"Przyjmuję wyzwanie."
Następnego dnia wszystko zdawało
się wrócić do normy. Jednak nic normalne nie było. Mai cały poranek siedziała w
biurze z telefonem przy uchu, rozmawiając najpewniej z zastępcą dyrektora firmy
Word Company. Widocznie plan demona się powiódł. Jednak wczorajsze słowa wciąż
odbijały się echem w jego czaszce.
Pamiętam chwile, o których ty już zapomniałeś. Czy to były jej słowa? Czy
może istoty wewnątrz niej?
Nie mógł przestać rozmyślać, więc
milczał, podczas gdy agent FBI próbował do niego zagadać, jedząc śniadanie. Nie
odpowiadał na żadną zaczepkę, więc blondyn po chwili również umilkł, wpatrując
się w swój talerz.
Wtedy do pokoju weszła
czarnowłosa. Ubrana w luźny T-shirt i krótkie spodenki wyglądała o wiele
młodziej. Sebastian zastanawiał się, jak to dziecko mogło tak bardzo zmienić
jego świat. Odpowiedź padła, gdy tylko otworzyła usta.
- Agencie Alexandrze Wells, muszę
z przykrością pana powiadomić, że pańskie wakacje w mojej rezydencji dobiegają
końca – powiedziała pewnie, rzucając zainteresowanemu chłodne spojrzenie.
- Sprawa jeszcze nie została
zamknięta, a ja…
- Nieważne – przerwała mu. – Mam
do załatwienia kilka innych spraw i muszę wyjechać z miasta. Mogę panu
przekazać wszystkie informacje związane z akcją hackerską, adresy IP, dane i
kontakty do znajomych specjalistów, jednak nasza współpraca dobiega tu końca.
Ogłupiały
mężczyzna po prostu się w nią wpatrywał. Po chwili jego twarz stężała i nabrała
powagi, której zwykle nie było widać.
- Nie
mogę do tego dopuścić – rzekł stanowczo.
- Nie
ma pan wyboru. O godzinie czwartej Sebastian odwiezie pana do domu. To moje
ostatnie słowo. – To powiedziawszy wyszła.
Oboje patrzyli
na nią oszołomieni.
-
Zrobiłem coś nie tak? – mruknął do siebie Wells.
Po chwili zerknął pytająco na lokaja, jednak
ten pokręcił głową na znak, że również nic nie rozumie. Jego pani wydawała się
poddenerwowana, wręcz wzburzona.
- Proszę wybaczyć – skłonił się i
wyszedł z jadalni, kierując się do biura dziewczyny.
Zastał ją stojącą przy oknie,
bawiącą się końcówką warkocza. Poranne światło tworzyło wokół jej sylwetki
delikatną poświatę, która nadawała scenie tajemniczego wyglądu. Nie odwróciła
się, gdy zapukał.
- Panienko?
- Jutro wyjeżdżamy, Sebastianie –
oznajmiła cicho.
- Dokąd, jeśli mogę zapytać?
- Północna Anglia. Włochy.
Japonia.
- Co skłoniło panienkę do
podjęcia tak nagłej decyzji? – spytał demon.
Wtedy odwróciła się w jego
stronę, a wyraz jej twarzy zmroził mu krew. Gdzieś tam czaił się strach.
Pierwotny i potężny. Nigdy nie widział jej tak przerażonej.
- Jeśli ty nic nie robisz, to
sama zdobędę informacje. Tego już za wiele – szepnęła, obejmując się ciasno
ramionami.
- Co się stało? – odezwał się niskim
głosem, stając parę centymetrów przed nią.
Chciał zniszczyć każdą rzecz,
każdą istotę, która wywołałaby u niej takie odczucia. Jednocześnie gdzieś
głęboko w nim odezwały się emocje, które ostatnimi czasy coraz częściej się dawały
się we znaki. Zmartwienie. Poczucie winy. Niepokój.
Mai nie odpowiedziała. Po prostu
patrzyła na niego tymi ciemnymi, bezdennymi oczyma. I wtedy zobaczył coś, co
mało który człowiek by zauważył.
- Dlaczego nosi panienka obie
soczewki? - spytał cicho.
Tak niewielki wynalazek
nowoczesnego świata. Jeden z wielu, który ułatwia życie ludzkim istotom. Ten
przedmiot ukrywał coś, co zraniło go mocniej niż cokolwiek innego. Bowiem, gdy
dziewczyna sięgnęła dłonią do oka i zdjęła cienki krążek, jego oczom ukazała
się krwistoczerwona tęczówka. Kolor ten był identyczny jak spojrzenie demonów w
jego wymiarze. Nie był l u d z k i.
- Dlatego – szepnęła po prostu.
- Jak…? Kiedy? – Nie mógł
poskładać zdania.
Wydawało się, że czas stanął w
miejscu, podczas gdy jego myśli pędziły szybciej, niż był w stanie za nimi
nadążyć. Jak to było możliwe? Jak człowiek mógł posiąść oko demona?
