O godzinie szóstej Sebastian zapukał
do drzwi.
-
Czas wstawać, panienko. Za godzinę ma pani spotkanie firmowe – powiedział
wchodząc do środka. Mai właśnie wychodziła zza parawanu. Zerknęła na niego
kątem oka i podeszła do lustra, by zobaczyć jak wygląda. Ubrała czarną sukienkę
do kolan i czarne szpilki. Włosy zaplotła w klasyczny warkocz. Do tego założyła
małe czarne kolczyki i łańcuszek z onyksem. Jej mlecznobiała cera wyglądała na
jeszcze jaśniejszą. Prezentowała się dostojnie i elegancko.
Sebastian
przez chwilę wpatrywał się zaskoczony w Mai, lecz po chwili otrząsnął się i
podszedł z lekkim uśmiechem, by podać jej marynarkę do kompletu.
-
Pięknie panienka wygląda – powiedział szczerze. Ta kiwnęła głową.
Wzięła
do ręki kopertówkę i teczki z dokumentami i wyszła z pokoju. Lokaj ruszył za
nią. Dziewczyna zeszła na parter i skierowała się do kuchni. Wzięła jabłko z
miski na owoce i przelała kawę z ekspresu do kubka termicznego. Chciała
odwrócić się i wyjść, ale Sebastian stanął w drzwiach blokując przejście.
-
Znowu zamierza panienka nie jeść śniadania? – spytał z dezaprobatą. Dobry humor
ulotnił się. Mai pomachała mu jabłkiem przed nosem i wyminęła go. Lokaj
westchnął.
-
Jeśli tak dalej pójdzie, zdrowie panienki będzie się pogarszać. Wtedy nie
pozwolę panience trenować – powiedział sucho patrząc na jej plecy, gdy szła do
głównych drzwi.
Usłyszawszy
te słowa zatrzymała się i odwróciła w jego stronę. Spojrzała mu zimno w oczy, a
demona przeszył delikatny dreszcz.
-
Będę trenować z tobą lub bez ciebie. – rzekła i zdjąwszy szalik z wieszaka
zaczęła się ubierać.
Sebastian uśmiechnął się pod nosem.
Podszedł do pani i pomógł jej założyć płaszcz. Zapiął guziki aż po szyję. Potem
sam nałożył ciemny płaszcz i otworzył przed Mai drzwi. Kiedy wyszła, ruszył za
nią i zamknął dom na klucz. To samo
zrobił z bramką wejściową. Mimo że system antywłamaniowy skutecznie rozprawiłby
się z włamywaczami, to dziewczyna nalegała, by zamykać rezydencję.
Wsiedli
do czarnego audi i ruszyli w stronę centrum. Zmierzali do wielkiego wieżowca w
samym środku miasta, gdzie mieściła się główna siedziba Word Company, którą
kierowała Mai. Dziś miało się odbyć spotkanie mające na celu omówienie ogólnej
sytuacji firmy na rynku i ewentualnych pomysłów na nowe wynalazki.
Dziewczyna
westchnęła.
-
Czyżby panienka nie lubiła tych spotkań? – zapytał lokaj ironicznie.
-
Nie żartuj. Nie ma nic zabawnego w spotykaniu się z bandą hipokrytów chcących
sobie tylko napchać kieszenie – powiedziała cicho wyglądając przez okno.
Sebastian
uśmiechnął się pod nosem i skręcił, parkując auto na zarezerwowanym miejscu.
Wyszedł z pojazdu i obszedł go, by otworzyć drzwi Mai. Ta nie czekając na
demona poszła w kierunku wejścia. Oczywiście bez najmniejszego trudu ją
dogonił. Wchodząc do budynku skinęła ochroniarzowi i weszła do windy. Lokaj
nacisnął przycisk z numerem 45.
-
Kiedy zacznę spotkanie, masz odczekać dziesięć minut. Wtedy wyjdziesz i masz
szukać poszlak. Czegokolwiek, co może nas naprowadzić na podejrzanego. Masz
wrócić pięć minut przed końcem. Zrozumiano?
-
Tak, moja pani – powiedział, kłaniając się lekko.
