Leo chrząknął.
-
Wybacz, że znowu o tym, ale… gdybyś chciała jakiejś pomocy, ochrony, czy
czegokolwiek, to daj mi znać, ok? Będę wtedy spokojniejszy – powiedział na
jednym wdechu.
Mai
wiedziała, że jeśli mu nie ulegnie, będzie ją męczył aż nie rozwiążą sprawy.
Znał się na swoim fachu i widział nie raz, jak pomimo środków zapobiegawczych,
ludzie byli mordowani. Odwróciła się w jego stronę.
-
Zgoda. Na razie muszę jeszcze przemyśleć parę spraw, ale dam ci znać, jeśli
będę czegoś potrzebować.
-
To dobrze.
Zachowywał
się dziwnie. Był zestresowany. Dziewczyna wiedziała, że nie przyszedł po to, by
zaoferować jej pomoc.
-
Więc? – spytała w końcu.
-
Ekhem… chciałem spytać, czy jak to wszystko się skończy, wyskoczymy na kawę,
czy coś? Mimo że jesteśmy partnerami, ledwo ze sobą rozmawiamy… jak nie chcesz,
to nie musisz. To tylko luźna propozycja – mruknął.
Mai
patrzyła przez chwilę na Leo. Szczerze, nie chciała zbytnio się do kogokolwiek
zbliżać. Musiała jednak zachować pozory. Śledczy nadawał się do tego idealnie.
Do czasu.
-
Niech będzie – powiedziała. Mężczyzna spojrzał na nią zaskoczony i uśmiechnął
się.
-
Fajnie. To ja nie przeszkadzam – odparł i wyszedł.
Mai
westchnęła cicho. Głupiec.
Następnego
dnia Leo wyjechał z samego rana. Dziewczynę męczył uśmiech, którym ją obdarzał
za każdym razem, gdy ją widział. Wiedziała, że gdy tylko będzie sam, znów stanie
się poważny i pogrąży w zadumie. Przez to zamartwianie się nie pociągnie długo.
Po
południu siedziała w swoim biurze. Pokój znajdował się koło jej sypialni. Na
środku znajdowało się duże biurko zrobione z ciemnego drewna. Okno za krzesłem
sprawiało wrażenie, że pokój jest większy niż w rzeczywistości. Półki na
dokumenty pod ścianami były wypełnione po brzegi. Mai siedziała niedbale na
krześle i czytała książkę. Po pewnym czasie kliknęła guzik wbudowany w blat.
Chwilę potem Sebastian zapukał do drzwi.
-
Wejdź.
-
W czym mogę pomóc, panienko? – spytał aksamitnym głosem, kłaniając się lekko.
-
Chcę abyś sprawdził, czy Leo ma rację – powiedziała.
Długo
się nad tym zastanawiała. Wiedziała, że powinna zrobić to od razu, ale
poprzedniego dnia była zmęczona i musiała pozbierać myśli.
-
Czy życzy sobie panienka, bym poszukał czegoś szczególnego?
-
Tak. Wybadaj przeszłość Edwarda Johnsona. Dowiedz się wszystkiego, co może być
przydatne – powiedziała, patrząc na lokaja. Musiała mieć dowód, że szef chce
jej śmierci.
-
Oczywiście – odparł skłaniając głowę.
Kiedy
wyruszył, Mai błąkała się po domu szukając zajęcia. Potrzebowała chwili
wytchnienia. Najpierw siedziała na dachu podziwiając widoki, jednak szybko
zmarzła. Potem poszła do kuchni i zjadła mus czekoladowy, który stał w lodówce.
Po pewnym czasie nogi same poniosły ją na trzecie, najwyższe piętro rezydencji.
Otworzyła ciężkie, dębowe drzwi. Jej oczom ukazało się prawie puste
pomieszczenie. Puste, jeśli nie liczyć instrumentów muzycznych powieszonych na
ścianach, półek z nutami i pięknego, czarnego fortepianu stojącego na
podwyższeniu po środku pokoju. Tak, dziewczyna kochała muzykę. Jednak nie
lubiła, gdy ktoś inny słuchał jak gra. Dlatego robiła to tylko, kiedy Sebastian był
poza murami posiadłości. Teraz otworzyła klapę i przejechała palcami po zimnych
klawiszach instrumentu. Nacisnęła jeden z nich i rozległ się cichy, ciepły dźwięk,
jakby zachęcając ją do grania. Usiadła na krześle i zaczęła grać. Pokój
wypełnił się łagodną melodią, która często błąkała jej się po głowie, choć nie wiedziała
skąd. Po kilku taktach zaczęła cicho śpiewać.
