Mai kiwnęła głową.
-
Nikt inny nie przychodzi mi do głowy – powiedziała cicho.
Siedziała
zamyślona przez chwilę. Nagle podniosła głowę i spojrzała na tacę. Sebastian
zaśmiał się cicho. Bawiło go uzależnienie pani od słodyczy. Gdyby ktoś chciał
ją porwać, wystarczyłoby zaproponować jej dobre ciastka i poszłaby z własnej
woli.
-
Nie chichotaj pod nosem, tylko mi je podaj – mruknęła.
-
Gdzie się panienka wybiera? – spytał lekko zirytowany Sebastian.
Był
wtorkowy wieczór. Minęły dwa dni odkąd otruto jego panią.
-
Do pracy. Nie byłam wczoraj w biurze, więc muszę przyjść dzisiaj – odparła
dziewczyna dopinając guziki czarnej koszuli. Chwyciła w rękę torebkę i stanęła
przed demonem.
-
Radziłbym panience zostać w domu. Nadal jest panienka słaba.
-
Przesuń się – powiedziała puszczając słowa lokaja mimo uszu.
Ten
westchnął cierpiętniczo. Nie mógł dopuścić, by sytuacja sprzed kilki dni się
powtórzyła. Chciał ją mieć cały czas na oku.
-
W takim razie zrobię panience śniadanie i kawę do pracy – rzekł tonem nie
znoszącym sprzeciwu.
Tym
razem to Mai westchnęła. Natręt.
Jechali
przez miasto w milczeniu. Dziewczyna jak zwykle wyglądała przez okno, nie
skupiając wzroku na żadnym konkretnym obiekcie.
-
Czy pozwoli panienka, bym towarzyszył w przesłuchaniu pana Stones’a?
-
Dlaczego? – spytała nie odwracając głowy.
-
Chciałbym mu się dokładniej… przyjrzeć – odparł zaciskając mocniej palce na
kierownicy.
-
Nie waż się robić niczego głupiego bez mojej zgody.
-
Tak, pani.
Był
wściekły. Chciał się zemścić. Ktoś śmiał zagrać mu na nosie i prawie zabrał
jego cenną duszę.
Gdy
dotarli na miejsce, Mai wyciągnęła z torebki przepustkę. W środku użyła jej, by
otworzyć wydział zamknięty, w którym pracowali wszyscy śledczy. Sebastian
wszedł za nią. Miał specjalne pozwolenie na przebywanie w biurze, jednak musiał
cały czas być przy dziewczynie. Przynajmniej mogła go mieć na oku.
Po
drodze do jej stanowiska, detektywi witali się z nią. Czasem obrzucali lokaja niechętnym
spojrzeniem, ale nic więcej nie mówili. Nie każdy był tu mile widziany.
Usiadła
za biurkiem i włączyła komputer. Demon przycupnął na krześle obok niej. Patrzył
się przed siebie z kamienną twarzą. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Za szybą stał
Leo.
-
Hej Mai, czemu cię wczoraj nie było? – spytał. Po chwili jego uśmiech przygasł.
Musiał zauważyć jej sińce pod oczami. – Co ci się stało? Jesteś chora?
-
Nie – odparła. Śledczy chciał podejść bliżej, ale lokaj zastąpił mu drogę.
Stones cofnął się zaskoczony, wpatrując się w napiętą ze złości twarz
kamerdynera.
-
Co…? – nie dokończył.
-
Sebastian, dość – rzekła Mai dobitnie.
Ten
spojrzał na nią. Wydawało jej się, że dostrzegła w jego oczach błysk czerwieni.
-
Usiądź.
Tak
zrobił. Znów patrzył przed siebie, nie dając nic po sobie poznać. Jednak w
środku gotował się z wściekłości.
-
Wybacz jego zachowanie – powiedziała.
-
N-nie ma sprawy – odparł otrząsając się.
Zerkał
co jakiś czas podejrzliwie na demona.
-
Tak więc?
-
Znaleźliśmy coś w sprawie morderstwa – powiedział śledczy, na chwilę przenosząc
wzrok na Mai.
-
Dzisiaj rano zamordowano właściciela restauracji. Jego ciało znajdowało się w
tym samym miejscu co poprzednia ofiara. Obrażenia są identycznie. I to
dosłownie. Kula trafiła w dokładnie to samo miejsce, obrażenia głowy także się
pokrywają.
Dziewczyna
zmarszczyła czoło. Przecież to niemożliwe. Każdy człowiek ma trochę inną
twardość kości, urazy z przeszłości, otłuczenia, wszystko pływa na to, jak kość
popęka.
-
Coś jeszcze? – spytała.
-
Tak. Na miejscu zbrodni znaleziono to – powiedział wyciągając rękę z torebką na
dowody.
