Huk
wystrzału odbijał się echem od pobliskich wieżowców. Mai schowała broń do
torebki, uprzednio wycierając chustką sztylet z czarnej krwi. Potem spojrzała
na leżącego mężczyznę.
-
Sebastian – powiedziała cicho.
Zawołany,
podniósł Leo. Był nieprzytomny. Wiedziała, że kule, które dał jej lokaj kiedyś
się przydadzą.
-
Wsadź go do samochodu. Trzeba się nim zająć – powiedziała. Podczas gdy demon
skoczył ze Stones’em na rękach, dziewczyna zjechała windą. Skoro
niebezpieczeństwo minęło, nie musiała znów dotykać Sebastiana, by jej pomógł.
Na samą myśl o tym, czuła chłód przeszywający jej ciało.
Lokaj
czekał na nią przy aucie. Otworzył jej drzwi, a potem zasiadł za kierownicą.
Jechali do rezydencji. Mieli kilka spraw do omówienia.
Po
tym jak dotarli na miejsce, wziął Leo na ręce i zaniósł go do środka. Mai szła powoli za nim, słuchając skrzypienia
śniegu pod jej butami. Gdy zamknęła drzwi frontowe, demon rozpiął guziki jej
płaszcza, pomógł jej go zdjąć i powiesił na wieszaku.
-
Zaraz zrobię panience herbatę – powiedział, skłonił się i ruszył w kierunku
kuchni.
Dziewczyna
bez słowa skierowała się na schody i wspięła się na drugie piętro. Weszła do jej
prywatnego salonu i usiadła na kanapie. Oparła się o poduszki i patrząc
niewidzącym wzrokiem przez okno, zaczęła bawić się końcówką warkocza. Rozmyślała
o tym, ile informacji dzisiaj zdobyła. Było nad czym się zastanawiać.
Po
kilku minutach poczuła, że Sebastian wchodzi do pomieszczenia. Nie zareagowała
jednak. Lokaj położył na stoliku filiżankę herbaty i talerzyk z ciastkami waniliowymi.
-
Zielona? – spytała.
-
Oczywiście, pani – odparł.
Uklęknął
przed nią i spojrzał na jej twarz z zagadkowym uśmiechem.
-
Czy mogę?
-
Musisz?
-
Zna panienka konsekwencje. Jeśli tego nie opatrzę… - zaczął, ale mu przerwała.
-
Rób co musisz.
Wziął
z tacy stojącej na stole ciemną buteleczkę, gazę i bandaż. Mai wyciągnęła lewą
rękę. Wewnętrzna część dłoni wyglądała jakby wylano na nią wrzątek. Pokryta
dużymi bąblami, jednak skóra zamiast czerwonej była czarna.
-
Doprawdy… musi panienka bardziej o siebie dbać. Niepotrzebnie panienka użyła
sztyletu. Zna…
-
Zamilcz – powiedziała zimno. Tak zrobił.
Nie
było innego wyboru. Musiała pokazać tamtemu demonowi, że ma nad nim miażdżącą
przewagę. Samym pistoletem nie wzbudziłaby w nim przerażenia.
Lokaj
nasączył wacik substancją z fiolki i delikatnie zaczął przemywać jej dłoń. Mimo
że piekło to niesamowicie, dziewczyna ani drgnęła dopóki nie skończył. Obwiązał ranę bandażem. Nie dotknął jej przy
nim ani razu. Dobrze go wyszkoliła.
Kiedy
wstał, Mai sięgnęła po filiżankę i upiła łyk gorącego napoju. Drugą ręką
chwyciła ciastko i odgryzła kawałek. Uwielbiała smak wanilii i zielonej
herbaty.
Sebastian
stał w milczeniu i czekał, aż zacznie mówić. Przez chwilę napawała się jeszcze
smakiem napoju, jednak po chwili odłożyła na wpół pustą filiżankę i ponownie
oparła się na poduszkach. Dotknęła policzka zabandażowaną dłonią. Szorstki
materiał drażnił skórę.
-
Co o tym myślisz? – spytała w końcu.
-
Tamto… stworzenie, bo demonem nazwać go nie mogę, najwyraźniej mówiło prawdę.
Zresztą niemożliwym by było zorganizować tak potężną truciznę, nie potrafiąc
nawet oprzeć się kryształowym kulom.
-
Hmm… Też tak uważam. Musi za tym stać ktoś o wiele potężniejszy… - snuła.