Za późno, by symulować
Za późno, by szeptać głupoty
Czuję te emocje
Zagubione w świetle księżyca
Podróżując przez bezkres nocy
Wszyscy ludzie są jak ptaki
Żyjący w klatce rozpaczy
Nie odlecą, dopóki ktoś nie złamie kłódki
Dotyk ust, nagle znika
To halucynacja, tylko zwykły sen
Zbliżam się, jestem niczym fala
I słyszę dźwięk rozpadającego się
przeznaczenia
Splecione palce i błądzenie po omacku
Czy to grzech?
A może pułapka?
Niekiedy zamrożony płomień w mej piersi
Roztapia się i zaczyna znów płonąć
Więc zamykam oczy
Widziałam ten sen setki razy
Ale ten dzisiejszy jest…
Nagle
urwała. Spojrzała w bok. Sebastian stał w drzwiach i patrzył na nią w
milczeniu. Może jej się zdawało, ale na jego twarzy zauważyła osłupienie.
Chrząknął
cicho.
-
Proszę wybaczyć, że przeszkadzam, panienko. Skończyłem badać przeszłość pana
Johnsona – powiedział cicho.
Mai
patrzyła na niego. Słyszał ją. Nie wyczuła go na czas. Była zła i zmieszana.
Nie chciała by k t o k o l w i e k ją słyszał. Zwłaszcza Sebastian. Wstała i
podeszła do niego.
-
Nic nie słyszałeś – powiedziała zimno i minęła go.
Zeszła
po schodach, kierując się do biura. Lokaj szedł cicho za nią. Był zaskoczony
tym, że dziewczyna pamięta piosenkę, którą jej śpiewał gdy nie mogła zasnąć.
Myślał, że jej nie pamięta. Nie powinna pamiętać. Poza tym pięknie śpiewała. Nie
słyszał jeszcze człowieka z takim głosem. Oni nie uznaliby go za tak niezwykły,
jednak Sebastian c z u ł to, co ona. Po prostu zamarł i słuchał. Teraz
pozostało w nim uczucie pustki. Nie chciał tego czuć, jednak nie mógł nic na to
poradzić. Wstrząsnęła nim. Patrzył ukradkiem na każdy jej ruch. W jego oczach
stała się jeszcze bardziej cenna.
Dziewczyna
usiadła za biurkiem i nie patrząc na lokaja powiedziała:
-
Mów, co wiesz.
-
Tak, pani – odrzekł – Obawiam się, że pan Stones miał rację. Odkryłem
powiązanie śledczego Johnsona z osobą, która zamordowała kobietę w zeszłym
tygodniu. Jednak jego akta są czyste.
-
Hmm… - mruknęła – Coś jeszcze?
-
Sądzę, że spróbują zaatakować w tym tygodniu, panienko – powiedział.
-
Na jakiej podstawie?
-
Mam swoje sposoby – uśmiechnął się lekko.
Wtedy
na niego spojrzała. Przewiercała go badawczym spojrzeniem. Nigdy mu nie
ufała bardziej niż było to konieczne. Lokaj znosił spojrzenie pani. Jednak, gdy
odwróciła powoli wzrok, poczuł… właśnie, co poczuł? Nie wiedział. Jednak na
razie nie musiał wiedzieć. Najważniejsze teraz było to, by nikt nie odebrał mu
tego, na co tak ciężko pracował.
Nagle
coś zauważył. Podszedł do Mai i przybliżył twarz tak, że dzieliło ich kilka
centymetrów. Dziewczyna odsunęła się i zgromiła Sebastiana spojrzeniem.
-
Co… - zaczęła, ale jej przerwał.
-
Panienka ma rumieńce. Dobrze się panienka czuje? – spytał.
-
Rumieńce? – spytała zaskoczona i dotknęła dłońmi policzków. Były nienaturalnie
ciepłe. Zmarszczyła czoło.
-
Czy mogę? – Lokaj podniósł rękę do jej czoła. Mai wstała.
-
Nie – odrzekła twardo. Demon westchnął cicho i wyszedł. Po chwili wrócił z
termometrem w dłoni.
-
W takim razie, mogłaby panienka zmierzyć sobie temperaturę?
Trzydzieści
dziewięć stopni. Miała gorączkę. Sebastian od razu zagonił ją do łóżka.
