27 mar 2015

X

                Huk wystrzału odbijał się echem od pobliskich wieżowców. Mai schowała broń do torebki, uprzednio wycierając chustką sztylet z czarnej krwi. Potem spojrzała na leżącego mężczyznę.
                - Sebastian – powiedziała cicho.
                Zawołany, podniósł Leo. Był nieprzytomny. Wiedziała, że kule, które dał jej lokaj kiedyś się przydadzą.
                - Wsadź go do samochodu. Trzeba się nim zająć – powiedziała. Podczas gdy demon skoczył ze Stones’em na rękach, dziewczyna zjechała windą. Skoro niebezpieczeństwo minęło, nie musiała znów dotykać Sebastiana, by jej pomógł. Na samą myśl o tym, czuła chłód przeszywający jej ciało.
                Lokaj czekał na nią przy aucie. Otworzył jej drzwi, a potem zasiadł za kierownicą. Jechali do rezydencji. Mieli kilka spraw do omówienia.
                Po tym jak dotarli na miejsce, wziął Leo na ręce i zaniósł go do środka.  Mai szła powoli za nim, słuchając skrzypienia śniegu pod jej butami. Gdy zamknęła drzwi frontowe, demon rozpiął guziki jej płaszcza, pomógł jej go zdjąć i powiesił na wieszaku.
                - Zaraz zrobię panience herbatę – powiedział, skłonił się i ruszył w kierunku kuchni.
                Dziewczyna bez słowa skierowała się na schody i wspięła się na drugie piętro. Weszła do jej prywatnego salonu i usiadła na kanapie. Oparła się o poduszki i patrząc niewidzącym wzrokiem przez okno, zaczęła bawić się końcówką warkocza. Rozmyślała o tym, ile informacji dzisiaj zdobyła. Było nad czym się zastanawiać.
                Po kilku minutach poczuła, że Sebastian wchodzi do pomieszczenia. Nie zareagowała jednak. Lokaj położył na stoliku filiżankę herbaty i talerzyk z ciastkami waniliowymi.
                - Zielona? – spytała.
                - Oczywiście, pani – odparł.
                Uklęknął przed nią i spojrzał na jej twarz z zagadkowym uśmiechem.
                - Czy mogę?
                - Musisz?
                - Zna panienka konsekwencje. Jeśli tego nie opatrzę… - zaczął, ale mu przerwała.
                - Rób co musisz.
                Wziął z tacy stojącej na stole ciemną buteleczkę, gazę i bandaż. Mai wyciągnęła lewą rękę. Wewnętrzna część dłoni wyglądała jakby wylano na nią wrzątek. Pokryta dużymi bąblami, jednak skóra zamiast czerwonej była czarna.
                - Doprawdy… musi panienka bardziej o siebie dbać. Niepotrzebnie panienka użyła sztyletu. Zna…
                - Zamilcz – powiedziała zimno. Tak zrobił.
                Nie było innego wyboru. Musiała pokazać tamtemu demonowi, że ma nad nim miażdżącą przewagę. Samym pistoletem nie wzbudziłaby w nim przerażenia.
                Lokaj nasączył wacik substancją z fiolki i delikatnie zaczął przemywać jej dłoń. Mimo że piekło to niesamowicie, dziewczyna ani drgnęła dopóki nie skończył.  Obwiązał ranę bandażem. Nie dotknął jej przy nim ani razu. Dobrze go wyszkoliła.
                Kiedy wstał, Mai sięgnęła po filiżankę i upiła łyk gorącego napoju. Drugą ręką chwyciła ciastko i odgryzła kawałek. Uwielbiała smak wanilii i zielonej herbaty.
                Sebastian stał w milczeniu i czekał, aż zacznie mówić. Przez chwilę napawała się jeszcze smakiem napoju, jednak po chwili odłożyła na wpół pustą filiżankę i ponownie oparła się na poduszkach. Dotknęła policzka zabandażowaną dłonią. Szorstki materiał drażnił skórę.
                - Co o tym myślisz? – spytała w końcu.
                - Tamto… stworzenie, bo demonem nazwać go nie mogę, najwyraźniej mówiło prawdę. Zresztą niemożliwym by było zorganizować tak potężną truciznę, nie potrafiąc nawet oprzeć się kryształowym kulom.
                - Hmm… Też tak uważam. Musi za tym stać ktoś o wiele potężniejszy… - snuła.
                Sebastian uśmiechnął się.
                - Czyżby panienka miała jakieś podejrzenia? – spytał. Wiedział, że dziewczyna się z nim bawi.
                - A i owszem…
                - A mogłaby panienka się nimi ze mną podzielić?
                - Hmm… - mruknęła. – Myślę, że mamy konkurencję, Sebastianie.
               