-
Udowodnij, że jesteś godny mej duszy. –odparła gdy winda dojechała na właściwe
piętro.
Sebastian
patrzył na plecy dziewczyny, gdy zmierzali w stronę sali konferencyjnej. On
miał udowodnić coś JEJ? Była tylko nędznym człowiekiem, a mówiła do niego w ten
sposób. Z jednej strony, przez to jeszcze bardziej go ciekawiła, a z drugiej
miał ochotę dać jej nauczkę. I pewnie tak zrobi.
Gdy
weszli do pomieszczenia, wszelkie rozmowy ucichły. Mai usiadła u szczytu stołu
i rozłożyła teczki i papiery, które wzięła ze sobą. Sebastian przesunął biały
ekran spod ściany tak, by wszyscy widzieli to, co będzie na nim wyświetlane.
-
Jak widzę, wszyscy już przybyli. W takim razie możemy zaczynać – powiedziała, a
lokaj zamknął drzwi.
Dwie
godziny później, gdy wszyscy już poszli, Mai pozbierała swoje rzeczy i wyszła z
sali, przed którą czekał Sebastian.
-
Czy spotkanie się udało? – spytał z lekkim ukłonem.
-
Powiedzmy – odparła cicho. Te dyskusje zawsze potwornie ją męczyły. Nie dość,
że traktowali ją jak niedorozwiniętego szczeniaka, to jeszcze proponowali
absurdalne rozwiązania, które zniszczyłyby firmę, a im napchały kieszenie. Całe
szczęście, że to ona miała ostatnie słowo.
-
Co znalazłeś? – spytała. Wiedziała, że coś znalazł. Nie mógł sobie pozwolić na
zszarganie swojego wizerunku perfekcyjnego lokaja.
-
Mimo że sprawca korzystał z czyjejś… pomocy, udało mi się odnaleźć to – rzekł wyjmując
z kieszeni białą chusteczkę. Rozłożył ją. Na środku leżał krótki, jasny włos.
-
Dobra robota. Później zaniesiesz go do laboratorium i zbadasz DNA – powiedziała
Mai wchodząc do windy.
-
Jak sobie życzysz, panienko – odparł demon idąc za nią.
Gdy
wrócili do rezydencji, Sebastian pomógł dziewczynie zdjąć płaszcz i ruszył do
kuchni. Jako że był jedynym służącym w rezydencji, musiał wykonywać wszystkie
obowiązki sam. Przynajmniej widział, że wszystko będzie zrobione tak, jak
chciał. Teraz zaczął przygotowywać obiad. Za pół godziny będzie miał trening z
Mai i przez najbliższy czas będzie zajęty, więc wolał, by wszystko już się
gotowało. Wrzucił pokrojone warzywa do gotującej się wody i ustawił minimalny
gaz. Potem zaczął przyprawiać mięso i wstawił je do piekarnika.
Dziewczyna
przebrała się w strój do treningu. Leginsy, koszulka na ramiączkach, wygodne
buty i rękawiczki bez palców, by chroniły kłykcie, ale nie ograniczały ruchów.
Wzięła butelkę wody i zeszła na parter. Skręciła w prawo i otworzyła drzwi na końcu
korytarza. Znalazła się w ogromnej sali. Zajmowała ona większą część prawego skrzydła
rezydencji. Przecinała ją szklana ściana. Pozostałe wyłożone były ciemną
dźwiękoszczelną pianką. Jedna część pomieszczenia była pusta, jedynie pod
ścianami znajdowało się kilka przyrządów do ćwiczeń, które wykorzystywała, gdy chciała
potrenować sama. Zaś druga część została przebudowana na strzelnicę. Trzy
stanowiska o długości 100 metrów oddzielone były kuloodpornym, pancernym szkłem.
Szyby w pomieszczeniu wykonane były z tego samego materiału, jednak praktycznie
zawsze były zasłonięte, by nikt ciekawski nie zaglądał do środka. Specjalny
pokój, który powstał przez dobudowanie dodatkowej ściany wzdłuż sali, zawierał
kilkadziesiąt jeśli nie więcej broni wszelakiego rodzaju. Czasem wykorzystywali
je do lekcji samoobrony.