- Nie wiem jak. Nie pamiętam
połowy wczorajszej nocy. – Odwróciła się do niego plecami, jakby nie chciała,
by na nią patrzył. – W jednej chwili siedzieliśmy w sali muzycznej. Grałam na
fortepianie… i nagle budzę się w łóżku. I to oko.
Jej głos był cichy i niepewny.
Nie panikowała, jakby zrobiła to większość ludzi w jej sytuacji, ale była
widocznie zaniepokojona, wręcz wystraszona.
- Pamięta panienka coś jeszcze?
Nie odwróciła się do niego. Nie
mogła patrzeć na szok i niedowierzanie malujące się na twarzy kamerdynera. Już
sam ton jego głosu powodował, że chciała nim potrząsnąć. Cichy, wręcz
współczujący, a jednocześnie słychać w nim było echo śmierci.
Sprawię, że będzie cierpiał. Ty mu to zrobisz.
Te słowa wwiercały się w jej
umysł cały poranek, gdy siedziała w biurze. To one przerażały ją bardziej niż
cokolwiek innego.
- Nie – skłamała mu po raz
pierwszy.
Przez chwilę myślała, że jej nie
uwierzy. Jednak musiała go zaskoczyć, bo nie drążył głębiej. Głupiec. Zamknęła
oczy, jedno szkarłatne, drugie czarne, naznaczone przez demona stojącego za jej
plecami. Stworzenie, które podważa wszystko, w co kiedykolwiek wierzyła.
Przyjmuję wyzwanie. Nie poddam się tak łatwo – pomyślała,
podejmując kolejną decyzję.
Odwróciła się w końcu, mówiąc:
- Nie zamierzam stać bezczynnie,
Sebastianie. Może i jestem zwykłym człowieczkiem, jednak nie oddam się żadnej
mocy. Nie pozwolę się kontrolować.
Ten ogień w teraz różnokolorowych
oczach przywrócił go do teraźniejszości, jednocześnie przypominając, dlaczego
jeszcze nie zabił dziewczyny, mimo że kontrakt wygasł. Ta siła, duch, którego
nie dało się złamać, powodował, że za każdym razem mu imponowała. Dlatego też
teraz ukląkł na jedno kolano i kładąc dłoń na piersi, pochylił głowę.
- Oczywiście, moja pani. Nie
dopuszczę do tego.
Nagle chłodna dłoń chwyciła go za
podbródek i uniosła twarz. Spojrzenie Sebastiana napotkało to czarnowłosej, a
jego porażająca moc sprawiła, że zamarł.
- Trzymam cię za słowo, demonie –
szepnęła, a ich nosy prawie się zetknęły. – Bo jeśli ponownie nie wywiążesz się
ze swojego zadania, dopilnuję tego, byś nigdy więcej nie ujrzał na oczy żadnej
duszy. – Cicha groźba wciąż unosiła się w powietrzu wraz z delikatnym zapachem
jego pani, nawet gdy ta już wyszła.
Demon zaśmiał się pod nosem,
wstając i przeczesując palcami w rękawiczce ciemne włosy. Coś mu mówiło, że to
nie były słowa rzucone na wiatr. I ta świadomość sprawiała, że ten mały płomyk
w jego głębi zmienił się w niszczycielski pożar.
~*~
Teraz gdy wiedziała co robić,
czuła wewnętrzną siłę, która trzymała ją w całości i nie pozwalała ulec
emocjom. Siedziała na kanapie w salonie i układała plan podróży, przeglądając
artykuły w Internecie. Mniej więcej w połowie tej czynności przeszkodziło jej
pukanie do drzwi. Dziewczyna uniosła wzrok i napotkała spojrzenie blondyna.
Westchnęła cicho i patrzyła na niego, czekając, aż się odezwie.
- Czy mogę dostać chociaż
odpowiedzi? – spytał.
Kiwnęła głową w kierunku fotela
naprzeciwko niej, a mężczyzna usiadł na nim. Oparł łokcie o kolana, splatając
palce. Zdawał się nad czymś zastanawiać, a czarnowłosa mu nie przeszkadzała.
- Powiesz mi dlaczego, czy to
informacja poufna? – Kpina w jego głosie miała wyraźnie rozdrażnić Mai, ta
jednak nie przejęła się tym.
- To nie jest informacja
przeznaczona dla czyichkolwiek uszu – odparła po prostu.
- Rozumiem. W takim razie
wyjaśnij mi, z łaski swojej, jak ma to wyglądać? Rzucisz mi papierami w twarz,
mówiąc: radź sobie sam?
- Z grubsza. Przecież i tak to
nie było pańskim głównym zadaniem, nieprawdaż?
- A co nim niby miało być? –
prychnął.
Patrzyła z uznaniem na jego minę,
nieprzeniknioną maskę.
- Podziwiam pańskie umiejętności
aktorskie, panie Wells, jednak w chwili, gdy wszedł pan na teren mojej posiadłości,
wszystkie karty zostały już rozdane. Na pańskie nieszczęście, wszystkie trafiły
do mnie.
Z głębi piersi blondyna wydobył
się niski, ponury śmiech.
- Ciekawe porównanie, zwłaszcza
że nie lubisz gier karcianych – rzucił jej chłodne spojrzenie. Ona jednak wciąż
pozostawała neutralna.
