25 lut 2015

V

               O godzinie szóstej Sebastian zapukał do drzwi.
                - Czas wstawać, panienko. Za godzinę ma pani spotkanie firmowe – powiedział wchodząc do środka. Mai właśnie wychodziła zza parawanu. Zerknęła na niego kątem oka i podeszła do lustra, by zobaczyć jak wygląda. Ubrała czarną sukienkę do kolan i czarne szpilki. Włosy zaplotła w klasyczny warkocz. Do tego założyła małe czarne kolczyki i łańcuszek z onyksem. Jej mlecznobiała cera wyglądała na jeszcze jaśniejszą. Prezentowała się dostojnie i elegancko.
                Sebastian przez chwilę wpatrywał się zaskoczony w Mai, lecz po chwili otrząsnął się i podszedł z lekkim uśmiechem, by podać jej marynarkę do kompletu.
                - Pięknie panienka wygląda – powiedział szczerze. Ta kiwnęła głową.
                Wzięła do ręki kopertówkę i teczki z dokumentami i wyszła z pokoju. Lokaj ruszył za nią. Dziewczyna zeszła na parter i skierowała się do kuchni. Wzięła jabłko z miski na owoce i przelała kawę z ekspresu do kubka termicznego. Chciała odwrócić się i wyjść, ale Sebastian stanął w drzwiach blokując przejście.
                - Znowu zamierza panienka nie jeść śniadania? – spytał z dezaprobatą. Dobry humor ulotnił się. Mai pomachała mu jabłkiem przed nosem i wyminęła go. Lokaj westchnął.
                - Jeśli tak dalej pójdzie, zdrowie panienki będzie się pogarszać. Wtedy nie pozwolę panience trenować – powiedział sucho patrząc na jej plecy, gdy szła do głównych drzwi.
                Usłyszawszy te słowa zatrzymała się i odwróciła w jego stronę. Spojrzała mu zimno w oczy, a demona przeszył delikatny dreszcz.
                - Będę trenować z tobą lub bez ciebie. – rzekła i zdjąwszy szalik z wieszaka zaczęła się ubierać.
Sebastian uśmiechnął się pod nosem. Podszedł do pani i pomógł jej założyć płaszcz. Zapiął guziki aż po szyję. Potem sam nałożył ciemny płaszcz i otworzył przed Mai drzwi. Kiedy wyszła, ruszył za nią i zamknął dom na klucz.  To samo zrobił z bramką wejściową. Mimo że system antywłamaniowy skutecznie rozprawiłby się z włamywaczami, to dziewczyna nalegała, by zamykać rezydencję.
                Wsiedli do czarnego audi i ruszyli w stronę centrum. Zmierzali do wielkiego wieżowca w samym środku miasta, gdzie mieściła się główna siedziba Word Company, którą kierowała Mai. Dziś miało się odbyć spotkanie mające na celu omówienie ogólnej sytuacji firmy na rynku i ewentualnych pomysłów na nowe wynalazki.
                Dziewczyna westchnęła.
                - Czyżby panienka nie lubiła tych spotkań? – zapytał lokaj ironicznie.
                - Nie żartuj. Nie ma nic zabawnego w spotykaniu się z bandą hipokrytów chcących sobie tylko napchać kieszenie – powiedziała cicho wyglądając przez okno.
                Sebastian uśmiechnął się pod nosem i skręcił, parkując auto na zarezerwowanym miejscu. Wyszedł z pojazdu i obszedł go, by otworzyć drzwi Mai. Ta nie czekając na demona poszła w kierunku wejścia. Oczywiście bez najmniejszego trudu ją dogonił. Wchodząc do budynku skinęła ochroniarzowi i weszła do windy. Lokaj nacisnął przycisk z numerem 45.
                - Kiedy zacznę spotkanie, masz odczekać dziesięć minut. Wtedy wyjdziesz i masz szukać poszlak. Czegokolwiek, co może nas naprowadzić na podejrzanego. Masz wrócić pięć minut przed końcem. Zrozumiano?
                - Tak, moja pani – powiedział, kłaniając się lekko.
                - Udowodnij, że jesteś godny mej duszy.  –odparła gdy winda dojechała na właściwe piętro.
                Sebastian patrzył na plecy dziewczyny, gdy zmierzali w stronę sali konferencyjnej. On miał udowodnić coś JEJ? Była tylko nędznym człowiekiem, a mówiła do niego w ten sposób. Z jednej strony, przez to jeszcze bardziej go ciekawiła, a z drugiej miał ochotę dać jej nauczkę. I pewnie tak zrobi.
                Gdy weszli do pomieszczenia, wszelkie rozmowy ucichły. Mai usiadła u szczytu stołu i rozłożyła teczki i papiery, które wzięła ze sobą. Sebastian przesunął biały ekran spod ściany tak, by wszyscy widzieli to, co będzie na nim wyświetlane.
                - Jak widzę, wszyscy już przybyli. W takim razie możemy zaczynać – powiedziała, a lokaj zamknął drzwi.


