- Na
pewno chce panienka to zrobić? Jak tam wejdziemy, nie będzie już odwrotu.
Będziemy mogli wrócić dopiero jutro o północy – ostrzegł.
- Wiem,
Sebastianie. Ruszajmy.
Lokaj
westchnął.
-
Dobrze więc. Będę musiał jednak panienkę tam zanieść.
Mai
wzdrygnęła się. Dotyk.
-
Musisz mieć wolne ręce. Nie wiadomo, na co się natkniemy.
- W
takim razie… - odwrócił się do niej plecami i ukucnął.
Z
westchnieniem rezygnacji, dziewczyna zarzuciła mu ręce na szyję, a demon wstał,
podtrzymując jej nogi. Czuła chłód jego skóry przez cienki materiał leginsów.
-
Ruszaj – rozkazała.
Sebastian
zaczął mruczeć coś pod nosem w nieznanym jej języku. Pod jego stopami pojawił
się świecący znak ich kontraktu. Im lokaj dłużej mówił, tym symbol robił się
jaśniejszy. Po krótkiej chwili ogarnęła ich ciemność. Zniknęły światła
rezydencji, ciche odgłosy życia na przedmieściach. Zamiast tego, Mai poczuła
suchy wiatr.
Nagle
cała sceneria się zmieniła. Stali na czerwonej, spękanej ziemi. Bordowe niebo
oświetlały dwa czerwone księżyce. Pierwszym, co zauważyła, był brak gwiazd.
Poczuła lekkie ukłucie pustki. Kochała gwiazdy. Zaraz jednak pozbierała się i
dokładniej rozejrzała dookoła. Wyglądało to, jakby znajdowali się na skalnej
pustyni. Zero zielonej roślinności, tylko suche krzaki, sterty kamieni, klify i
jaskinie. Aura była przytłaczająca, wszędzie czuć było obecność demonów. Czerwone
ślepia łypały na nich z ciemności; to z szczeliny tak wąskiej, że wydawałoby
się, że nikt się tam nie zmieści, to z cienia wysokiego głazu. Jednak nie
podchodziły. Wiedziały, że Sebastian jest od nich nieskończenie silniejszy, a
wolały nie ryzykować życiem. Tak więc patrzyły tylko, jak demon niesie Mai na
barana.
-
Wszystko w porządku, panienko?
- Mhm.
Czy to wymiar demonów? – spytała ciekawa.
W jej
głosie nie było ani cienia strachu czy zaniepokojenia. Tylko zainteresowanie i
skupienie. Zdziwiło go to. Zatrzymał się i odwrócił głowę tak, że jednym okiem
widział twarz pani.
- Tak. Nie
boi się panienka?
- Nie.
Czemu? – odpowiedziała lekko się spinając.
-
Dziwne. To miejsce budzi przerażenie w każdej żywej istocie. W tej chwili powinna
panienka tracić zmysły i błagać o śmierć, byle tylko zabrać panienkę z tego
miejsca – wyjaśnił.
- Hmm… Daleko
mi do tego – mruknęła i rozglądała się dalej.
Było tu
sporo kryjówek, jednak w każdym kącie było pełno stworów. To mogło
przeszkadzać. Jednak nie raziło to dziewczyny. Patrząc na monotonny krajobraz,
zdawała się rozumieć, dlaczego część demonów udała się na ziemię i zaczęła
zawierać kontrakty z ludźmi. Z tego, co mówił Sebastian, kiedyś były ich setki.
Teraz zostały tylko pojedyncze sztuki.
- Na
pewno wszystko w porządku? – upewniał się.
- Tak.
Przestań.
- Jak
sobie życzysz.
Szli
dalej w milczeniu. Mimo że całe jej ciało wyrywało się tylko, by zeskoczyć z
pleców lokaja, powstrzymała się. Zimny dotyk przeszywał ją aż do kości, ale
wiedziała, że kiedy tylko jej stopy dotkną ziemi, zostanie uznana za cel.
Najpierw muszą t a m dotrzeć.
Rozmyślała
nad tym, co będzie musiała zrobić, gdy nagle poczuła dziwny ucisk w głowie.
Walczyła z nim, jednak nie ustępował. Po chwili nie mogła go znieść i uległa, a
wtedy nastała ciemność. Nic nie widziała, nawet najmniejszego promienia
światła. Zamarła.
-
Sebastianie… nic nie widzę – powiedziała cicho.