Przebrała się w piżamę i leżała zirytowana. Prawie nigdy nie chorowała. To
chyba drugi raz w ciągu ostatnich trzech lat. Lokaj co chwilę proponował jej
zimny okład, ciepłą zupę i inne rzeczy. Za każdym razem odmawiała. Jej irytacja
sięgnęła zenitu, gdy spytał, czy ma jej poczytać książkę.
-
Dość. Nie jestem umierająca. Wyjdź – powiedziała chłodno. Demon lekko zaskoczony
skłonił się i wyszedł.
Mai
położyła się na poduszkach. Nienawidziła chorować. Nudziła się leżąc w łóżku.
Przewróciła się na bok i westchnęła cicho. Głowa jej pulsowała i było jej
chłodno pomimo kilku dodatkowych koców, które przyniósł Sebastian. Znużona
jednak, po chwili zasnęła.
Lokaj
zapukał cicho do drzwi. Minęła godzina, odkąd kazała mu wyjść. Musiał podać jej
leki na zbicie temperatury.
-
Panienko? Mogę wejść? – spytał.
Zero
odpowiedzi. Wszedł do pokoju. Dziewczyna spała niespokojnie. Mamrotała coś
przez gorączkę. Demon podszedł bliżej, odstawiając tacę na stół.
-
Se… bastian… - mruknęła przez sen. Zmarszczyła czoło, jakby coś ją martwiło.
Uśmiechnął
się lekko.
-
Panienko… jaką miałabyś minę, gdybyś wiedziała, co mówisz przez sen? – mruknął do
siebie. Przykrył ją dokładnie kocami.
Gdy
się obudziła, za oknem robiło się ciemno. Poczuła coś zimnego na czole. Gdy
dotknęła tej rzeczy dłonią, zorientowała się, że to zimny okład. Sebastian
musiał być w jej pokoju gdy spała. Zmarszczyła czoło na tę myśl. Na stoliku
nocnym obok łóżka stał termos i karteczka:
Proszę się napić. Dobrze panience zrobi
Westchnęła
cicho. Ten demon ciągle ją czymś zaskakiwał. Odkręciła pokrywkę i nalała sobie
gorącego napoju. Po kilku łykach poczuła ścisk w płucach. Ostawiła kubek na stolik
i zasłoniła usta dłonią zanosząc się kaszlem. Kaszlała i kaszlała, aż oczy
zaszły jej łzami. Gdy atak kaszlu minął, oddychała ciężko. Chciała ponownie
sięgnąć po herbatę, ale zobaczyła, że całą dłoń ma we krwi. Przyglądała się jej
przez chwilę, otępiała.
W
tej chwili do drzwi zapukał Sebastian.
-
Słyszałem jak panienka kaszle. Czy wszystko w po… - urwał ujrzawszy rękę Mai.
Dziewczyna
spojrzała na niego tępo i zemdlała.
~~*~~
Nie wiem, czy jest dłużej niż ostatnio, ale mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Piosenka to zmienione tłumaczenie utworu hallucination z drugiego musicalu Kuroshitsuji. Znajdziecie go a playlście. :)
Rozdział przyjemny. Szkoda że Leo wyjechał :C myślałam, iż może poasystuje troche przy Mai, wkurzając przy tym Michaelisa. Niezbyt lubie, gdy w treść jest wpleciony tekst piosenki. Jakoś nie potrafie się wtedy w to wczuć ;c Ale to już mój problem.