                Dwie godziny później, gdy wszyscy już poszli, Mai pozbierała swoje rzeczy i wyszła z sali, przed którą czekał Sebastian.
                - Czy spotkanie się udało? – spytał z lekkim ukłonem.
                - Powiedzmy – odparła cicho. Te dyskusje zawsze potwornie ją męczyły. Nie dość, że traktowali ją jak niedorozwiniętego szczeniaka, to jeszcze proponowali absurdalne rozwiązania, które zniszczyłyby firmę, a im napchały kieszenie. Całe szczęście, że to ona miała ostatnie słowo.
                - Co znalazłeś? – spytała. Wiedziała, że coś znalazł. Nie mógł sobie pozwolić na zszarganie swojego wizerunku perfekcyjnego lokaja.
                - Mimo że sprawca korzystał z czyjejś… pomocy, udało mi się odnaleźć to – rzekł wyjmując z kieszeni białą chusteczkę. Rozłożył ją. Na środku leżał krótki, jasny włos.
                - Dobra robota. Później zaniesiesz go do laboratorium i zbadasz DNA – powiedziała Mai wchodząc do windy.
                - Jak sobie życzysz, panienko – odparł demon idąc za nią.
                Gdy wrócili do rezydencji, Sebastian pomógł dziewczynie zdjąć płaszcz i ruszył do kuchni. Jako że był jedynym służącym w rezydencji, musiał wykonywać wszystkie obowiązki sam. Przynajmniej widział, że wszystko będzie zrobione tak, jak chciał. Teraz zaczął przygotowywać obiad. Za pół godziny będzie miał trening z Mai i przez najbliższy czas będzie zajęty, więc wolał, by wszystko już się gotowało. Wrzucił pokrojone warzywa do gotującej się wody i ustawił minimalny gaz. Potem zaczął przyprawiać mięso i wstawił je do piekarnika.
                Dziewczyna przebrała się w strój do treningu. Leginsy, koszulka na ramiączkach, wygodne buty i rękawiczki bez palców, by chroniły kłykcie, ale nie ograniczały ruchów. Wzięła butelkę wody i zeszła na parter. Skręciła w prawo i otworzyła drzwi na końcu korytarza. Znalazła się w ogromnej sali. Zajmowała ona większą część prawego skrzydła rezydencji. Przecinała ją szklana ściana. Pozostałe wyłożone były ciemną dźwiękoszczelną pianką. Jedna część pomieszczenia była pusta, jedynie pod ścianami znajdowało się kilka przyrządów do ćwiczeń, które wykorzystywała, gdy chciała potrenować sama. Zaś druga część została przebudowana na strzelnicę. Trzy stanowiska o długości 100 metrów oddzielone były kuloodpornym, pancernym szkłem. Szyby w pomieszczeniu wykonane były z tego samego materiału, jednak praktycznie zawsze były zasłonięte, by nikt ciekawski nie zaglądał do środka. Specjalny pokój, który powstał przez dobudowanie dodatkowej ściany wzdłuż sali, zawierał kilkadziesiąt jeśli nie więcej broni wszelakiego rodzaju. Czasem wykorzystywali je do lekcji samoobrony.
                Dzisiaj jednak miał odbyć się zwykły trening walki wręcz. Mai zaczęła się rozciągać, a po chwili wszedł Sebastian.
                - Czy możemy zaczynać? – spytał z uśmiechem.
                Dziewczyna kiwnęła głową, a demon momentalnie zaatakował. Jednak była na to przygotowana. Sparowała cios. Jej mięśnie zadrżały, pobudzając się do działania. Szybko wyprowadziła proste uderzenie pięścią, ale lokaj uchylił się i podciął jej nogi. Upadła na plecy, ale szybko przeturlała się na bezpieczniejszą odległość. Ułamek sekundy po tym w miejsce jej głowy uderzył kolejny cios. Zawsze to tak wyglądało. Jakby to była prawdziwa walka, śmiertelna rywalizacja. Oczywiście Mai nie mogła się równać z demonem, lecz dopóki ten kontrolował swoje moce, dopóty dziewczyna mogła walczyć z nim, nie zostając zbytnio w tyle.
                Wstała i obracając się, z rozpędu wbiła pięść w splot słoneczny Sebastiana. Odrzuciło go do tyłu.
                - Ładne uderzenie, panienko – powiedział z uśmiechem. Potem rzucił się w jej stronę. Uskoczyła, ale zaraz znowu musiała blokować ciosy lokaja. Był nadludzko szybki i ledwo nadążała nad jego ruchami. Gdy na chwilę straciła rytm, ten od razu kopnął ją w ramię. Przewróciła się na bok. Stęknęła cicho. Poczuła ból promieniujący aż do szyi.
                - Wszystko w porządku? – spytał Sebastian podając jej rękę. Kpił z niej. Wstała nie korzystając z jego pomocy i przyjęła postawę do walki. Lokaj uśmiechnął się z aprobatą i zaatakował.
               
