Usiadła
i rozejrzała się sennie dookoła. Był późny ranek. Przeciągnęła się i ruszyła do
łazienki. Wzięła prysznic i przebrała się w luźne spodnie i T-shirt. Gdy
wyszła, zauważyła, że ogrodnik również już wstał i idzie w jej stronę.
- Hej,
mała. Jak się spało? – spytał.
-
Dobrze. A tobie?
-
Zarypiście - przeciągnął się.
Dziewczyna
zauważyła, że chłopak ma na sobie inne ubrania i wilgotne włosy. Najwyraźniej
też dopiero wziął prysznic.
- To
jakie plany na dziś? Może trochę zmniejszymy nasze kredyty? – spytał mrugając w
żartach.
Wywróciła
oczami.
- Musze
iść dzisiaj do biura. W zeszłym tygodniu nie mogłam, więc mam trochę roboty.
Ale jak chcesz, to możemy pójść wieczorem – zaproponowała.
- Dla
mnie super – uśmiechnął się. – To na czym wczoraj stanęło?
-
Wisisz mi dużą kawę, tort i dziesięć lizaków – oznajmiła wyliczając na palcach.
- Tylko
żebyś nie dostała cukrzycy – zarechotał. – Za to ty wisisz mi kawę, kino, jakąś
historię ze swojego życia i… o, i masz pokazać mi siebie w rozpuszczonych
włosach.
-
Muszę? – skrzywiła się. Nie lubiła, kiedy oglądali ją wtedy inni ludzie.
- Nie
wykonałaś zadania, więc musisz zapłacić – wyszczerzył zęby.
- Kto
normalny rozbierałby się dla twojej chorej przyjemności? – burknęła.
- Tak,
tak.
Zeszli
na parter w kierunku jadalni, przekomarzając się po drodze. Drzwi, tak samo jak
poprzedniego dnia, były otwarte, a na stół zastawiony był różnymi lekkimi
potrawami.
- Łał.
Masz taką ucztę każdego dnia? – spytał Aaron.
-
Niezbyt. Sebastian zwykle robi porcję tylko dla mnie…
- Czyli
to z mojego powodu? Chyba będę musiał mu podziękować – skrzywił się.
Usiedli
i zaczęli jeść. Po chwili Mai odezwała się, chcąc zadać już od dawna nurtujące
ją pytanie:
- Nie
lubisz Sebastiana?
- Hmm?
A… nie wiem, nie przepadam za nim – powiedział ostrożnie.
- A
czemu? – przechyliła lekko głowę na bok.
- A
czemu pytasz.
-
Jestem ciekawa – odparła, wkładając do ust kawałek tosta.
-
Otacza go taka dziwna aura. Poza tym, jego wzrok mnie przeraża. Uśmiecha się,
ale założę się, że w myślach rozszarpuje tych ludzi na strzępy – wzdrygnął się.
Nie
odpowiedziała. Trafił w sedno.
- A ty?
Nie boisz się go? – spytał.
- Nie.
- A
lubisz go?
- Nie
wiem.
- Co to
za odpowiedź? – obruszył się.
-
Normalna. Jest moim lokajem, słucha moich rozkazów. Nie muszę go uwielbiać.
Robi to, co mu każę, więc nie widzę powodu do tego, by go lubić, ani do tego,
by nienawidzić.
-
Głębokie – mruknął.
- Tak,
jak twoja wanna – wywrócił oczami. Wczoraj w kółko to powtarzał.
-
Hahaha, mówiłem, że to powiedzonko jest świetne!
- Mhm.
Siedzieli
i rozmawiali jeszcze przez chwilę, a potem Mai przebrała się i wyszli z domu
kierując się w stronę auta stojącego na podjeździe. Dziewczyna usiadła za
kierownicą i pojechali w stronę miasta. Wysadziła Aarona niedaleko jego domu, a
sama ruszyła do centrum. Na samą myśl o tym, co ją czekało na miejscu, miała
ochotę zawrócić.
Wjechała
na trzecie piętro i przepustką otworzyła drzwi. Gdy szła do swojego stanowiska,
ludzie patrzyli na nią zmartwionym wzrokiem. Niektórzy wymrukiwali słowa
przywitania, ale ona tylko kiwała głową. Ledwo usiadła przy biurku, do gabinetu
wpadł Leo.
- Mai!
– sapnął z ulgą. – Czemu nie odbierałaś? Dzwoniłem do ciebie milion razy!
- Wiem
– odparła, włączając komputer. Wyjęła z torebki dokumenty i rozłożyła je na
blacie.
- I co?
To wszystko? Wiesz jak się martwiłem?! Żadnego sygnału życia, nic! Przecież
jesteśmy partnerami, a…
- No
właśnie – przerwała mu. – Jesteś moim partnerem w pracy, a nie niańką. Nie
muszę ci się za każdym razem meldować. A teraz daj mi pracować – powiedziała
zimno. Miała go dość.