OdpowiedzUsuńŻycze weny, żebyś szybko naskrobała ciag dalszy! Buziaki :*
Nie martw się, to nie ko0niec Leo xD I dziękuję, również pozdrawiam ^^
UsuńJejku, cuda się dzieją! To było niesamowite. Może to tylko ja, ale Twój sposób pisania wydaje się być inny. Taki lepszy. Nie to, że tamten był gorszy, ale ten rozdział mnie pozytywnie zaskoczył :)
OdpowiedzUsuńJeszcze ta piosenka: dopiero przypis pozwolił mi się upewnić, że to "Hallunation". Nawiasem mówiąc kocham tę piosenkę! :3
Czekam na następne, a sama muszę skończyć ten rozdział. Sebastian chyba trochę się zmienił w stosunku do Mai. Stał się taki ciepły i w ogóle :D I motyw szeptania jego imienia przez sen jest chyba dość popularny :P
Pozdrawiam, i życząc weny oddalam się w stronę zeszytu z opowiadaniami :D
Nie wiem, czy zmianił się mój styl pisania, raczej dopiero zaczynam się rozkręcać :D Ale dziękuę ^^
UsuńRównież kocham tą piosenkę, słucham jej cały czas, więc musiałam ją uwiecznić xD
I wszystko się dopiero zaczyna, więc zapraszam serdecznie do czytania! :D
Jesteś jedną z moich ulubionych autorek, więc będę bezwzględna :P
OdpowiedzUsuń"Widział nie raz jak" po jak powinien być przecinek, bo kawałek do następnego przecinka jest wtrąceniem :P
Kolejna sprawa - widzisz, że kreska pp "Więc? " jest dłuższa, nie? To dlatego, że to się nazywa bodaj półpauza. Od niej zaczyna się dialog. Żeby ją stworzyć w wordzie trzeba wcisnąć - na klawiaturze numerycznej prxytrzymujac ctrl (albo shift, nigdy nie wiem, robie to odruchowo xD)
"Pokój znajdowało się" - o się wkradło się xD
Dębowe drzwi - nie ma w tym sformułowaniu niby nic złego, ale nie nadużywaj dębu w przyszłości - to typowo kanoniczne sformuowanie blogaskowe, a Ty tu uprawiasz kawał dobrej literatury :D
"Jeśli nie licząc" - nie licząc, albo jeśli nie liczyć
"Gdy ktoś inny kej słuchał" brzmi jakby Mai nie lubiła, kiedy ktoś oprócz niej słucha muzyki, a nie tego jak gra Mai :P
"Nie wiedziała skąd" - skąd co? Się wzięła, albo coś w ten deseń, bo zdanie wydaje się urwane.
Zaskoczenie i osłupienie to w gruncie rzeczy synonimy :P
"K t o k o l w i e k" - ja wiem, że tak się podkreśla czasami, ale mam co do tego mieszane uczucia zawsze... nie wiem, czy to błąd, czy nie, bo książek nie czytam i nie znam tak dokładnie współczesnych zabiegów, ale jakoś tak, no nie xD
"Uznali by" - uznaliby
"Swoim badawczym" wystarczy samo badawczym, nie ma sensu nadmiernie używać eee (jestem kiepska z gramatyki, nie pamiętam nazw xD) słów typu swoja, mój, jego itp.
"Jej urwał" - na bora, co jej urwał? XD przerwał :*
"Czy mogę" po myslniku lokaj wielką literą :P
"Tępo" - tempo, bo od tempy. Chociaż z tym słowem i jego zapisem nigdy nie można być oewnym, jakieś upierdliwe jest.
Ehhh... jestem ciekawa, kiedy mnie znienawidzisz za to czepialstwo. Ale dostosowuje swój poziom upierdliwości do poziomu opowiadania, więc w sumie powinnaś się cieszyć, bo Twoje jest na tyle dobre, że z czystym sumieniem mogę Ci wytykać detale. Bo to już właściwie same poprawki. Dalej nie wysłowiłam się konkretnie. W każdym razie piszesz świetnie i niech te wypisanw pierdółki nie sprawią, że pomyślisz inaczej.
To było takie cudowne jak Sebę zamurowało i coś poczuł. Takie inne, że on był pierwszym z dwójki, w którego strzeliło jakieś odczucie :P
No i ukatrupię Cię dziewczyna za skończenie w takim miejscu. To się nie godzi, żądam kolejnej części już, teraz, zaraz! XD
Śpiewała piosenkę, którą jej nucił, jezu. To takie urocze <3
Co do podkreślenia, spotykam się z nim czasem, więc uznałam, że nie jest to błąd gramatyczny, a tępo od tępego przedmiotu. Sprawdzałam :3
UsuńSpecjalnie tak kończę! >:D Jestem diabłem wcielonym! *śmieje się złowieszczo*
I dziękuję jeszcze raz za te pierdółki i wszystko inne ^^
Hahaha, jezu. Ten Tępy.tempy to moja zmora. Chyba jednak nigdy się nie nauczę, żeby nie musieć tego sprawdzać :P Dzięki Borowi za korektorów w wydawnictwach <3
UsuńJesteś diabłem, kurcze. Ja chcę kolejną część. Nie można tak mdleć i kaszleć krwią i o... Tym bardziej, że nic nie wskazywało wcześniej na to, że jest chora. Zaczęły mi się rodzić jakieś spiski w głowie przez to xD
Mam wenę, więc postaram sie, by kolejna część była jak najszybciej ^^
UsuńChętnie poczytam, co Ci w głowie siedzi :D
Zapraszam na rozdział ;3 http://kuroshitsuji-love-is-forever.blogspot.com/2015/03/rozdzia-xviii.html
OdpowiedzUsuń