                Trenowali tak z godzinę. Gdy demon zarządził koniec treningu, dziewczyna była wyczerpana. Starała się jednak zbytnio tego nie okazywać. Bolał ją lewy bark,  prawa goleń i całe ręce, ale była zadowolona. Kiedyś nie wytrzymywała nawet kwadransu, a teraz przez bitą godzinę mogła ćwiczyć bez przerwy. Choć dzisiaj Sebastian wydawał się bardziej brutalny, zablokowała większość ataków.
                - Dobrze się panienka spisała – pochwalił Sebastian.
                Jak zwykle, nie było po nim widać żadnych śladów walki, czy zmęczenia. Wyglądał nienagannie jak zawsze.  Podał dziewczynie zimny ręcznik, który położyła sobie na karku. Poczuła przyjemny chłód, który łagodził ból zmęczonych mięśni i stłuczeń.
                Kiwnęła głową w podziękowaniu i wstała. Ruszyła do swojego łazienki, by wziąć prysznic i odpocząć trochę, by móc funkcjonować przez resztę dnia.
               
                Koło godziny szesnastej zadzwonił dzwonek. Mai zdziwiona podniosła wzrok znad laptopa. Nie oczekiwała dzisiaj gości. W tym samym momencie otworzyły się drzwi.
                - Panienko, przyszedł śledczy Leo Stones, czeka na panią w sali gościnnej – powiedział.
                - Leo? – powtórzyła dziewczyna i wstała, praktycznie biegnąc na dół po schodach. Otworzyła drzwi do salonu gościnnego. Na jednym z foteli siedział skrępowany dwudziestopięcioletni blondyn, który był jej przydzielony na partnera. Gdy weszła, wstał szybko, zmieszany.
                - Cześć, Mai… Przepraszam za niespodziewaną wizytę, ale muszę z tobą o czymś porozmawiać… - powiedział.
                Dziewczyna ciągle zaskoczona, kiwnęła głową i usiadła naprzeciwko. Sebastian wszedł do pomieszczenia i postawił na stoliku między nimi herbatę i ciastka. Gdy wyszedł z pokoju Mai zapytała:
                - Więc?
                - Chcę cię ostrzec – odparł. Unikał jej wzroku i zaciskał pięści. Był zdenerwowany. Mai znała go już jakiś czas i wiedziała, że to, co powie, jest bardzo ważne, inaczej nie przychodziłby bez uprzedzenia.
                - Co się stało, Leo? – spytała poważniejąc. Wtedy odważył się spojrzeć jej w oczy.