Sebastian
uśmiechnął się.
-
Czyżby panienka miała jakieś podejrzenia? – spytał. Wiedział, że dziewczyna się
z nim bawi.
-
A i owszem…
-
A mogłaby panienka się nimi ze mną podzielić?
-
Hmm… - mruknęła. – Myślę, że mamy konkurencję, Sebastianie.
Lokaja
przeszedł dreszcz, gdy Mai wypowiedziała jego imię. Sposób, w jaki je wręcz
wymruczała dawał do zrozumienia, że w najbliższym czasie będzie dziać się coś
bardzo… ciekawego. Demon uśmiechnął się szerzej. Nie mógł się doczekać
widoku jego pani w akcji. Widział ją w takim stanie tylko raz i wywarło to na
nim wtedy duże wrażenie. Chciał znów poczuć ten dreszcz emocji.
Jego
uśmiech stał się drapieżny.
-
Czy życzy sobie panienka, bym coś zrobił? – spytał.
-
Przygotuj się na show.
-
Tak, pani – powiedział zadowolony.
Nagle
drzwi otworzyły się z hukiem. W wejściu stał Leo, chwytając się za ramię i
dysząc ciężko. Był cały spocony, a oczy miał otwarte z przerażenia.
-
Mai… - charczał.
Lokaj
podbiegł do śledczego i podtrzymał go, by nie upadł. Dziewczyna wstała i
podeszła do mężczyzny.
-
Nic ci nie jest, Mai ja… - zaczął, ale ta uniosła dłoń, dając znak, by nic nie
mówił.
-
Jak się czujesz, Leo? – spytała cicho.
-
Ja? Bywało lepiej, ale co ważniejsze…
-
Nie kończ. Sebastian, pomóż mu usiąść – rozkazała.
Gdy
śledczy siedział już w fotelu, dziewczyna posłała demona po herbatę, a sama w
milczeniu przyglądała się mężczyźnie. Ten wiercił się niespokojnie, a po chwili
wybuchnął:
-
Ja nie chciałem… nie miałem nad tym kontroli! Nie wiem, coś mnie opętało! Nigdy
bym cię nie skrzywdził!
-
Wiem, Leo – odparła spokojnie i sięgnęła po ciasteczko. – Wiem też, że to będzie
dla ciebie trudne, ale chcę, byś mi opowiedział o wszystkim, co pamiętasz. Od
czego się zaczęło, czym się objawiało.
-
Ja… - przeczesał dłonią jasne włosy. – Tak ze cztery dni temu zaczęła mnie
boleć głowa. Paracetamol, tabletki; nic nie pomagało. Potem w głowie słyszałem
głos. Mówił, że wszystkich okłamujesz… że jesteś zła i musze się ciebie pozbyć.
Wypierałem to, ale to było coraz silniejsze. Gdy obudziłem się kolejnego ranka,
nie miałem już nad sobą kontroli. Ktoś inny… nie wiem, poruszał mną? Nie mogłem
nic zrobić. Ja wiem, że to brzmi surrealistycznie, zwłaszcza, że jestem
detektywem i z reguły nie wierzę w nic prócz faktów, ale… to prawda. Pamiętam
wszystko. Jego strach, gdy mierzyłaś do mnie… nas z broni. Przeszywający ból
postrzału – nagle zmarszczył czoło i spojrzał na Mai. – Skąd miałaś broń? A ten
sztylet? – jego oczy rozszerzyły się. – Kamerdyner! Przecież on latał! Zaniósł cię
na dach! I skąd wiedziałaś, co się ze mną dzieje? Mai! – wstał.
Dziewczyna
spokojnie na niego patrzyła. Głupiec. Tylko stwarzał problemy.
-
Wiem już wszystko, co chciałam – powiedziała cicho.
-
Mai! W co ty się wkopałaś?! Sekta?! Jakieś bractwo?! Co mi się stało? Kim jest
ten lokaj?! – krzyczał Leo.
-
Jesteś za głośny – odparła zimno.
Spojrzała
śledczemu w oczy. Mężczyzna zamarł. Ten pusty wzrok. Emanowała od niego
obojętność i irytacja. Nie obchodził jej. Był pionkiem.