                Lokaja przeszedł dreszcz, gdy Mai wypowiedziała jego imię. Sposób, w jaki je wręcz wymruczała dawał do zrozumienia, że w najbliższym czasie będzie dziać się coś bardzo… ciekawego. Demon uśmiechnął się szerzej. Nie mógł się doczekać widoku jego pani w akcji. Widział ją w takim stanie tylko raz i wywarło to na nim wtedy duże wrażenie. Chciał znów poczuć ten dreszcz emocji.
                Jego uśmiech stał się drapieżny.
                - Czy życzy sobie panienka, bym coś zrobił? – spytał.
                - Przygotuj się na show.
                - Tak, pani – powiedział zadowolony.
                Nagle drzwi otworzyły się z hukiem. W wejściu stał Leo, chwytając się za ramię i dysząc ciężko. Był cały spocony, a oczy miał otwarte z przerażenia.
                - Mai… - charczał.   
                Lokaj podbiegł do śledczego i podtrzymał go, by nie upadł. Dziewczyna wstała i podeszła do mężczyzny.
                - Nic ci nie jest, Mai ja… - zaczął, ale ta uniosła dłoń, dając znak, by nic nie mówił.
                - Jak się czujesz, Leo? – spytała cicho.
                - Ja? Bywało lepiej, ale co ważniejsze…
                - Nie kończ. Sebastian, pomóż mu usiąść – rozkazała.
                Gdy śledczy siedział już w fotelu, dziewczyna posłała demona po herbatę, a sama w milczeniu przyglądała się mężczyźnie. Ten wiercił się niespokojnie, a po chwili wybuchnął:
                - Ja nie chciałem… nie miałem nad tym kontroli! Nie wiem, coś mnie opętało! Nigdy bym cię nie skrzywdził!
                - Wiem, Leo – odparła spokojnie i sięgnęła po ciasteczko. – Wiem też, że to będzie dla ciebie trudne, ale chcę, byś mi opowiedział o wszystkim, co pamiętasz. Od czego się zaczęło, czym się objawiało.
                - Ja… - przeczesał dłonią jasne włosy. – Tak ze cztery dni temu zaczęła mnie boleć głowa. Paracetamol, tabletki; nic nie pomagało. Potem w głowie słyszałem głos. Mówił, że wszystkich okłamujesz… że jesteś zła i musze się ciebie pozbyć. Wypierałem to, ale to było coraz silniejsze. Gdy obudziłem się kolejnego ranka, nie miałem już nad sobą kontroli. Ktoś inny… nie wiem, poruszał mną? Nie mogłem nic zrobić. Ja wiem, że to brzmi surrealistycznie, zwłaszcza, że jestem detektywem i z reguły nie wierzę w nic prócz faktów, ale… to prawda. Pamiętam wszystko. Jego strach, gdy mierzyłaś do mnie… nas z broni. Przeszywający ból postrzału – nagle zmarszczył czoło i spojrzał na Mai. – Skąd miałaś broń? A ten sztylet? – jego oczy rozszerzyły się. – Kamerdyner! Przecież on latał! Zaniósł cię na dach! I skąd wiedziałaś, co się ze mną dzieje? Mai! – wstał.
                Dziewczyna spokojnie na niego patrzyła. Głupiec. Tylko stwarzał problemy.
                - Wiem już wszystko, co chciałam – powiedziała cicho.
                - Mai! W co ty się wkopałaś?! Sekta?! Jakieś bractwo?! Co mi się stało? Kim jest ten lokaj?! – krzyczał Leo.
                - Jesteś za głośny – odparła zimno.
                Spojrzała śledczemu w oczy. Mężczyzna zamarł. Ten pusty wzrok. Emanowała od niego obojętność i irytacja. Nie obchodził jej. Był pionkiem.
                - Ty…
                Nie dokończył, a Mai nacisnęła guzik wbudowany w poręcz, a do pomieszczenia wszedł Sebastian. Postawił filiżankę z herbatą na stole i stanął przed Stones’em. Ten cofnął się przestraszony i opadł  na fotel. Żarzące się na czerwono oczy i lubieżny uśmiech lokaja sprawiały, że nie mógł nawet drgnąć.
                - Zajmij się nim – powiedziała cicho, przenosząc obojętny wzrok na okno.
                - Tak, pani.