                - Usłyszałem przez przypadek jak szef rozmawiał z kimś przez telefon. Mai, sądzę, że on ma coś wspólnego z tym morderstwem. Nie wiem, czy to on zabił tę kobietę, czy komuś to zlecił, ale… - umilkł na chwilę. Westchnął i wyrzucił patrząc jej w oczy – Mówił, że będziesz następna. 

~~*~~

Przepraszam za zwłokę, ale mam nadzieję, że dłuższy rozdział wynagrodzi moją nieobecność. ^^ Wiem, że skończyłam w niezbyt dogodnym momencie, ale chciałam wzbudzić napięcie, bo na razie trochę go brakowało x3 Komentujcie śmiało i napiszcie, co myślicie, to bardzo mnie motywuje!! :3 

11 komentarzy:

  1. Ubrala czarną sukienkę - ubrała się, inaczej sugwrujesz, że sukienka się ubrala :P
    Onyksem - ja wiem, że to kamień, ale skojarzył mi się pokemon Onix. Hahaha, wybacz xD
    Kłykcie - a to bie są knykcie? Nie jestem pewna, ale tak mi się zawsze wydawało.
    Literówka się wkradla - na jednym z fotelu :)
    Poza tym jak zwykle cudownie. Po prostu uwielbiam ten chłodny stosunek Mai do Sebastiana <3 czekam na następny^^
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz błędy - uroki pisania w tym miniaturowym okienku bloggera na telefonie. Kiedyś przez to oszaleję xD

      Usuń
    2. Ok, ok, sama jestem nie lepsza xD
      Chodziło mi o to, że Sebastian opisuje jak ona wygląda, a że przed chwilą wyszła zza tego parawanu, to jakby informacja, że dopiero co ją założyła.
      Spotykałam sie z obiema nazwami, a anatomicznie jest to to samo. Nie wiem, tak jakoś bardziej podoba mi się brzmienie tego słowa xDD

      Usuń
  2. Masz głowe do wprowadzania wątków kryminalnych, to fakt. Odnosze wrażenie, że ta dwójka najchętniej by się pozabijała. Łaa, jestem ciekawa co z tego wyniknie :D
    Ps. Czy zrobiłabyś mi przysługę i powiadomiała o nowych rozdziałach na blogu? dirty-crystal.blogspot.com . Ułatwi mi to nieco życie :D hah. (ewentualnie na maila. akvuma@gmail.com ) Z góry dziękuję ^^

    Pozdrawiam i życze weny, aby kolejna notka wyszła jeszcze dłuższa ! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! ^^ Postaram się, by kolejne rozdziały były takiej długości, jeśli nie dłuższe i żeby nie zabrakło akcji xD

      I z chcęcią zajrzę na Twojego bloga i jeśli chcesz, to będę regularnie informować Cię o postach :3

      Usuń
    2. Jej, to takie fajne, że wszystkie się znamy i się wspieramy <3

      Usuń
    3. Trzeba sobie pomagać :3

      Usuń
    4. Niestety kuroszowskich blogów jest mało, dlatego każdy jest na miare złota ! :D

      Usuń
  3. Ciekawe (^O^)/
    Jako rekompensatę za Twoje dość motywujące komentarze postanowiłam też zostawić u Ciebie jakiś "ślad" :)
    Pomysł jest ciekawy, zastanawiam się co z tego wyniknie :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^^ Mam nadzieję, że ciąg dalszy Ci się spodoba :3

      Usuń
  4. Pomimo, że sama chętnie bym obserwowała walki , to już nie dam rady więcej dzisiaj przeczytać T^T a to straszne bardzo jest (ach, składnia). Wciągające, aż sama bym pobiegła w podskokach "potrenować" z nimi (co z tego, że padłabym po pierwszych 30 sekundach, grunt to marzenia).

    OdpowiedzUsuń