Dzisiaj
jednak miał odbyć się zwykły trening walki wręcz. Mai zaczęła się rozciągać, a
po chwili wszedł Sebastian.
-
Czy możemy zaczynać? – spytał z uśmiechem.
Dziewczyna
kiwnęła głową, a demon momentalnie zaatakował. Jednak była na to przygotowana.
Sparowała cios. Jej mięśnie zadrżały, pobudzając się do działania. Szybko
wyprowadziła proste uderzenie pięścią, ale lokaj uchylił się i podciął jej
nogi. Upadła na plecy, ale szybko przeturlała się na bezpieczniejszą odległość.
Ułamek sekundy po tym w miejsce jej głowy uderzył kolejny cios. Zawsze to tak
wyglądało. Jakby to była prawdziwa walka, śmiertelna rywalizacja. Oczywiście
Mai nie mogła się równać z demonem, lecz dopóki ten kontrolował swoje moce,
dopóty dziewczyna mogła walczyć z nim, nie zostając zbytnio w tyle.
Wstała
i obracając się, z rozpędu wbiła pięść w splot słoneczny Sebastiana. Odrzuciło
go do tyłu.
-
Ładne uderzenie, panienko – powiedział z uśmiechem. Potem rzucił się w jej
stronę. Uskoczyła, ale zaraz znowu musiała blokować ciosy lokaja. Był nadludzko
szybki i ledwo nadążała nad jego ruchami. Gdy na chwilę straciła rytm, ten od
razu kopnął ją w ramię. Przewróciła się na bok. Stęknęła cicho. Poczuła ból
promieniujący aż do szyi.
-
Wszystko w porządku? – spytał Sebastian podając jej rękę. Kpił z niej. Wstała
nie korzystając z jego pomocy i przyjęła postawę do walki. Lokaj uśmiechnął się
z aprobatą i zaatakował.
Trenowali
tak z godzinę. Gdy demon zarządził koniec treningu, dziewczyna była wyczerpana.
Starała się jednak zbytnio tego nie okazywać. Bolał ją lewy bark, prawa goleń i całe ręce, ale była zadowolona.
Kiedyś nie wytrzymywała nawet kwadransu, a teraz przez bitą godzinę mogła ćwiczyć
bez przerwy. Choć dzisiaj Sebastian wydawał się bardziej brutalny, zablokowała
większość ataków.
-
Dobrze się panienka spisała – pochwalił Sebastian.
Jak
zwykle, nie było po nim widać żadnych śladów walki, czy zmęczenia. Wyglądał
nienagannie jak zawsze. Podał
dziewczynie zimny ręcznik, który położyła sobie na karku. Poczuła przyjemny
chłód, który łagodził ból zmęczonych mięśni i stłuczeń.
Kiwnęła
głową w podziękowaniu i wstała. Ruszyła do swojego łazienki, by wziąć prysznic
i odpocząć trochę, by móc funkcjonować przez resztę dnia.
Koło
godziny szesnastej zadzwonił dzwonek. Mai zdziwiona podniosła wzrok znad
laptopa. Nie oczekiwała dzisiaj gości. W tym samym momencie otworzyły się drzwi.
-
Panienko, przyszedł śledczy Leo Stones, czeka na panią w sali gościnnej –
powiedział.
-
Leo? – powtórzyła dziewczyna i wstała, praktycznie biegnąc na dół po schodach.
Otworzyła drzwi do salonu gościnnego. Na jednym z foteli siedział skrępowany
dwudziestopięcioletni blondyn, który był jej przydzielony na partnera. Gdy
weszła, wstał szybko, zmieszany.
-
Cześć, Mai… Przepraszam za niespodziewaną wizytę, ale muszę z tobą o czymś
porozmawiać… - powiedział.
Dziewczyna
ciągle zaskoczona, kiwnęła głową i usiadła naprzeciwko. Sebastian wszedł do
pomieszczenia i postawił na stoliku między nimi herbatę i ciastka. Gdy wyszedł
z pokoju Mai zapytała:
-
Więc?