Wcześniej
jej nie zauważyła. W środku znajdowała się tylko jedna rzecz. Duże, czarne
pióro. Żaden ptak nie ma tak ogromnych piór. Chyba, że to nie był ptak…
-
Zanim spytasz: nie, nie jest sztuczne. Jego budowa cząsteczkowa nie przypomina
niczego, co do tej pory widzieliśmy. Goście z laboratorium są skołowani.
-
Jakieś inne poszlaki?
-
Technicy nadal są na miejscu zbrodni, ale nie sądzę, by coś znaleźli.
Mai
kiwnęła głową. Myślała podobnie. Pióro potwierdzało jej przypuszczenia.
-
Leo? – spytała nagle.
-
Tak?
-
Czy chciałbyś mnie zabić?
Mężczyzna
oniemiał. Dziewczyna wpatrywała się w niego, wypatrując choćby najmniejszej
zmiany w wyrazie twarzy. Sebastian również zamarł zaskoczony tym pytaniem. Nie
sądził, że jego pani będzie tak… bezpośrednia.
-
C-co… O czym ty mówisz?! – wykrzyknął śledczy. Był szczerze oburzony.
Poczerwieniał, przenosił wzrok z Mai na lokaja i z powrotem. Po chwili zbladł.
-
Czy coś się stało? Zaatakowano cię? Mai, o czym mi nie mówisz?! – zdenerwował
się.
Dziewczyna
patrzyła na niego chwilę w milczeniu, ale nie znalazła w jego oczach tego, co
chciała.
-
Nieważne. Nic się nie stało – powiedziała.
-
Nie kłam. Widzę, że coś jest nie tak.
- Wszystko jest w porządku. Tylko coś
sprawdzałam – odrzekła i przeniosła wzrok na monitor. Straciła zainteresowanie.
-
Powiedz mi to w oczy. Spójrz na mnie i powtórz – jego chłodny ton zdradzał, że
jest zły.
Już sam ten fakt wystarczał, żeby być
zaskoczonym, ale Mai bardziej zastanowiło to jak się do niej odezwał. Spojrzała
mu zimno w oczy. Leo wzdrygnął się, lecz nie odwrócił wzroku.
-
Wszystko w porządku
-
Dobra. W razie czego wiesz, gdzie mnie znaleźć – powiedział i wyszedł.
Dziewczyna
westchnęła i znów zaczęła robić coś na komputerze. Lokaj, dotąd siedząc bez
słowa, teraz wstał i stanął obok pani.
-
Zaskoczyłaś mnie, panienko.
-
Mhm – mruknęła.
-
Twoja przebiegłość, pani, sprawia, że jesteś dla mnie jeszcze bardziej
pociągająca – dodał cicho.
Dziewczyna
obróciła się na krześle i spojrzała na niego z dołu. Chłód jej spojrzenia
sprawił, że kamerdynera przeszły dreszcze.
-
Daruj sobie.
-
Wybacz, jeśli cię uraziłem, panienko – powiedział i skłonił się nisko. Jednak
na jego twarzy widniał uśmiech.
Kilka
godzin później wyszli z budynku, kierując się do auta. Nagle Sebastian się
zatrzymał. Na parkingu stał oparty Leo. Opierał się o ich samochód i wpatrywał
się w swoje buty, ale wyprostował się, gdy się stanęli. Musiał ich usłyszeć.
Coś
było nie tak. Mai czuła od niego coś mrocznego. Lokaj rzucił się na śledczego,
jednak jakaś siła odepchnęła demona zanim go dosięgnął.
-
Kim jesteś? – spytała dziewczyna. To nie był Leonard Stones. Widziała ciemną
poświatę, która go otaczała.
Mężczyzna
zaśmiał się. Jego głos był niższy i bardziej mroczny niż zwykle.
-
Bystraś jak na tak nędzną istotę – powiedział. – Nie musisz jednak znać mojego
imienia. Tam, gdzie zaraz wylądujesz, nie będzie ci ono potrzebne.
Po
tych słowach, zaczął iść w jej stronę. Sebastian zasłonił ją ciałem. Jego oczy
żarzyły się krwistą czerwienią.
Wtedy
rzucili się na siebie. Mai ledwo nadążała wzrokiem. Jej marne, ludzkie oczy
potrafiły dostrzec tylko ciemne smugi.
-
Dość! – krzyknęła. Oboje zamarli. – Sebastian, na dach: już.
W
ułamku sekundy lokaj wziął ją na ręce i wzbił się w powietrze. Nim zdążyła się
zorientować, stali na szczycie 10 piętrowego wieżowca.
-
Czekaj na rozkaz – mruknęła. Kiwnął głową.
-
Nie uciekniesz mi! – wrzasnął Leo i skoczył za nimi.
