrzeby odegnać nękające ją koszmary. Dzisiaj jednak coś innego przywiodło go pod ciemnobrązowe drzwi. Poczuł, że dobrze zrobił, zanim jeszcze ujrzał puste, rozkopane łóżko. Odsłonięte rolety, poduszka na podłodze i pusta szklanka wody na stoliku nocnym mówiły mu więcej niż można było się spodziewać. Demon westchnął pod nosem i pewnym krokiem ruszył na trzecie piętro. Tak jak się spodziewał, czarnowłosa siedziała przy fortepianie. Jej palce poruszały się miarowo po klawiaturze, nie wydając jednak żadnego dźwięku. Nie wiedział czemu, jednak ten widok wydawał mu się bardzo smutny.
                Podszedł po cichu, cały czas patrząc na jej profil. Oczywiście zauważyła go. Nie spodziewał się niczego innego.
                - Zagonisz mnie teraz do łóżka jak małe dziecko? – mruknęła cicho, nawet na niego nie spojrzawszy.
                - Miałem taki zamiar – przyznał szczerze. – Ciągle odzyskuje panienka siły.
                - Ale…?
                - Ale i tak panienka by mnie nie posłuchała – westchnął cierpiętniczo.
                Wydawało mu się, że kącik jej ust uniósł się nieznacznie, jednak równie dobrze mogła to być gra światła księżyca, które prześwitywało przez zasłony.
                Mai zdjęła dłonie z klawiszy i odsunęła się nieco, podkurczając nogi. Zrozumiał iluzję i przysiadł obok. Nie był to pokaz zażyłości. Wiedział, że nie lubiła, gdy ktoś nad nią stał. Ta świadomość nie powstrzymała go jednak przed myślami, które w jednej chwili przeleciały przez jego umysł.
                - Co się stało, panienko? – zaczął.
                - Myślę – prosta, szczera odpowiedź.
                - O czym?
                - O wszystkim – chciała sięgnąć na kark po warkocz, zapominając, że ma rozpuszczone włosy. Opuściła więc rękę, zostawiając sięgające ziemi kosmyki.
                - A o czym najbardziej? – drążył. Jeśli mógł pomóc, zrobiłby to natychmiast. Nie chciał jednak zbytnio naciskać. Stawka była zbyt duża.
                - Teraz? O tobie – w końcu popatrzyła na niego, a jej ciemne spojrzenie przeszyło do wskroś. – Właściwie to cały czas chodzą mi po głowie te same pytania.
                - Na przykład?
                - Dlaczego zostałeś? Co zrobiłeś? Co się z tobą dzieje? Gdzie znikasz po nocach bez moich rozkazów? Co tobą kieruje? Dlaczego mnie to obchodzi? – mówiła coraz ciszej, aż ostatnie zdanie nie było głośniejsze od westchnienia.
                Trudne pytania.
                - Jednak na większość tych pytań zna panienka odpowiedź – przypomniał łagodnie.
                - Może – znów się odwróciła. – A może nie.
                Nie prosiła o odpowiedzi. Może trudno było w to uwierzyć, ale był jej wdzięczny za to milczenie. Nie chciał zrzucać na nią tego wszystkiego. Fakt, że nie padły żadne rozkazy pokazywał, że mu ufała. A to zdawało się go niszczyć od środka.  
                - Ja również mam powody do zmartwień – przyznał, choć słowa te zabrzmiały nienaturalnie, wychodząc z jego ust. Nie usłyszał odpowiedzi. – Dlaczego panienka nigdy nie powiedziała, że moja obecność sprawia panience ból? Albo o atakach, które praktycznie odbierały panience przytomność? – pytał łagodnie, jednak z nutą pretensji w głosie.
                - Nie wiem. Bałam się? Wstydziłam? A może nie chciałam cię martwić, gdy coś było z tobą nie tak? – mruczała jakby do siebie. – Jednak to już przeszłość.
                - Jak to? – zamrugał zaskoczony.
                - Ból zniknął. I czuję, że już nie wróci.
                Wtedy – zrozumiał. Dwa dni temu. Nie powiedział tego na głos, ale nawet bez potwierdzenia dziewczyny wiedział, że to była prawda.
                - Mimo wszystko. Moim obowiązkiem jest się panienką opiekować.
                - Nie do końca, Sebastianie – jej głos znowu był ledwo słyszalny. – Miałeś mnie doprowadzić do zemsty. I tak się stało. Twoje zadanie zostało wykonane. Jednak twoje trofeum okazało się być uszkodzone. Dlaczego więc wciąż bierzesz udział w tej grze?
                - Ponieważ ta nagroda, uszkodzona, czy nie, jest warta każdej ceny.
                Prychnięcie. I cisza. Ciężka, nieprzenikniona. Nagle jednak smukłe palce ponownie spoczęły na klawiaturze. Tym razem jednak grając ciepłą, powolną melodię. Tak dobrze mu znaną.
                - Za późno, by symulować… - zanuciła pod nosem. - Za późno, by szeptać głupoty…
                Urwała, grając jeszcze parę taktów jedną ręką. Jakby z wahaniem przyłączyła drugą, a muzyka nabrała głębi.
                - Czuję te emocje, zagubione w świetle księżyca podróżując przez bezkres nocy…  - delikatny głos rozbrzmiewał w pomieszczeniu. Sebastian poczuł dreszcz. Nie wiedział jednak, czy to przez piosenkę, czy raczej przez sposób, w jaki była śpiewana. Jakby z nim rozmawiała.
                - Ludzie nie są już ptakami – drgnął, gdy zmieniła słowa. – I ja też zmieniłam swą twarz. Woląc zostać na ziemi niż lecieć ku śmierci. Twój dotyk nagle znika, niczym halucynacja, zwykły sen. Oddalasz się niczym fala, podczas gdy ja rozpadam się stojąc na brzegu.
                Choć melodia była smutna, na twarzy dziewczyny malował się spokój. I tylko on pozostał, gdy ostatnie tony utonęły w milczeniu.
                - Wielu rzeczy wciąż nie wiesz, Sebastianie – Mai pierwsza przerwała ciszę. – Choć nie wiem jak, wciąż mam przed tobą wiele tajemnic.
                Powoli wstała i stanęła za nim. Ani drgnął, nawet gdy poczuł delikatny dotyk na ramieniu,
                - Zdradzę ci jedną z nich. Zdaję sobie sprawę z wielu rzeczy, więcej niż myślisz. O wiele więcej też czuję. Ale przede wszystkim… – poczuł jej oddech na swoim uchu – Pamiętam chwile, o których ty już zapomniałeś.