- Co ci
się stało? – spytał, jakby dopiero ją zobaczył.
- Nic.
Wyjdź stąd. Zaraz mam spotkanie z szefem i muszę się przygotować.
Nie
patrzyła na niego. Chciała, by zostawił ją w spokoju.
- Nie
wyjdę, dopóki mi wszystkiego nie wyjaśnisz – odparł. Rzuciła mu tak lodowate
spojrzenie, że aż zaniemówił.
- Wyjdź
stąd, Leo. Idź i zostaw mnie w końcu w spokoju.
Mimo,
że powiedziała to spokojnie, ton jej głosu sprawił, że mężczyzna poszedł bez
słowa. Westchnęła. Musiała to skończyć. Nagle do drzwi zapukał jej szef. Wstała
i podała mu rękę.
- Dzień
dobry, Mai. Chciałaś mnie widzieć?
-
Owszem. Chcę z panem o czymś porozmawiać.
- O
czym? – spytał siadając na krześle. Dziewczyna zrobiła to samo.
- Rozwiązałam
sprawę morderstw z ostatniego miesiąca – powiedziała.
-
Naprawdę? W takim razie słucham.
- Z
pewnych względów bezpieczeństwa nie mogę zdradzić nazwiska, ani dokładnych
okoliczności popełnienia przestępstwa. Jednak morderca został…
unieszkodliwiony.
-
Rozumiem… - przebiegł wzrokiem po skaleczeniach na jej twarzy. - A motyw?
-
Prowokacja – powiedziała krótko.
Mężczyzna
przypatrywał jej się podejrzanie. Dziewczyna westchnęła.
-
Pamięta pan warunek, pod którym zgodziłam się tu pracować i moje ostrzeżenie? –
spytała.
-
Owszem. Masz prawo do zachowania informacji, które mogłyby narazić
społeczeństwo na niebezpieczeństwo. Cokolwiek miałoby to znaczyć.
- A
ostrzeżenie?
- Nie
drążyć głębiej, „bo wszyscy tego pożałujemy.” – westchnął i wstał.
- Tu
jest raport i informacje, które można przekazać mediom – powiedziała i podała
śledczemu teczkę.
-
Dziękuję.
- Ja
również.
Mai
patrzyła przez chwilę za mężczyzną, kiedy wyszedł z biura. Kolejna sprawa z
głowy. Obróciła się na krześle w stronę komputera i otworzyła pocztę. Czekało
ją jeszcze sporo pracy.
Po
godzinie siedemnastej, dziewczyna wyszła z budynku i skierowała się w stronę
auta. Zatrzymała się jednak zaskoczona, gdy zauważyła, że obok pojazdu stoi
Sebastian. Widziała go po raz pierwszy od czasu, gdy kazała mu nie pokazywać
się jej na oczy. Nie uśmiechał się jak zwykle. Był poważny, coś w jego twarzy sprawiało,
że wydawał się być wręcz smutny.
- Pani –
skłonił się.
- Co
cię tu sprowadza? – spytała. To musiało być coś ważnego. Nie złamałby jej
rozkazu pojawiając się z byle błahostką.
-
Zamierza się teraz panienka spotkać z panem Tarverem, czyż nie?
-
Owszem – odparła ostrożnie. Nie podobał się jej ton.
-
Ośmielę się stwierdzić, że nie jest to najlepszy pomysł.
-
Czemu? – spytała twardo.
- Może
to być niebezpieczne. Mam obowiązek cię, pani chronić, więc w ramach tego obowiązku
odradzam spotykanie się z panem Aaronem – powiedział poważnie. Nie patrzył na
nią.
- Chce
mnie zabić? – spytała wprost.
- Nie
wydaje mi się. Jednak przebywanie z nim może być niebezpieczne.
Dziewczyna
pogrążyła się w myślach.
- Jest
człowiekiem? – odezwała się po chwili.
-
Owszem.
- W
takim razie dam radę – oświadczyła. – Spotkam się z nim. Jednak bądź czujny.
- Tak,
pani – skłonił się.
-
Dziękuję za ostrzeżenie. Idź już.
Tak jak
powiedziała, tak zrobił. Skoczył w powietrze, zostawiając po sobie dziwną
pustkę. Mai potrząsnęła głową, chcąc pozbyć się ponurych myśli. Wsiadła do
samochodu i ruszyła do kawiarenki, gdzie umówiła się z ogrodnikiem.
Ten już
na nią czekał. Gdy zobaczył jak wchodzi do środka, uśmiechnął się szeroko i
pomachał. Podeszła do niego i usiadła naprzeciwko.
-
Witam, pani detektyw. Jak tam praca?
- Nudy –
mruknęła i skinęła na kelnera, by podszedł odebrać zamówienie.