-
Chcę cię ostrzec – odparł. Unikał jej wzroku i zaciskał pięści. Był
zdenerwowany. Mai znała go już jakiś czas i wiedziała, że to, co powie, jest
bardzo ważne, inaczej nie przychodziłby bez uprzedzenia.
-
Co się stało, Leo? – spytała poważniejąc. Wtedy odważył się spojrzeć jej w oczy.
-
Usłyszałem przez przypadek jak szef rozmawiał z kimś przez telefon. Mai, sądzę,
że on ma coś wspólnego z tym morderstwem. Nie wiem, czy to on zabił tę kobietę,
czy komuś to zlecił, ale… - umilkł na chwilę. Westchnął i wyrzucił patrząc jej
w oczy – Mówił, że będziesz następna.
~~*~~
Przepraszam za zwłokę, ale mam nadzieję, że dłuższy rozdział wynagrodzi moją nieobecność. ^^ Wiem, że skończyłam w niezbyt dogodnym momencie, ale chciałam wzbudzić napięcie, bo na razie trochę go brakowało x3 Komentujcie śmiało i napiszcie, co myślicie, to bardzo mnie motywuje!! :3
Ubrala czarną sukienkę - ubrała się, inaczej sugwrujesz, że sukienka się ubrala :P
OdpowiedzUsuńOnyksem - ja wiem, że to kamień, ale skojarzył mi się pokemon Onix. Hahaha, wybacz xD
Kłykcie - a to bie są knykcie? Nie jestem pewna, ale tak mi się zawsze wydawało.
Literówka się wkradla - na jednym z fotelu :)
Poza tym jak zwykle cudownie. Po prostu uwielbiam ten chłodny stosunek Mai do Sebastiana <3 czekam na następny^^
Weny :*
Wybacz błędy - uroki pisania w tym miniaturowym okienku bloggera na telefonie. Kiedyś przez to oszaleję xD
UsuńOk, ok, sama jestem nie lepsza xD
UsuńChodziło mi o to, że Sebastian opisuje jak ona wygląda, a że przed chwilą wyszła zza tego parawanu, to jakby informacja, że dopiero co ją założyła.
Spotykałam sie z obiema nazwami, a anatomicznie jest to to samo. Nie wiem, tak jakoś bardziej podoba mi się brzmienie tego słowa xDD
Masz głowe do wprowadzania wątków kryminalnych, to fakt. Odnosze wrażenie, że ta dwójka najchętniej by się pozabijała. Łaa, jestem ciekawa co z tego wyniknie :D
OdpowiedzUsuńPs. Czy zrobiłabyś mi przysługę i powiadomiała o nowych rozdziałach na blogu? dirty-crystal.blogspot.com . Ułatwi mi to nieco życie :D hah. (ewentualnie na maila. akvuma@gmail.com ) Z góry dziękuję ^^
Pozdrawiam i życze weny, aby kolejna notka wyszła jeszcze dłuższa ! :*
Dziękuję bardzo! ^^ Postaram się, by kolejne rozdziały były takiej długości, jeśli nie dłuższe i żeby nie zabrakło akcji xD
UsuńI z chcęcią zajrzę na Twojego bloga i jeśli chcesz, to będę regularnie informować Cię o postach :3
Jej, to takie fajne, że wszystkie się znamy i się wspieramy <3
UsuńTrzeba sobie pomagać :3
UsuńNiestety kuroszowskich blogów jest mało, dlatego każdy jest na miare złota ! :D
UsuńCiekawe (^O^)/
OdpowiedzUsuńJako rekompensatę za Twoje dość motywujące komentarze postanowiłam też zostawić u Ciebie jakiś "ślad" :)
Pomysł jest ciekawy, zastanawiam się co z tego wyniknie :3
Dziękuję ^^ Mam nadzieję, że ciąg dalszy Ci się spodoba :3
UsuńPomimo, że sama chętnie bym obserwowała walki , to już nie dam rady więcej dzisiaj przeczytać T^T a to straszne bardzo jest (ach, składnia). Wciągające, aż sama bym pobiegła w podskokach "potrenować" z nimi (co z tego, że padłabym po pierwszych 30 sekundach, grunt to marzenia).
OdpowiedzUsuń