-
Nie mam takiego zamiaru – powiedziała Mai. Mierzyła do niego z pistoletu.
Opętany
śledczy patrzył z rozbawieniem na broń.
-
Nie strzelisz. Poza tym taka zabawka i tak mi nic nie zrobi – zarechotał.
Dziewczyna
poczuła obrzydzenie do stworzenia, które zawładnęło Stones’em.
-
Zobaczymy – mruknęła i pociągnęła za spust. Celowała w ramię i tam trafiła.
Zaskoczony
mężczyzna upadł na kolano, przyciskając dłoń do rany.
-
Czemu…? Dlaczego do mnie strzelasz? Zabijesz tego marnego człowieka! Chcesz
tego?! – wrzasnął rozpaczliwie i rzucił się na nią.
-
Teraz – powiedziała do lokaja, a ten błyskawicznie chwycił Leo i wykręcił mu
ramię tak, by nie mógł się ruszyć.
Mai
podeszła do niego i przyłożyła śledczemu lufę do czoła.
-
Jak długo to trwa? – spytała.
-
Co ty wyprawiasz?! Chcesz mnie zabić?! – wrzeszczał. Rzuciła spojrzenie demonowi,
a ten mocniej wykręcił rękę mężczyźnie. Krzyknął.
-
Nie myśl sobie, że będę odpowiadać… - nie dokończył.
Mai
lewą ręką wyjęła z torebki ciemny sztylet i przyłożyła mu go do gardła.
-
Teraz zaczniesz gadać?
-
Skąd? – spytał zszokowany. W odpowiedzi przejechała mu czubkiem ostrza po
policzku. Pojawiła się czarna krew.
-
Mów.
-
Ej no, spokojnie! Ze cztery dni temu ktoś mi powiedział, że dostanę wolność,
jeśli cię zabiję! Dał mi nawet truciznę!
-
Kto?
-
Nie wiem! Naprawdę! – zarzekał się. Dziewczyna patrzyła na niego przez chwilę.
-
Wierzę ci – powiedziała.
-
No widzisz, to jak, dogadamy się?
-
To, że ci wierzę, nie znaczy, że ci daruję – odparła lodowato i strzeliła.
~~*~~
I znowu spóźniony rozdział x3 Jednak sytuacja w szkole się poprawia i postaram się, by posty pojawiały się regularnie i trochę częściej xD
Jednak na razie mam nadzieję, że dziewiąty rozdział się podobał, choć według mnie jest lekko chaotyczny x.x
Cóż, zobaczymy! :3
Leoś, słonko, co ci się stało ? :C
OdpowiedzUsuń''Chcesz mnie zabić?'' ah ta czysta bezpośrednia, bezpośredniość xD
''Twoja przebiegłość, pani, sprawia, że jesteś dla mnie jeszcze bardziej pociągająca '' - I jak tu kurde nie mieć miliona nieprzyzwoitych myśli, co ?
Czekam na ciąg dalszy, ściskam i całuję :*
Hehe, dopiero się rozkręcam >:D
UsuńPostaram się, by kolejny post był jeszcze przed weekendem ^^
Chaotyczny, czy nie, mi się strasznie podobał. Wciąż zachwycs mnie tak zimna dziewczyna i Sebastian, który ginie w cieniu jej pewności siebie. Serio, to odwrócenie kanonicznych stosunków trafia w mój gust. Chcę więcej. Chcę czytać. Rzadko zdarza się, że ani na chwilę nie przerywam czytania, nawet najkrótszego tekstu - jestem złym czytelnikiem po prostu, czytanie mnie męczy, dlatego wolę pisać. Ale jesteś dla mnie jak Jakub Ćwiek, od którego książek (w sumie jednych z naprawdę nielicznych, które przeczytałam w życiu...) nie mogłam się oderwać. I chociaż gały wyłażą mi z orbit to czytałabym dalej. Dawaj kolejną notę :D
OdpowiedzUsuńNo wiem, wiem szkoła. Tylko ja mam taki lekki, że aż żaden, stosunek do swojej edukacji. Ale Seba i Mai <3
Ok, idę. Życzę weny i powodzenia w szkole. I nie stresuj sie zbytnio, te wszystkie egzaminy tylko wydają się tskie strasznie, a w rzeczywistości nigdy nie jest tak źle :) mam za sobą kilka, a żeby nie było - ja się nie uczę, brak samodyscypliny xD
Cieszę się, że moje chaotyczne myśli do kogoś przemawiają xDD
UsuńI uczyć ja też się nie uczę, no chyba, że z historii .-. Po prostu do domu strasznie dużo zadają, nacisk nauczycieli dobija i tak jakoś niefajnie mi było >.<
Ale już ok! :D Będzie więcej angstów, chaosu i zimnych relacji! Yay! :DD