Rozmawiali
przez chwilę o błahych sprawach. Dziewczyna wydawała się rozluźniona, ale
naprawdę obserwowała dokładnie każdy ruch bruneta. Wiedziała, że Sebastian jest
w pobliżu i również pilnuje sytuacji. Mogła poczuć na sobie jego przeszywające
spojrzenie.
- No
dobra, to teraz twoja kolej – powiedział nagle Aaron. Przechyliła pytająco
głowę. – Twoja zapłata. Opowiedz jakąś historię ze swojego życia.
- Hmm –
mruknęła naburmuszona.
- No
weź, dawaaaj. To nie musi być nic wielkiego.
- No
dobra… - zastanowiła się przez chwilę. – Kiedy byłam mała, razem z rodzicami i
bratem często lataliśmy do Japonii. Uwielbiali ten kraj, a wkrótce i mnie tym
zarazili. Całymi dniami mówiłam tylko po japońsku, a pokojówki irytowały się,
próbując zgadnąć, o co mi chodzi.
-
Naprawdę? – zaśmiał się. – To musiało przezabawnie wyglądać. A co się teraz
dzieje z twoją rodziną? - spytał.
- Nie
żyją – odparła chłodno.
- …
wybacz, nie chciałem… - zmieszał się.
- Nie
szkodzi.
- … nie
wiedziałem, że umiesz mówić po japońsku – próbował zmienić temat. Znaczy się…
masz japońskie imię, ale myślałem, że to tylko taki kaprys, czy co…
- Nie.
Mówię płynnie po japońsku – odparła.
- A…
- Nie,
nie zacznę nagle mówić w innym języku.
- Ale
czemu…? No weź! – zaczął marudzić, ale nie ustąpiła. Westchnął.
-
Wredna jesteś.
- Mhm.
Dopijali
kawę w milczeniu.
- Hej,
mam świetny pomysł! – wykrzyknął nagle Aaron.
- Znam pewne piękne miejsce, chodź, chcę ci coś pokazać.
- Znam pewne piękne miejsce, chodź, chcę ci coś pokazać.
-
Dobra, już – mruknęła, kładąc pieniądze za napój na stole.
Wyszli
na zewnątrz. Było już ciemno, a chłodny wiatr wkradał się pod poły jej
płaszcza, wywołując gęsią skórkę. Chłopak szedł przez nią, prowadząc w stronę
mniejszych dzielnic.
- Gdzie
idziemy? – spytała.
- Zobaczysz.
Był
podekscytowany. Dziewczyna maszerowała więc za nim, czekając, aż zobaczy cel
ich spaceru. Nagle Tarver otworzył drzwi do wysokiego budynku i skinieniem ręki
zaprosił ją do środka. Weszła, rzucając mu nieufne spojrzenie. Weszli do windy,
a ogrodnik nacisnął przycisk prowadzący na najwyższe piętro. Potem wspięli się
jeszcze po schodach i wyszli na dach.
- Witam
w moim małym raju – ogłosił uroczyście.
Mai rozejrzała
się i przez chwilę zaparło jej dech. Całe miasto świeciło tysiącami lamp, świateł
i odblasków. Wydawało się być otoczone łuną ciepłego blasku. Niczym
oaza po środku ciemności.
-
Pięknie – szepnęła podchodząc do barierki. Aaron stanął obok niej.
- Co nie?
Stali
tak przez chwilę w milczeniu, podziwiając widoki. Dziewczyna zamknęła na chwilę
oczy i przypomniała sobie jak po kilku latach życia w niewoli, znów zobaczyła
niebo. Czuła się dokładnie tak samo jak wtedy. Jakby uciekła z klatki.
- Mai…
- mruknął chłopak.
- Hm?
- Muszę
ci coś powiedzieć – odparł, patrząc cały czas przed siebie.
-
Słucham – cały czas na to czekała. Odkąd Sebastian ją ostrzegł przed
ogrodnikiem, wiedziała, że ma jakąś tajemnicę. I że prędzej czy później jej ją
wyjawi.
-
Wiesz, kiedy trzy lata temu pozwoliłaś mi u siebie pracować, byłem naprawdę
szczęśliwy. To moja pierwsza praca. Byłaś dla mnie aniołem zesłanym z nieba,
który spełnił moje marzenie – zachichotał cicho. – Jakieś pół roku potem,
dostałem propozycję. Miałem posłużyć za jakiegoś szpiega.
- Po
co?
- By cię
znaleźć – powiedział. – Nie wiedzieli, że dla ciebie pracuję, a wybrali mnie
jako przypadkowego, niezbyt bogatego cywila. Chciałem im odmówić, ale
zagrozili, że zabiją moją rodzinę – przeczesał palcami włosy.