-
Ty…
Nie
dokończył, a Mai nacisnęła guzik wbudowany w poręcz, a do pomieszczenia wszedł
Sebastian. Postawił filiżankę z herbatą na stole i stanął przed Stones’em. Ten
cofnął się przestraszony i opadł na
fotel. Żarzące się na czerwono oczy i lubieżny uśmiech lokaja sprawiały, że nie
mógł nawet drgnąć.
-
Zajmij się nim – powiedziała cicho, przenosząc obojętny wzrok na okno.
-
Tak, pani.
~*~
Parę
dni później dziewczyna ćwiczyła na sali. Wykonywała skomplikowane sekwencje
ciosów, zwodów i uników. Worek treningowy wydawał głuchy odgłos za każdym
razem, gdy w niego trafiła. Cios, kopnięcie, unik. Zwód, cios i kolejny unik.
Trwała
w tym transie przez kilka minut. Nagle poczuła mrowienie na karku i błyskawicznie
odwróciła się, wykonując kopnięcie z pół obrotu. Sebastian zablokował cios
przedramieniem.
Poczuła jakby uderzyła w kamień, ale
nic nie powiedziała. Lokaj uśmiechał się lekko.
-
Ostatnio ciężko panienka trenuje. Zaczynam się martwić o panienki zdrowie –
powiedział.
Nie
odpowiedziała, tylko znów zaczęła uderzać w worek. Kontrolowała swój oddech i
każdy ruch, jednak podświadomie wytężała zmysły, rejestrując każdy ruch demona.
Ten
westchnął cicho, jakby ubolewając nad głupotą dziecka. To ją zirytowało.
Opuściła ramiona luźno wzdłuż ciała i stanęła do niego bokiem.
-
Za piętnaście minut przyjdzie ogrodnik sprawdzić rośliny, a za dwie godziny
powinien pojawić się… gość panienki. Musi
się panienka zacząć szykować – powiedział kłaniając się lekko.
Teraz to Mai westchnęła. Ściągnęła rękawiczki i chwyciła
butelkę z wodą, którą podał jej lokaj. Wolałaby usiąść i poczytać dobrą
książkę, jedząc ciasto czekoladowe. Ale obowiązki wzywają.
Ruszyła
do swojego pokoju. Przebrała się w czarne spodnie i luźną czerwoną tunikę.
Lubiła połączenie tych kolorów. Zeszła na dół i usłyszawszy dzwonek, otworzyła
drzwi. Na schodach stał wysoki, przystojny brunet z szarozielonymi oczami.
Uśmiechnął się lekko. Był cztery lata starszy od Mai i pracował w rezydencji
jako ogrodnik. Był też jedynym człowiekiem, który regularnie tu przychodził.
Sebastian mógł zająć się wszystkim, ale potrzebowała go do ważniejszych zadań
niż pielęgnacja trawnika.
-
Witaj, szefowo – powiedział lekko. Rzuciła mu zimne spojrzenie. – Dobrze, już
dobrze, panienko Mai – poprawił się śmiejąc. Dziewczyna westchnęła.
-
Widzę, że zdrówko dopisuje – zagadnął.
-
Mhm – mruknęła.
-
To ja zabieram się do roboty. Chciałem tylko powiedzieć, że jestem, by
piekielnie dobry kamerdyner mnie nie wygonił. Zamelduję się za około godzinę –
mrugnął do niej i zeskoczył na chodnik, kierując się na tyły rezydencji do
głównego ogrodu.
-
Słyszę, że pan Aaron Tarver już dotarł – powiedział Sebastian z lekką irytacją,
gdy zamknęła drzwi frontowe.
Kiwnęła
głową. Aaron był dziwną osobą, ale z nie wiadomo jakiej przyczyny, nie czuła do
niego niechęci. Ale czasem ją wkurzał.
-
Doprawdy, nie rozumiem, czemu panienka nalega, by go tu trzymać – rzekł z
niesmakiem.
-
Rozmawialiśmy o tym. Koniec dyskusji – odparła. – Przynieś mi coś słodkiego.
-
Tak, pani – powiedział i odszedł w kierunku kuchni.
Mai
westchnęła. Sama nie wiedziała, czemu nie zwolniła ogrodnika. Po prostu coś jej
mówiło, by go zatrzymała.
Siedziała
w salonie gościnnym na parterze i jadła kawałek tortu, rozmyślając nad
dzisiejszym spotkaniem. Za godzinę miał przyjść ktoś, kogo próbowała znaleźć
przez ostatnie kilka dni. Musiała dokładnie zaplanować przebieg rozmowy. Wtedy
do pokoju wszedł Sebastian, prowadząc ze sobą Aarona. Ten usiadł na fotelu i
wziął od lokaja filiżankę z gorącą herbatą. Mężczyzna był lekko zaczerwieniony
od zimna. Jego przydługie czarne włosy były w nieładzie, nadając mu ciekawy,
niebezpieczny wygląd.
Zaczął
mówić jej o kondycji ogrodu i o pracach, które będzie musiał wykonać. Nie
słuchała go zbytnio. Lubiła rośliny, ale nie mogła się skupić. Przypominał jej
Leo, a jednocześnie był jego kompletnym przeciwieństwem. Chyba po raz pierwszy
dokładniej mu się przyjrzała. Wyraźnie zarysowana szczęka, silne dłonie i umięśnione
barki, prosty nos.
-
Przepraszam... ale czemu się tak na mnie patrzysz? Czuję się lekko niezręcznie –
zaśmiał się.
Mai
opamiętała się. Spojrzała mu w oczy i po chwili przeniosła wzrok na okno.
-
Mów dalej.
Brunet uniósł brew. Dalej milczał.
-
Czyżbym się panience podobał? – spytał w końcu z rozbrajającym uśmiechem.
~~*~~
Dziesiąsty rozdział za nami! :D (w końcu na czas ;-;) Szybko mi to zleciało, ledwo zaczęłam się rozkręcać x3
Mam nadzieję, że Wam się podobał, bo w najbliższym czasie będą przeważac podobne klimaty (ale bez przesady)
To cóż, czekam z niecierpliwością na Wasze opinie :D
Do napisania!
Ogrodnik strasznie kojarzy mi się z Bardem. Nie wiem, czy to było zamierzone, ale zdecydowanie działa na plus. Jakaś radosna, beztroska postać bardzo pasuje jako rozładowanie chłodnej atmosfery. Zbyt wielu błędów nie widziałam, a wymienię tylko dwa, bo (nie zgadniesz!) znów jestem chora! ( ja się chyba naprawdę sypię na starość xD)
OdpowiedzUsuńBrunek - brunet, al3 niezwykle mnie ta wdzięczna literówka urzekła <3
Było też coś o tym, że Seba uśmiechnął się drapieżne, a chwilę potem, ze uśmiechnął się drapieżnie, jakby zdanie wcześniej wcale tego nie zrobił. Poza tym było coś jeszcze, ale literki mi się rozmazują, więc odpuszczę sobie szukanie.
Nie wiem czemu, ale ciągle czekam na jakieś wielkie boom, gdzie Mai okaże Sebie jakiekolwiek emocje, albo on przestanie być potulny i przeciwstawi się jej. Tę napiętą atmosferę czuć aż w mojej łazience xD
Pozdrawiam i życzę weny! :)
PS Jakaś fanka Seby groziła mi dzisiaj śmiercią na Facebooku. Chyba powinnam zacząć się o siebie bać. Może Mai rozwiązałaby dla mnie tę sprawę? :P
Niem, nie zamierzałam wiązać Aarona z Bardem D: Lel
UsuńZaraz poprawię błędy :P
Cieszę się też, że Ci się spodobało ^^ Tobie i Twojej łazience xD
A groźbami się nie przejmuj, dostawałam gorsze i Mai tylko się na mnie gapiła jak na idiotkę TT-TT
Haha, ja tam się zbytnio nie przejmuję, gorzej z Sebą xD
UsuńMoja łazienka była tak zachwycona, że jeszcze następnego dnia mi jęczała podczas kąpieli "poczytaj mi jeszcze, no poczytaj". Ciężko było jej wytłumaczyć, że musimy czekać na nową część. Dobrze chociaż, że łazienka zna polski i nie muszę jej na angielski tłumaczyć, to byłoby trochę trudne xD
Hahaha, mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości zadowolę Twoją łazienkę xD
UsuńA Seba da sobie radę; twardy jest <3
Czemu urwyasz w takim momeenciee?! T^^T
OdpowiedzUsuńRobi się coraz ciekawiej, nie powiem :3
Najpierw Leo, teraz Aaron. Coraz ciekawszych bohaterów wprowadzasz do opowiadania :D
OdpowiedzUsuńAaa, czekam niecierpliwie na to całe 'show' w wykonaniu Mai <3
Pozdrawiam :*