- Owszem, pewien incydent w Vegas
nauczył mnie, że nie warto się pchać w gry, w których nie ma szans się wygrać –
zaśmiała się z siebie w duchu na to wspomnienie.
- Wciąż jednak się ze mną bawisz
– stwierdził sucho. – Oczekiwałem, że zamkniesz mi drzwi przed nosem, gdy
przyjechałem. Ty jednak otworzyłaś je na oścież i wpuściłaś do swego królestwa.
- Raczej smoczej jamy. – Krzywy
uśmiech na jego twarzy pokazał, że nie docenił żartu. – Szczerze, to miałam
zamiar wykurzyć pana w ciągu maksymalnie dwóch dni, jednak coś mnie przekonało,
by przedłużyć naszą zabawę. – Przechyliła się i wcisnęła guzik wbudowany w
oparcie sofy.
- A dokładniej? – spytał,
obserwując każdy jej ruch.
- Był pan katalizatorem, panie
Wells. Zaczął pan coś, co myślałam, że dawno się już skończyło – krążyła
mgliście.
- Coś dobrego, czy złego? –
zawahał się.
- Trochę tak, trochę tak. – Przekrzywiła
głowę, uśmiechając się ledwie dostrzegalnie. – Jednak tak samo, jak jestem panu
wdzięczna, tak samo pańska rola się skończyła i musi pan zniknąć.
Alex spiął się cały.
- To znaczy?
- Proszę się nie obawiać –
zmrużyła oczy. – Dopóki pan trzyma się swoich spraw, nikomu nic się nie stanie.
Nie znajdzie pan mojej słabości, nie mówiąc już o wykorzystaniu ich, czy nawet
szantażu.
- A skąd ta pewność?
- Bo ta słabość jest moją
największą siłą.
Ledwo wypowiedziała te słowa,
rozległo się ciche pukanie.
- W czym mogę pomóc panienko? –
spytał Sebastian, nie ukrywając zadowolonego uśmiechu.
- Pomóż naszemu gościowi z
pakowaniem i odwieź go do domu – powiedziała, cały czas patrząc w szare oczy
blondyna. – Jego rola w tej sprawie dobiegła końca.
- Jak sobie życzysz, pani.
~~*~~
Tym razem na czas! :D Przepraszam (znowu) za te średnio zorganizowane rozdziały. Pracuję jednak teraz (z pomocą Nami :*) nad poprawą poziomu notek i nawet polepszeniem w porównaniu do tomu pierwszego.
Tak więc mam nadzieję, że ten <oby lepszy> rozdział się Wam spodobał i liczę na komenty! :3
Do napisania
Mai :3
Przepraszam, muszę xd Dwa pierwsze zdania brzmią jak rodem z Durarary xd
OdpowiedzUsuńJestem na tak ^^ Lepiej się czytało niż poprzedni. Zastanawiam się tylko, czy ta czerwona tęczówka to zmaterializowane "coś w Mai" czy to jest Mai, tylko, że wersja ulepszona. I czy to oko wpłynie na jej umiejętności - wzbogacając je o demonie, nieludzkie, jakby określił Sebastian - czy jest tylko dla ozdoby, bo wiesz, oczko czerwone, szpan, misterium i satanizm :P
Alex sprawia wrażenie zbyt grzecznego. Mam nadzieję, że to nie koniec jego udziału w opowiadaniu, prawda?
No i takie pytanie ode mnie: północna Anglia, Włochy, Japonia - nie chce mi się wierzyć, że to randomowo rzucone państwa. Mam rację?
Dużo weny i pomysłów :)
Haha, Drr! everywhere xDD
UsuńWszystko ma swoje znaczenie :)
I cieszę się bardzo, że jest lepiej. Serio :'D
Dzięki!
Nie ma za coszki ^^
UsuńJako że betowałam ten rozdział, to nad jego poprawnością nie będę się rozwodzić, Ty leniu paskudny xD. To, na co zwróciłam Ci uwagę, zostało poprawione, poza dywizami xD. Jak już wspomniałam na PW, jest lepiej. Wreszcie wydarzyło się coś, co rzeczywiście zaciekawiło, widać też, że szykuję się coś na przyszłość. Rozdział jest przemyślany i powraca do tego minimalizmu, w którego ramy wepchnęłaś sporo treści - czyli po prostu wielki powrót. Liczyłam na to, że po poprzednim komentarzu weźmiesz się za siebie i się nie myliłam <3.
OdpowiedzUsuńWybacz, że wpadam dopiero tak późno, ale sesja to suka i zjada mi życie, niszczy oczy i w ogóle robi źle. A komentarz chciałam zobaczyć, żeby wszyscy wiedzieli, że jestem z Ciebie dumna^^. Teraz tylko czekać kolejne DŁUGO zanim coś się wyjaśni. Nienawidzę i uwielbiam zarazem :P. Do następnego :*.
Haha, dziękuję za komentarz i betę :* cieszę się, że rozdział podwyższył poziom, starałam się :'D
UsuńTrzymam za Ciebie kciuki na sesji! :3
Do napisania!