-
Wymyślałem, co mogłem, by cię nie wkopać. Dowiedziałem się o trochę o tobie –
szepnął. – To, że byłaś więziona i torturowana, i to, że uciekłaś.
- Tylko
tyle?
- Co…?
- Tylko
tyle ci powiedzieli? – spytała chłodno.
- Tak.
- W
takim razie pozwól, że powiem ci dla kogo pracujesz. Jest to organizacja, która
porywa dzieciaki, trenuje ich na zabójców i zmusza do walk. Przez dwa lata
trenowałam się na morderczynię. Byłam bita, torturowana, nawet nie pamiętam ile
razy próbowano mnie zgwałcić. Kiedy moi rodzice przyszli mi pomóc, ich i
wszystkich, którzy im towarzyszyli, zamordowano na miejscu. Potem mój brat
podstawił się i dał porwać jak ja. W końcu zmuszono nas do walki. Kiedy się
poddałam, pobito mnie prawie do nieprzytomności, a potem na moich oczach go
zamordowano – mówiła z lodowatym spokojem w głosie.
Aaron
patrzył na nią z przerażeniem.
- Jak
myślisz, ile ludzi zabiłam? – cisza. – Zabijałam nawet po ucieczce z tamtego
piekła. Jestem morderczą maszyną, która ma wpisana tylko jedną komendę.
- Jak…
jak uciekłaś? – spytał.
- Ktoś
mi pomógł. Wyciągnął mnie stamtąd i wyrżnął ich w pień. Jednak organizacja
dalej działa. Pięćdziesiąt procent nierozwikłanych zniknięć dzieci, to porwania
do walk. Żyje tylko po to, by ich wytępić.
- Ale...
Mai, co ty mówisz? Nie! – krzyknął.
- Czy
ty byś się po czymś takim mógł normalnie uśmiechać? Bo ja już chyba nie
potrafię.
- To
prawda? – szepnął.
- Czemu
miałabym kłamać? To ty wyznałeś, że jesteś szpiegiem. Próbują mnie namierzyć i wyeliminować,
zanim im zagrożę.
- Ale…
nie – przetarł twarz dłońmi, patrząc na nią szeroko otwartymi ze strachu oczyma.
- Nie
zdziwię się, jeśli teraz będziesz chciał mnie wydać – powiedziała szczerze. –
Ale najpierw… - nagle w jej dłoni pojawiło się długie, ostre ostrze. Wymierzyła
je w gardło bruneta.
- Musze
wiedzieć, kto ci to wszystko zlecił.
~~*~~
Z racji, że ostatnie notki były trochę krótsze, a egzaminy się skończyły, dzisiejszy rozdział będzie dłuższy niż zwykle :D Mam nadzieję, że te dodatkowe kilkanaście linijek Wam się spodoba xDD
Chciałabym gorąco podziękować Mei, za podsunięcie mi świetniego pomysłu (jestes geniuszem :*)
Liczę na szczere opinie w komentarzach. Pozdrawiam i do napisania! :D
Hahaha, ciesz się, że nie widzialas mojej miny, kiedy trafiłam na ten fragment xD
OdpowiedzUsuńProszę bardzo, jestem zawsze do usług =3
Rozdział był świetny :D Tam chyba tylko raz, w wypowiedzi Araona zamiast "chodź" wstwiło Ci się "choć" :) No i żal mi Sebastiana, że tak mało występuje. Chociaż ostatnio wszystkie mamy mode'a na katowanie i męczenie go ;P
Hehe >:3
UsuńDzieki za czujność: nie miałam siły już wszystkiego znowu czytac xd
Już myślałam, że zostaną w dobrych stosunkach, a tu taki numer.. ;)
OdpowiedzUsuńBrakowało mi trochę w rozdziale Seby :D
Mam nadzieję, iż Mai nie pozbędzie się ogrodnika :D Naprawdę go polubiłam :)
Pozdrawiam :*
Yay, w końcu ktoś, kto go lubi! :D Seba będzie dominował w kolejnym rozdziale, dlatego w tym go brakuje (tak dla równowagi ;))
UsuńEj kurde, ja Ci mowie od poczatku, że lubię Aarona, a Ty tyllo narzekasz, że nikt go nie lubi.
OdpowiedzUsuńBrakowało mi Seby, jezu, tak mi go brakowało, że aż mi smutno. Rozdział był jak zwykle dobry, chociaż znalazłam kilka literówek i powtórzenie "całe miasto" dwa zdania pod rząd się tak zaczynają :P
Jestem tak od Seby uzalezniona, a on wydaje się tako smutny. Ojojojoj, chce już nexa. Koniecznie!
Hehe, będzie we wtorek ^^
UsuńI wybacz, że tak marudzę, ale czuję, że Aaron jest niedoceniany xDD
A błędy już poprawiam ^^
Ja go doceniam :P Ale no, tego... Sebuś <3 xD
Usuń