                Długo jeszcze tak siedział. Nawet kiedy z pokoju zniknął ostatni ślad jej obecności, a poranne słońce grzało go w plecy. Co to mogło znaczyć? Zbyt wiele możliwości. Zbyt wiele myśli. Po prostu zbyt wiele. Po chwili zacisnął pięści i wstał. Wyszedł powolnym krokiem, zostawiając swoje zmartwienia przy wciąż otwartym fortepianie.

 ~~*~~

                Więc dzisiaj będzie coś bardziej emocjonalnego. Tak wracając do Waszych utęsknionych angstów i wątków miłosnych xD 
Mam nadzieję, że nie przesadziłam i rozdzial czytaliście z zaciekawieniem, a nie znudzeniem. :)
                 Kolejne są już w trakcie tworzenia, więc niedługo pojawi się więcej ciekawych wątków. 
Liczę na Wasze opinie i pomysły w komentarzach! ^^

Do napisania
Mai :3


8 komentarzy:

  1. Wszystko fajnie, tylko po takiej przerwie ja nie pamiętam, co było w poprzednim rozdziale, no to jak mi ma się wszystko kleić do siebie?
    Nie wiem, czy to przez czas, czy przez zmęczenie zbliżającą się sesją, czy przez odległą datę poprzednich notek ja NIE WIEM, o co chodzi z tymi tajemnicami, o czym sugerują wielkie litery i podkreślają ich TAJEMNICZOŚĆ.
    Ale emocje miło się czytało ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro to słyszeć, ale wiem, że sama zawiniłam :( przez długi czas nie miałam serca ani chęci do pisania i odbija się to na blogu. Chcę jednak to poprawić i mam nadzieję, że w przyszłości takie problemy będą coraz rzadsze :)

      Cieszę się jednak, że ktoś jeszcze czyta moje wypociny ^^ dziękuję!