~*~

               
                Parę dni później dziewczyna ćwiczyła na sali. Wykonywała skomplikowane sekwencje ciosów, zwodów i uników. Worek treningowy wydawał głuchy odgłos za każdym razem, gdy w niego trafiła. Cios, kopnięcie, unik. Zwód, cios i kolejny unik.
                Trwała w tym transie przez kilka minut. Nagle poczuła mrowienie na karku i błyskawicznie odwróciła się, wykonując kopnięcie z pół obrotu. Sebastian zablokował cios przedramieniem.
Poczuła jakby uderzyła w kamień, ale nic nie powiedziała. Lokaj uśmiechał się lekko.
                - Ostatnio ciężko panienka trenuje. Zaczynam się martwić o panienki zdrowie – powiedział.
                Nie odpowiedziała, tylko znów zaczęła uderzać w worek. Kontrolowała swój oddech i każdy ruch, jednak podświadomie wytężała zmysły, rejestrując każdy ruch demona.
                Ten westchnął cicho, jakby ubolewając nad głupotą dziecka. To ją zirytowało. Opuściła ramiona luźno wzdłuż ciała i stanęła do niego bokiem.
                - Za piętnaście minut przyjdzie ogrodnik sprawdzić rośliny, a za dwie godziny powinien pojawić się… gość  panienki. Musi się panienka zacząć szykować – powiedział kłaniając się lekko.
Teraz to Mai westchnęła. Ściągnęła rękawiczki i chwyciła butelkę z wodą, którą podał jej lokaj. Wolałaby usiąść i poczytać dobrą książkę, jedząc ciasto czekoladowe. Ale obowiązki wzywają.
                Ruszyła do swojego pokoju. Przebrała się w czarne spodnie i luźną czerwoną tunikę. Lubiła połączenie tych kolorów. Zeszła na dół i usłyszawszy dzwonek, otworzyła drzwi. Na schodach stał wysoki, przystojny brunet z szarozielonymi oczami. Uśmiechnął się lekko. Był cztery lata starszy od Mai i pracował w rezydencji jako ogrodnik. Był też jedynym człowiekiem, który regularnie tu przychodził. Sebastian mógł zająć się wszystkim, ale potrzebowała go do ważniejszych zadań niż pielęgnacja trawnika.
                - Witaj, szefowo – powiedział lekko. Rzuciła mu zimne spojrzenie. – Dobrze, już dobrze, panienko Mai – poprawił się śmiejąc. Dziewczyna westchnęła.
                - Widzę, że zdrówko dopisuje – zagadnął.
                - Mhm – mruknęła.
                - To ja zabieram się do roboty. Chciałem tylko powiedzieć, że jestem, by piekielnie dobry kamerdyner mnie nie wygonił. Zamelduję się za około godzinę – mrugnął do niej i zeskoczył na chodnik, kierując się na tyły rezydencji do głównego ogrodu.
                - Słyszę, że pan Aaron Tarver już dotarł – powiedział Sebastian z lekką irytacją, gdy zamknęła drzwi frontowe.
                Kiwnęła głową. Aaron był dziwną osobą, ale z nie wiadomo jakiej przyczyny, nie czuła do niego niechęci. Ale czasem ją wkurzał.
                - Doprawdy, nie rozumiem, czemu panienka nalega, by go tu trzymać – rzekł z niesmakiem.
                - Rozmawialiśmy o tym. Koniec dyskusji – odparła. – Przynieś mi coś słodkiego.
                - Tak, pani – powiedział i odszedł w kierunku kuchni.
                Mai westchnęła. Sama nie wiedziała, czemu nie zwolniła ogrodnika. Po prostu coś jej mówiło, by go zatrzymała.
                Siedziała w salonie gościnnym na parterze i jadła kawałek tortu, rozmyślając nad dzisiejszym spotkaniem. Za godzinę miał przyjść ktoś, kogo próbowała znaleźć przez ostatnie kilka dni. Musiała dokładnie zaplanować przebieg rozmowy. Wtedy do pokoju wszedł Sebastian, prowadząc ze sobą Aarona. Ten usiadł na fotelu i wziął od lokaja filiżankę z gorącą herbatą. Mężczyzna był lekko zaczerwieniony od zimna. Jego przydługie czarne włosy były w nieładzie, nadając mu ciekawy, niebezpieczny wygląd.
                Zaczął mówić jej o kondycji ogrodu i o pracach, które będzie musiał wykonać. Nie słuchała go zbytnio. Lubiła rośliny, ale nie mogła się skupić. Przypominał jej Leo, a jednocześnie był jego kompletnym przeciwieństwem. Chyba po raz pierwszy dokładniej mu się przyjrzała. Wyraźnie zarysowana szczęka, silne dłonie i umięśnione barki, prosty nos.
                - Przepraszam... ale czemu się tak na mnie patrzysz? Czuję się lekko niezręcznie – zaśmiał się.
                Mai opamiętała się. Spojrzała mu w oczy i po chwili przeniosła wzrok na okno.
                - Mów dalej.  
                Brunet uniósł brew. Dalej milczał.