- Co
się stało? Jak się panienka czuje? – zaczął od razu wypytywać.
- Jakby
coś mi uciskało głowę. Nic nie widzę. Zabierz to – mruknęła zirytowana.
Ta
niemoc ją denerwowała. Nie mogła nic zobaczyć, więc była łatwym celem. To mogło
zepsuć jej fortel.
Demon
przeniósł ją sobie z pleców na ręce i posadził na kamieniu. Czuła, gdzie się
znajduje. Wiedziała, że intensywnie się w nią wpatruje. Siedziała cicho, mimo
że miała ochotę go popędzić.
- Proszę
wybaczyć, będę musiał panienki dotknąć – mruknął.
Mai
wzdrygnęła się lekko, ale kiwnęła głową. Poczuła lodowate palce, które
delikatnie sunęły po jej policzku. Zamknęła oczy i zamarła. Zdjął rękawiczkę.
Dotykał jej skóry. Chciała się odsunąć, ale tego nie zrobiła. Czekała. Po
chwili Sebastian przesunął opuszkiem najpierw po jej ustach, a potem po
powiekach.
- Może
panienka otworzyć oczy – oznajmił po chwili.
Tak
zrobiła. Ujrzała twarz lokaja. Jego oczy miały głęboką rubinową barwę. Był
poważny. Marszczył lekko brwi, przyglądając się uważnie dziewczynie.
- Nie
rób takiej miny, bo jeszcze pomyślę, że się martwisz – powiedziała lekko
kpiąco.
Demon
wyglądał przez chwilę na zaskoczonego, jednak zaraz opanował się i uśmiechnął lekko.
-
Dobrze, że panience nic nie jest.
- Kto
mnie zaatakował? – spytała. Domyśliła się, że demon musiał ją w jakiś sposób
omamić.
-
Pewnie jakieś podrzędne stworzenie szukało szczęścia – powiedział zadowolony z
jej dedukcji. – Powinna panienka nie żyć.
- W
takim razie, co mnie chroni? – spytała.
-
Proszę wybaczyć, ale nie mam pojęcia – rzekł niepocieszony.
Najwyraźniej
działo się coś, czego nie umiał wytłumaczyć. Nie był nieomylny. Mai wiedziała,
że kiedyś to wykorzysta.
-
Trudno. Chodźmy dalej – rozkazała, a lokaj znów wziął ją na plecy.
Tym
razem była czujniejsza. Co chwilę skupiała się na swoim ciele, sprawdzając, czy
nic dziwnego się z nią nie dzieje. Patrzyła dookoła, szukając potencjalnego
napastnika. Jednak nic się nie działo. Szli dalej. Zastanawiała się, jak
dziwnie musieli wyglądać. Przystojny demon we fraku, niosący na plecach uzbrojoną
po zęby ludzką dziewczynę przez pustynię.
- Niedługo
będziemy na miejscu – odezwał się po dłuższej chwili.
Zaalarmowana,
zerknęła przez ramię Sebastiana. W oddali, niczym mały czarny punkt na
horyzoncie, majaczył cel ich podróży. Smocza jama. Lokaj opisywał ją jako
ogromne opustoszałe zamczysko na
szczycie klifu, do którego żadne stworzenie nie chciało się zbliżyć. Gdzieś tam
żył Damien. Czekał na nich.
Jakiś
czas później, Mai zobaczyła, jak wielki jest ten budynek. Kilkadziesiąt metrowy
klif, z którego wydawał się wyrastać gigantyczny zamek. Szare kamienie
kontrastowały z czerwoną glebą, nadając mu tajemniczy, mroczny wygląd. Budził
strach. Jednak nie w niej.
Kamerdyner
chwycił ją mocniej i skoczył. Wylądował lekko na samym szczycie wzniesienia.
Drewniane wrota stały otworem, jakby zapraszając ich do środka. Lokaj
delikatnie postawił nogi dziewczyny na ziemi.
- Panienko,
zanim tam wejdziemy, chciałbym, by panienka to założyła – powiedział, wyjmując
z kieszeni marynarki ładny, srebrny łańcuszek z zawieszką w kształcie pióra z
ametystu. – To zapobiegnie atakom pomniejszych demonów. Jednak nie zadziała na te
silniejsze – spojrzał na nią wymownie.
Dziewczyna
odwzajemniła spojrzenie i odgarnęła włosy, by mógł jej zapiąć naszyjnik. Nie
podobało mu się, że tu była. Żaden człowiek nigdy nie powinien wiedzieć o tym
wymiarze. Jednak przechytrzyła go. Nadal nie był pewien jak. Jedno wiedział na
pewno: nie pozwoli, by spadł jej włos z głowy. Już raz ją zawiódł. Nie będzie
miał kolejnej szansy. Straci swoją cenną duszę. Musiał więc dopilnować, by
wszystko potoczyło się zgodnie z planem jego pani. Sam był tym zaskoczony, ale
wierzył w nią. Wierzył w tą słabą, upartą istotę, która mieszała mu w głowie.
Teraz
polecił jej, by złapała go za marynarkę. Nie był pewien, co zastaną w środku.
Weszli ostrożnie do środka, a drzwi zatrzasnęły się z hukiem. Znaleźli się w
dużym przedsionku. Wnętrze było wolne od ozdób, otaczały ich tylko szare,
kamienne mury. Ruszyli dalej, wzdłuż korytarza, w kierunku bladego czerwonego światła
wydobywającego się po lewej stronie. Gdy tam dotarli, ich oczom ukazał się
ogromny plac otoczony kolumnami. Czuło się tu przytłaczający ogrom całego
zamczyska. Sebastian odwrócił się, by sprawdzić, czy Mai dalej jest przy nim.
Dziewczyna
trzymała go za krawędź marynarki i rozglądała się dookoła. Wyglądała, jakby jej
się tu podobało. Nie mógł w to uwierzyć. Człowiekowi spodobał się świat strachu
i demonów. Przyglądał się jej przez chwilę, próbując odczytać jej emocje,
jednak na próżno. Jak zwykle, jej myśli były dla niego niedostępne.
Lokaj
poczuł nagle, że ktoś się im przygląda. Odwrócił głowę równocześnie ze swoją
panią. Po drugiej stronie placu, zakapturzona postać opierała się o jedną z
kolumn. Czarna szata pokrywała ją od stóp do głów, jednak nie było wątpliwości,
kto to jest. Tak silną aurę mógł mieć tylko demon równie potężny, co Sebastian.
Damien.
-
Witaj, Sebastianie. Widzę, że przyprowadziłeś gościa – odezwał się.
Mai
słuchała przez chwilę echa jego głosu. Czuła energię, która go otaczała. Była
przytłaczająca i zimna. Ze zdziwieniem stwierdziła, że różniła się od tej,
która należała do jej lokaja. On był otoczony delikatnym blaskiem. Nie był to
gorący, miły płomień, ale nie mroził. Może nawet ogrzewał. A aura Damiena była niczym
przeciwieństwo ciepła. Biła od niego lodowata nienawiść. To wszystko pojawiło
się w jej głowie w ułamku sekundy.
Kamerdyner
spiął się na jego słowa. Zasłonił dziewczynę ciałem. Ta jednak wyminęła go i
zrobiła parę kroków do przodu. Wyjęła z plecaka czarne pióro, które znaleziono
na miejscu drugiego zabójstwa. Rzuciła je na ziemię.
-
Znudziły mi się te zwody. Twoje metody są prostackie jak tylko się da. Nigdy
nie widziałam żałośniejszych zasadzek. Czas zakończyć te farsę.
- Co
chcesz niby zrobić? – spytał rozbawiony demon.
- Domyśl
się, mistrzu zagadek – odparła.
Damien
roześmiał się w głos.
-
Podobasz mi się. Taka mała, krucha istotka… a tak wierzga. Nie już będziesz
taka odważna, kiedy powyrywam ci te chude rączki – mruknął. – Choć, kto wie?
Jesteś niebrzydka jak na człowieka.
-
Pomarz sobie – odparła.
W tej chwili
zza pleców wyjęła dwa kolejne pióra, tym razem związane ze sobą pędami ziół.
Sebastian podszedł do niej i zapalił je dotykając palcem w rękawiczce.
- Co ty…?
– zaczął zakapturzony, ale urwał, gdy zobaczył, że wiązanka zapłonęła czerwonym
płomieniem.
Mai
upuściła ją na ziemię, a ogień rozprzestrzenił się wokół placu.
- Ty…
jak śmiesz nas wiązać? – warknął.
- Sam
dostarczyłeś mi potrzebne środki. Ja je tylko wykorzystałam. Wykopałeś swój
własny grób – powiedziała.
Ledwo
skończyła zdanie, a Damien rzucił się na nią. Sebastian zagrodził mu jednak
drogę i potężnym kopnięciem odrzucił go na bok.
-
Panienko, prosiłbym, by udała się panienka w bezpieczne miejsce.
-
Wykonuj swoje zadanie, demonie – odparła chłodno. Lokaj rzucił się w wir walki,
a w tym czasie dziewczyna uklękła, grzebiąc w plecaku. Wyjęła ciemne zawiniątko
i położyła je obok. Potem chwyciła kredę i zaczęła rysować. Naszkicowała znak
ich kontraktu. Przedmiot położyła na środku kręgu i wstała. Wyciągnęła sztylet
z jednej z kryjówek i nacięła wnętrze dłoni tak, jak wcześniej kazał jej zrobić.
Potem uwinęła skaleczenie chustką i odwróciła się w kierunku walczących. Byli
tak szybcy, że nie nadążała wzrokiem. Nie wiedziała, czy Sebastian wygrywa, czy
może właśnie ostatkiem sił walczy o życie. Nie mogła nic zrobić. Tylko czekać.
Był
silny. I szybki. Jednak byli prawie tak samo potężni, więc nikt nie zostawał w
tyle. Każdy atak spotykał się z unikiem, tylko po to, by zaraz sytuacja się odwróciła
i atakujący zaczął się cofać. Ile to lat czekał, by w końcu pozbyć się rywala.
W przeszłości toczyli wiele bitew. Ta jednak była inna. To była walka o życie.
-
Zapłacisz za wszystko, co zrobiłeś – syknął zakapturzony, próbując wbić pięść w
twarz lokaja. Tan jednak zgrabnie uniknął ciosu i sam zaatakował.
Trwali
w tym stanie już dłuższy czas, gdy nagle Damien odskoczył od przeciwnika.
Odrzucił kaptur do tyłu. Byli do siebie bardzo podobni. Ciemnowłosi,
przystojni, o pociągłych twarzach i czerwonych oczach. Coś było jednak nie tak.
Ten pierwszy się uśmiechał.
-
Spóźniłeś się, chłoptasiu – powiedział, śmiejąc się szyderczo.
Sebastian
spojrzał w lewo, gdzie ostatnio widział Mai. Teraz była otoczona przez
powykręcane bestie, które zawzięcie ją atakowały. Cięła je sztyletami, rzucała
nożami, biła opancerzonymi nogami, jednak było ich zbyt wielu. Widać było, że
walczy już od dłuższej chwili. Powoli słabła.
Nie
mógł uwierzyć. Tak pochłonęło go przekomarzanie się z dawnym rywalem, że nie
zauważył, że jego pani jest w tarapatach. Rzucił się od razu w jej stronę,
jednak silne uderzenie odrzuciło go w bok. Upadając usłyszał, jak pękają pod
nim kamienie.
- Ja
jestem twoim przeciwnikiem. Nie pozwolę ci jej uratować – szepnął Damien.
Koniec
zabawy. Sebastian czuł, jak wzbiera w nim ściekłość. Nie zważając na obecność
człowieka, przybrał swoją prawdziwą formę.
- Nie wchodź mi w drogę – odezwał się powielonym
głosem.
- Czas się zabawić – odparł demon również
się przemieniając.
Dziewczyna
opadała z sił. Nie mogła nadążyć za dziesiątkami demonów, które ją otaczały.
Jej mięśnie zaczynały się męczyć. Nigdy mocniej nie czuła, jak bardzo jest
słaba. Im więcej zabiła stworów, tym więcej ich się pojawiało. Czarne,
zniekształcone cienie o wygłodniałych, żółtych ślepiach, coraz usilniej
nacierały. Nagle coś pociągnęło ją za nogę. Upadła. Momentalnie rzuciło się na
nią kilka bestii. Czuła, jak tną jej skórę, z łatwością przedzierając się przez
materiał bluzki.
Rozpaczliwie
sięgnęła do ukrytej kieszeni i wyciągnęła szklaną fiolkę. Rozbiła ją o kamienną
posadzkę. Po jej dłoni popłynął płyn, a demony odskoczyły. Mai, oddychając
ciężko, wstała i chwiejąc się na nogach, wyciągnęła drugą probówkę. Wyciągnęła
z niej korek i wylała na siebie. Poczuła zapach wody święconej. Nie sądziła, że
to zadziała, ale poczuła ulgę, gdy cienie cofnęły się i uciekły. Miała dość.
Spojrzała
na walczących. Oniemiała patrząc na demony w ich prawdziwych formach. Byli
przerażający, ale jednocześnie nieludzko piękni. Wokół nich latały ciemne
pióra. Już czas. Podeszła do wcześniej narysowanego okręgu, ignorując
przeszywający ból pleców. Stanęła w jego środku, uważając, by nie nadepnąć na
zawinięty przedmiot.
-
Sebastianie Michaelis! – powiedziała cicho, a jej wzmocniony głos odbił się od
ścian budynku, tak, że zdawało się, że mówi cały tłum, a nie ona jedna –
Rozkazuję ci wygrać i zabić tego tu demona.
- Tak,
moja pani – rozległ się podobnie powielony głos.
Poczuł
przypływ sił. Dała radę. Pokonała demony i wykonała zadanie. Teraz jego kolej.
Rzucił się na Damiena z nową zaciętością. Nie miał czasu na zabawy. Musiał
opatrzyć Mai. Sprawdzić, czy wszystko w porządku. Zapewnić jej bezpieczeństwo. Tylko
dlatego pozwolił, by tu była. Bez niej nie dałby rady.
- Giń –
mruknął i uderzył z całej siły. Demona odrzuciło, aż wybił dziurę w ścianie
zamku. Wtedy wszystko zaczęło się trząść. Cały klif drżał razem z budynkiem.
Sebastian spojrzał na Mai. Leżała obok kręgu. Wokół niej pojawiły się pajęcze
pęknięcia. Wszystko zaczęło się walić. Chciał rzucić się jej na ratunek, lecz
wtedy poczuł jak pięść Damiena przeszywa jego ciało. Nie upewnił się, że umarł.
- To
koniec, Sebastianie. Przegrałeś.
Spojrzał
w dół, na pięść wystającą z jego klatki piersiowej, a potem na dziewczynę.
Patrzył, jak ziemia pod nią się zawala, a ona zaczyna spadać…
Lubie te Twoje zakończenia. Kurde, nie wiem, co powiedzieć, było super. Nie patrzyłam, czy są jakieś błędy. Kezu, tyle akcji^^ Sebastian taki ranny. Dobrze, że dni mi szybko lecą, to może jakoś dotrwam do wtorku :P
OdpowiedzUsuńale na urodziny chcę widzieć jak się całują hahahaha. Nie no, żartuję :P pisz po swojemu, bo Ci to wychodzi doskonale :*
Weny i weny i weny! :)
Uuuu, na urodzinki wymyślę coś fajnego ^^ I dziękuję za komplement :3 Ale błędów jest pewnie masa, bo wczoraj nie miałam już sił sprawdzać xD
UsuńTobie również duużo weny! :D
Yay! Już się nie mogę doczekać <3
UsuńMaaai! Wiem, że to moja wina, no ale... Nie pomylilam się, mówiąc, że urwiesz, koedy Seba będzie bliski śmierci xD i teraz niech zgadnę, to ja mam przeprosić Twoich czytelników?
OdpowiedzUsuńHaha, rozdział był tak cudny, że po prostu go w pełni przeżywałam :3
Zgadłaś :D Ostrzegałam, że chamsko się skończy! (touche! <3)
UsuńMam nadzieję, że kolejne też będziesz tak przeżywać :*
A Tobie życzę mnóóóóstwo weny i dobrego humorku! (Tylko pliis, nie kończ kolejnego rozdziału w takim momencie T-T)
Nie, nie urwę tego w jakimś, cytuję "chamskim momemcie" , bo w najbliższym czasie nie przewiduję takich wydarzeń :3
UsuńI tak, bede je przeżywać maksymalnie :)
Yay ^^ Cieszę się :D
UsuńOoo, a już myślałam, że go dobił. Ogólnie dużo akcji, więc jestem zadowolona. Cały czas coś się działo i nie mogłam oderwać wzroku od monitora :D Trochę mnie zdziwiło, że Sebastian nie zauważył, iż jakieś badziewie chapnęło Mai. Sądziłam, że strzeli je z półobrotu nogą, gdy zacznie się zbliżać, czy coś.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ! :)
Hehe, nie tym razem! ^^ I cieszę się, że Cię wciągnęło :D
Usuń