      Usuń
  2. Nie komentowałam poprzedniego rozdziału, bo, mówiąc szczerze, za bardzo mnie wkur... zdenerwował, żebym była w stanie napisać sensowny komentarz.
    Zacznę od tego, że nie lubię jak się mnie nie szanuje, a skoro obiecałaś nam publikacje ck dwa tygodnie, to nie piblikując i nie pisząc nic na ten temat, zwyczajnie pokazujesz nam brak szacunku. Tak, wiem - Jesteś zajęta. Tak, wiem - każdy poda dziesięć powodów. Ale jeśli się nie ma pewności to się nie mówi takich rzeczy.
    Poza tym, opowiadanie stało sie dla mnie udręką. Został po nim właściwie tylko Twój typowy sposób narracji, który dalej sobie cenię. Za to ta ilość błędów... Interpunkcyjne, literóeki, pourywane zdania, błędy stylistyczne i ten fatalny zapis dialogów. No po prostu nie. Poza tym od początku tego tomu w zasadzie wydarzyło się tyle, ze można to zamknąć w akapicie. Opisu uczuć mnie nie kręcą, bo po takich przerwach w rozdziałach, jak już Andatejka wspomniała, ciężko w ogóle sobie przypomnieć, o czym oni mówią i co się dzieje. No generalnie to jest fatalny powrót i jestem zawiedziona. Czekałam wiernie przez cały ten czas i sądziłam, że skoro postanowiłaś wrócić, to będzie chociaż tak samo, jeśli nie lepiej. Tymczasem poziom spadł w zasadzie pod każdym względem i skończyło się na tym, że to, na co kiedyś niecierpliwie czekałam, stało się czymś, na co zerkam przelotnie z sentymentu...
    Zerkać będę dalej, ale w końcu musiałam to napisać. Zresztą wiesz, że jestem brutalnie szczera, nie wybiórczo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Choć komentarz ciężki, to rozumiem do czego zmierzasz. Nie będę się wymawiać, bo szczerze mówiąc masz rację. Ostatnimi czasy jakby straciłam zapał i chęci do pisania, nie chcę jednak tego porzucać. Jak patrzę na to z Twojej perspektywy, to rzeczywiście nawaliłam. Nie mam zamiaru się jednak poddawać. Cenię sobie Wasze opinie i skoro uważacie, że jest źle, to tak jest.
      Przepraszam więc, że w taki sposób to odebrałaś. Nie było to moim celem, lecz stało się. Muszę po prostu wziąć się za siebie.
      Dziękuję za szczerość i liczę na to, że gdy znowu coś takiego odwalę, dasz mi kopa.
      Do napisania. NIEDŁUGO.

      Usuń
    2. I za to, z jaką godnością umiesz przyjąć krytykę, bardzo Cię szanuję. Mam nadzieję, że następny rozdział dorówna poziomem Twojej dawnej świetności. Jeśli miałoby Ci to pomóc, mogę zrobić Ci betę tego rozdziału, żebyś dokładnie zobaczyła te błedy. Więc jbc to daj znać, wiesz, gdzie mnie szukać :P.

      Usuń
    3. Dzięki Tobie przemyślałam kilka spraw i postanowiłam pozmieniać sporo rzeczy, by uatrakcyjnić całą historię. Do tego co chwilę sprawdzam pisownię, bo takie błędy to dla mnie wstytd x.x ugh. Jeśli tak proponujesz, to chętnie skorzystam ;) W razie czego wyślę Ci betę. *bierze tyłek do roboty*
      Dziękuję bardzo i do napisania! <3

      Usuń
    4. Jeszcze jedno. Nie wiem czy to tylko u mnie, czy o co chodzi, ale nie wyświetla mi się Twój nagłówek. Mam tylko puste, fioletowe tło TT_TT. Betę ogarnę jutro, bo dzisiaj już nie mam siły, moja mnie wymęczyła xD.

      Usuń
    5. Haha, ok. Co do nagłówka to może to być wina blogera, ostatnio Jerzy coś o kodach, ale postaram się to naprawić.

      Usuń