                - Czyżbym się panience podobał? – spytał w końcu z rozbrajającym uśmiechem. 

~~*~~ 

                Dziesiąsty rozdział za nami! :D (w końcu na czas ;-;) Szybko mi to zleciało, ledwo zaczęłam się rozkręcać x3 
Mam nadzieję, że Wam się podobał, bo w najbliższym czasie będą przeważac podobne klimaty (ale bez przesady) 
                 To cóż, czekam z niecierpliwością na Wasze opinie :D 

                 Do napisania!

6 komentarzy:

  1. Ogrodnik strasznie kojarzy mi się z Bardem. Nie wiem, czy to było zamierzone, ale zdecydowanie działa na plus. Jakaś radosna, beztroska postać bardzo pasuje jako rozładowanie chłodnej atmosfery. Zbyt wielu błędów nie widziałam, a wymienię tylko dwa, bo (nie zgadniesz!) znów jestem chora! ( ja się chyba naprawdę sypię na starość xD)
    Brunek - brunet, al3 niezwykle mnie ta wdzięczna literówka urzekła <3
    Było też coś o tym, że Seba uśmiechnął się drapieżne, a chwilę potem, ze uśmiechnął się drapieżnie, jakby zdanie wcześniej wcale tego nie zrobił. Poza tym było coś jeszcze, ale literki mi się rozmazują, więc odpuszczę sobie szukanie.
    Nie wiem czemu, ale ciągle czekam na jakieś wielkie boom, gdzie Mai okaże Sebie jakiekolwiek emocje, albo on przestanie być potulny i przeciwstawi się jej. Tę napiętą atmosferę czuć aż w mojej łazience xD
    Pozdrawiam i życzę weny! :)

    PS Jakaś fanka Seby groziła mi dzisiaj śmiercią na Facebooku. Chyba powinnam zacząć się o siebie bać. Może Mai rozwiązałaby dla mnie tę sprawę? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niem, nie zamierzałam wiązać Aarona z Bardem D: Lel
      Zaraz poprawię błędy :P
      Cieszę się też, że Ci się spodobało ^^ Tobie i Twojej łazience xD

      A groźbami się nie przejmuj, dostawałam gorsze i Mai tylko się na mnie gapiła jak na idiotkę TT-TT

      Usuń
    2. Haha, ja tam się zbytnio nie przejmuję, gorzej z Sebą xD
      Moja łazienka była tak zachwycona, że jeszcze następnego dnia mi jęczała podczas kąpieli "poczytaj mi jeszcze, no poczytaj". Ciężko było jej wytłumaczyć, że musimy czekać na nową część. Dobrze chociaż, że łazienka zna polski i nie muszę jej na angielski tłumaczyć, to byłoby trochę trudne xD

      Usuń
    3. Hahaha, mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości zadowolę Twoją łazienkę xD

      A Seba da sobie radę; twardy jest <3

      Usuń
  2. Czemu urwyasz w takim momeenciee?! T^^T
    Robi się coraz ciekawiej, nie powiem :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Najpierw Leo, teraz Aaron. Coraz ciekawszych bohaterów wprowadzasz do opowiadania :D
    Aaa, czekam niecierpliwie na to całe 'show' w wykonaniu Mai <3
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń